Tak jak poprzednio - trochę za dużo nudy :P Ale skończyłam kolejny rozdział, czego nie żałuję. Tym razem jest trochę dłuższy od pozostałych, ale myślę, że wam się spodoba. Więc dla wszystkich oczekujących (i dla tych mniej zainteresowanych też) - rozdział 6!
ROZDZIAŁ 6
LIŚCIK
Sarah puściła mnie z objęć i próbowała spojrzeć mi w oczy, lecz ja dalej wpatrywałam się w jedno miejsce za nią. Osoba stojąca dalej, spoglądała w moim kierunku i teraz kiwała przecząco głową. Nie mogłam określić, czy nieznajomy patrzył na mnie, ponieważ na same oczy miał naciągnięty kaptur. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Sarę. Gdy ponownie spojrzałam nad ramieniem kuzynki, nieznajomego już nie było.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - stwierdziła, odwracając się i spoglądając na drugą stronę ulicy. Nic tam jednak nie zobaczyła.
- Jedziemy? - spytała ciocia, otwierając drzwi samochodu. Tępo pokiwałam głową, dalej myśląc o osobie, którą zobaczyłam. Byłam pewna, że jest to mężczyzna - stwierdziłam to po budowie ciała, lecz nie miałam pojęcia, kto to.
Wsiadłam do samochodu, a w głowie dalej miałam obraz nieznajomego. Słyszałam, że ciocia Mag coś mówiła, ale jej słowa mi umykały.
- Wszystko w porządku Nelly? - przebiło się pytanie Sary, przez moje kłębiące się myśli.
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Trochę mi niedobrze - tym razem skłamałam.
Ciocia spojrzała na mnie z niepokojem. Sarah zareagowała podobnie.
- To nic takiego - powiedziałam szybko. - Muszę się tylko przejść - dodałam, wysiadając z samochodu. Sarah zrobiła to samo, ciocia Mag z resztą też. - Nie... znaczy - jąkałam się. - Zostańcie... ja... Przejdę się sama - powiedziałam, wlepiając wzrok w podłogę. - Tylko... Będę tutaj zaraz za rogiem - wyjaśniłam. - Nie ma sensu, żebyście szły ze mną.
Ciocia była wyraźnie nie przekonana, ale najwyraźniej uspokoił ją fakt, że nigdzie daleko się nie wybieram. Wsiadła z powrotem do samochodu. Sarah patrzyła na mnie podejrzliwym, a zarazem współczującym spojrzeniem. Też jednak odpuściła i wskoczyła z powrotem na miejsce pasażera.
W duchu odetchnęłam z ulgą. Powoli zaczęłam iść w kierunku, w którym widziałam nieznajomego. Chciałam pobiec w tamto miejsce. Zobaczyć jak najszybciej, czy jeszcze tam jest czy nie. Miałam jednak świadomość, że gdybym to zrobiła, zwróciłabym na siebie uwagę Mag i kuzynki.
Kilka minut później rozglądałam się w miejscu, gdzie zobaczyłam przyglądającego mi się mężczyznę. Nigdzie go jednak nie było. Już miałam iść, gdy nagle go dostrzegłam. Szybkim krokiem przechodził na drugą stronę ulicy. Na początku naszła mnie myśl, żeby za nim pobiec, lecz to nie wchodziło teraz w grę. Postanowiłam więc, że dam sobie spokój.
I gdy tak odchodziłam zrezygnowana, zobaczyłam leżącą na ziemi złożoną karteczkę. Spojrzałam na samochód, by upewnić się, czy nikt z niego na mnie nie patrzy, po czym podniosłam ją szybko i wepchnęłam do kieszeni. Wróciłam się i po kilku minutach siedziałam na fotelu w samochodzie. Mag upewniła się, czy wszystko w porządku, po czym ruszyła z parkingu. Moje myśli wędrowały w stronę tego małego kawałka papieru spoczywającego bezpiecznie w mojej kieszeni i osobie, która go zostawiła.
Nim się obejrzałam, byliśmy już pod domem. Wyskoczyłam z samochodu, a w głowie mi zawirowało. Zachwiałam się na nogach, a ciocia szybko złapała mnie za ramię i podtrzymała. Najwyraźniej jeszcze nie wróciłam do końca do siebie po tym wszystkim. Zrezygnowałam więc z pośpiechu i powoli weszłam do domu w towarzystwie kuzynki. Patrzyła teraz na mnie ze współczuciem. Uśmiechałam się do niej delikatnie, by podnieść ją na duchu i zapewnić, że nic takiego się nie stało, lecz ja sama nie byłam pewna, co dokładnie się wydarzyło.
Poszłyśmy do mojego pokoju, a gdy zamknęłam drzwi, Sarah podała mi torbę, którą dopiero teraz zauważyłam. W środku były moje rzeczy. Zupełnie o nich zapomniałam.
- Przepraszam - odezwała się nagle kuzynka, gdy usiadłyśmy obie wygodnie na łóżku. - Nie powinnam cie zostawiać. Ja...
- Nic się nie stało - przerwałam jej. - Nie mogłaś tego przewidzieć. Przecież to był wypadek - gdy tylko wypowiedziałam te dwa zdania, przypomniałam sobie słowa, które usłyszałam po pierwszym przebudzeniu. - Właściwie co się stało? - spytałam, żądna wyjaśnień.
Sarah przez chwilę się zastanawiała, po czym odpowiedziała.
- Właściwie, to nie wiem jak do końca to było. Poszłam przywitać się z Ivy, którą musisz koniecznie poznać... To teraz nie jest ważne - uświadomiła jakby sama sobie. - Więc... Poszłam do niej i chwilę pogadałyśmy. Powiedziałam jej, że się śpieszę i ruszyłam przez skrót do głównej ulicy. Zobaczyłam, że niedaleko wyjścia stoi karetka, ale się tym nie przejęłam. Zaczęłam się rozglądać, ale ciebie nigdzie nie było. Nie powiem, ale śmiertelnie się przestraszyłam. Wróciłam do karetki i wtedy ciebie zobaczyłam. Miałaś zakrwawioną głowę i dość spore rozcięcie. Myślałam, że nie żyjesz. Byłaś potwornie blada - głos kuzynki drżał, gdy o tym mówiła.
Próbowałam to sobie wyobrazić, a po plecach przebiegały mi dreszcze.
- Nie chcieli mnie do ciebie przepuścić, więc zaczęłam im krzyczeć, że jesteś moją kuzynką. Dopiero gdy się rozpłakałam, pozwolili mi przejść - kontynuowała. - Pojechałam z tobą do szpitala i zadzwoniłam do cioci. Na szczęście okazało się, że nic złego ci się nie stało. Wyglądało to potwornie, ale rozcięcia na głowie zwykle mocno krwawią.
- Odwiedzał mnie ktoś oprócz was? - spytałam ciekawa, czy tajemniczy nieznajomy był też w szpitalu.
Sarah zastanowiła się chwilę.
- Tak - odpowiedziała po woli, przeciągając każdą literę. - Nie wiem, kto to był, bo nie mogliśmy wchodzić, gdy u ciebie przesiadywał. Na początku nas to zaskoczyło i z ciocią się trochę bałyśmy, ale doktor siedział z tym gościem cały czas. To nas uspokoiło.
Wstrzymałam oddech.
- Właście tak coś myślałam, że ktoś był - stwierdziłam. - Słyszałam jak doktor z kimś rozmawiał, ale to raczej nie byłaś ty czy ciocia.
Sarah zastanowiła się chwilę.
- Nie mam pojęcia, kto to mógł być - powiedziała. - Ale nie masz się czym martwić - dorzuciła, wstając. - Ja lecę. Musisz odpocząć. Na razie.
Pomachałam jej na do widzenia i dopiero, gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi na dolę, wyjęłam szybko kartkę, którą schowałam do kieszeni spodni. Rozłożyłam ją roztrzęsionymi rękoma. Treść była bardzo krótka i jasna, wręcz przerażająca.
Moje myśli znów poszybowały w stronę obcego mężczyzny. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do korytarza. Tam przy schodach znajdywało się okno wychodzące na drogę.
Serce mi zamarło, gdy zobaczyłam właśnie jego - mężczyznę w czarnej bluzie naciągniętej aż na same oczy.
_______________
To tyle! Mam nadzieję, że wam się spodobał ;) Zostawiajcie komentarze - zniosę każdą krytykę! Piszcie, czy wam się podoba czy nie. To bardzo motywujące do dalszego pisania. Możecie mnie również znaleźć na Facebook'u oraz Twitterze - @Emilia_Official . Jeśli chcecie też o coś zapytać związanego z tekstem lub bohaterami, to pytajcie śmiało - ja nie gryzę :) Więc... Do zobaczenia w następnym poście. Teraz będę znowu rzadziej bo wiadomo - znów zaczyna się szkoła, ale postaram się pisać rozdziały regularnie. To na razie!
PS Wiecie, kto ma dzisiaj urodziny?? MARK LYNCH! Czego mu życzycie?? Ja przede wszystkim chce mu podziękować za to, że tak bardzo wspiera swoje dzieci i pomaga im spełnić marzenia. I żeby dalej to robił! To na pewno ważne i dla R5 i dla nas - R5 Family. I oczywiście WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MARK!
zajebisty rozdział :3 Musiałaś przerwać w takim momencie!? XD Ja chce już wiedzieć kto jest tym nieznajomym :D Wg wszystko takie tajemnicze <33 Dawaj szybko next ! :3
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^ :* Następny rozdział będzie jutro, albo w piątek to jeszcze zależy jak się wyrobię. I teraz mogę zapewnić, że już się wyda, kto jest tą obcą osobą ;)
UsuńSuper rozdział, nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuń