niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 24 - Najgorsze Urodziny



ROZDZIAŁ 24

NAJGORSZE URODZINY


   Ledwo co otworzyłam oczy, a już żałowałam, że to zrobiłam. Tak dobrze mi się spało. Po wczorajszym wypadzie na plażę długo nie mogłam zasnąć, ale byłam bardzo spokojna. Martwiło mnie trochę to, że ja i Ross tak nieoficjalnie jesteśmy parą, a Rocky pomylił się i powiedział do Tally ,,Nelly'', a ja... A ja się ucieszyłam. To było dla mnie takie piękne uczucie. Ale w końcu musiałam się ogarnąć. Powiedziałam Rossowi, że go kocham. Muszę zapomnieć o Rocky'm i iść dalej. Tylko jak mogę to zrobić, gdy on daje mi tyle powodów, żebym tego nie robiła? Oczywiście nieświadomie. Podsłuchują rozmowy, on mi nic nie daje tylko ja sama to biorę.
   No i jeszcze martwiłam się o Tally. Byłam na nią zła i naprawdę smutna przez to, co powiedziała. Mimo to myślałam o niej i o Rocky'm. Przecież to przeze mnie się pokłócili. Szkoda, że Tally nie potrafiła zrozumieć, że to były tylko wygłupy. Chociaż byliśmy z brunetem tak blisko siebie, jak jeszcze w ogóle od zerwania. A ja tak bardzo chciałam go pocałować...
   Nie, nie nie! Ogarnij się dziewczyno! 
   I była jeszcze Mag. Nie mogła się dowiedzieć, że ja dalej przyjaźnię się z Lynch'ami. Nie wiem, dlaczego tak bardzo jej to nie pasowało, skoro i tak kontaktowała się jeszcze z Markiem. I sama mnie oszukiwała! Że niby już się od nich odcięła... Jasne. Wracając do tematu - nasza kłótnia mogła trafić do gazet. W końcu jakby nie patrzeć Tally nieźle ją rozkręciła.
   Wczoraj gdy wróciłam, zadzwoniłam do kuzynki i powiedziałam jej, że nie będzie ani mnie, ani szatynki. Sarah była zaskoczona i lekko zawiedziona. Pytała mnie, o co chodzi, ale mi nie chciało się o tym gadać.
   Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, a ja aż podskoczyłam.
   - Obudziła się śpiąca królewna? - spytał Ross, długimi krokami wchodząc do środka.
   - Teraz tak! - oburzyłam się. Zachciało mi się śmiać. - Co ty tutaj robisz? - spytałam przestraszona, podnosząc się na łokciu, żeby sprawdzić, czy nie biegnie za blondynem zła ciocia. - I co ty taki elegancki? - spytała, zwracając uwagę na jego czarną koszulę z krótkim rękawkiem.
   - Spokojnie - powiedział Ross, jakby domyślając się, o czym myślę. - Mag już wyszła - zapewnił. - A koszula... Sam nie wiem. Rydel próbuje zmienić mój styl - wzruszył ramionami chłopak.
   - To... jak wszedłeś? - spytałam zdziwiona i zaciekawiona.
   - Balkonem - uśmiechnął się szeroko blondyn. Teraz się już roześmiałam.
   - Po co przyszedłeś? - spytałam, gdy już się uspokoiłam.
   - Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś wyjść - wyjaśnił chłopak.
   -To dlatego przyszedłeś do mnie o dziewiątej? - spytałam, zerkając na zegarek. - Mogłeś chwilkę poczekać - jęknęłam. Blondyn tylko na mnie spojrzał z uniesionymi brwiami. Zastanawiałam się, co mu w tej chwili chodzi po głowie. Nagle chłopak rzucił się na łóżko obok mnie, a zaraz po tym, przygniótł mnie swoim ciałem. - Co ty wyczyniasz? - spytałam, zanosząc się śmiechem. - Ross! Mówił ci ktoś, że masz kościste biodra? I twój łokieć wbija mi się w żebro! To boli! - krzyknęłam. Chłopak się zmartwił i przesunął się w bok, siadając. Ja dalej się śmiałam. Usiadłam naprzeciwko niego. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie, po czym blondyn się odezwał.
   - Przepraszam.
   Milczałam przez chwilę. Nagle gwałtownie chwyciłam poduszkę leżącą za mną i uderzyłam chłopaka w ramię.
   - Przeprosiny przyjęte! - krzyknęłam. Zaczęłam okładać blondyna poduszką.
   - To nie fair! Ja nie mam niczego do obrony! - zaprotestował.
   - Mój pokój, ja żądzę! - odpowiedziałam przez śmiech. - Ty miałeś przewagę wczoraj, to teraz ja mam dzisiaj! - mówiąc to, zamachnęłam się poduszką. Ross zrobił sprawny unik. Wyszłoby mu to świetnie, gdyby nie zachwiał się na krawędzi łóżka i zleciał na podłogę. Wybuchnęłam śmiechem. Poczułam, że coś łapie mnie za kostkę. Chłopak pociągnął mnie i po chwili również wylądowałam na podłodze. - O nie! - krzyknęłam i ponownie zaczęłam swój atak. Blondyn również zaczął się śmiać.
   Po chwili chłopak chwycił mnie za nadgarstki, uniemożliwiając dalsze okładanie poduszką. Jęknęłam na znak protestu. Ross spojrzał mi w oczy uśmiechnięty, po czym obrócił się tak, że leżałam pod nim. Tym razem był o wiele bardziej delikatny, niż wcześniej.
   - Nie wiesz, z kim zadarłeś - powiedziała, a chłopak spojrzał na mnie, nic nie rozumieją, lecz dalej się śmiał. Ja popchnęłam stopą udo chłopaka tak, że ten stracił równowagę, po czym zarzucając mu nogę na plecy, przeturlałam się w bok. Teraz to on leżał pode mną. Usiadłam na nim okrakiem. - Przydały się lekcje samoobrony - zaśmiałam się.
    Ross spróbował się podnieść. Ja jednak oparłam ręce na jego ramionach i przeniosłam na nie ciężar ciała, uniemożliwiając mu wstanie. Chłopak kręcił się, ale ja nie dawałam za wygraną.
   Pchana emocjami zaczęłam powoli rozpinać koszulę blondyna, patrząc mu przy tym w oczy. Ross zamarł. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Speszyłam się.
   - Ej nie smuć się - powiedział blondyn.
   - Myślałam, że tego chcesz... - burknęłam, dalej siedząc na chłopaku. Chciałam zejść, lecz Ross chwycił mnie za udo, uniemożliwiając mi to.
   - Bo chce - odpowiedział pewnie. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. - Nie chce tylko, żebyś przez ten cały czas myślała o Rocky'm - rzucił. Chciałam coś odpowiedzieć, lecz chłopak mnie wyprzedził. - Wiem, że go kochasz.
   - Ale ciebie też kocham - powiedziałam szybko.
   - Na pewno? - spytał po chwili ciszy.
   - Oczywiście - odpowiedziałam pewnie. Pochyliłam się i pocałowałam umięśniony brzuch Rossa, tuż nad pępkiem, a później coraz wyżej. Chłopak napiął się pod wpływem dotyku moich ust. Uśmiechnęłam się. Podobało mi się to, że tak na niego działam. Po chwili przerwałam pieszczotę i zabrałam się do rozpinania koszuli Rossa, w czym wcześniej chłopak mi przeszkodził. Odpięłam ostatni guzik, a blondyn lekko się podniósł, żebym mogła zdjąć mu koszulę. Ponownie zaczęłam całować jego brzuch i klatkę piersiową, a później delikatnie ramiona. Widziałam jaką sprawia mu to przyjemność. Położyłam delikatnie rękę na piersi chłopaka, by poczuć, jak mocno bije jego serce.
   Zauważając pożądanie w oczach Rossa, uśmiechnęłam się tylko zadziornie. Namiętnie pocałowałam go w usta. Wiedziałam, że chłopak chce więcej, ale czy ja kochałam go na tyle, żeby mu się oddać?
   Ross nagle przerwał pocałunek i przeturlał się razem ze mną.
   - Teraz moja kolej - mruknął chłopak. Pochylił się nade mną, a brązowe miękkie włosy Rocky'ego delikatnie łaskotały moją twarz. Jego uśmiech na twarzy był bezcenny. Zaraz, zaraz, zaraz... Zamrugałam kilka razy oczami. To przecież Ross. Nie Rocky. Objęłam dłońmi szyję blondyna i przyciągnęłam go bliżej siebie. Chłopak roześmiał się. Ponownie pocałował mnie namiętnie. Nie przerywając, zabrałam się do ściągania koszulki. Wtedy coś usłyszałam. Zamarłam w bezruchu. Ross chyba też to usłyszał. Zszedł ze mnie i pomógł wstać mi z podłogi. Miał już wyjść, lecz złapałam go za rękę.
   - To może być ciocia - szepnęłam, gdy spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Poprawiłam koszulkę od pidżamy i zeszłam na dół, nakazując blondynowi zostać. Ostrożnie weszłam do kuchni.
   - Cześć, Nelly! Ty jeszcze w pidżamie? - spytała Mag, gdy tylko mnie zobaczyła. Odetchnęłam z ulgą, lecz zaraz dotarło do mnie, że przecież w moim pokoju siedzi Ross. Obejrzałam się zaniepokojona za siebie. - Co jest? - spytała ciocia, widząc jaka jestem spięta.
   - Nie... Nic... - powiedziałam tylko.
   - Widzę, że coś cie gryzie. Chcesz pogadać?
   - Na razie nie... - rzuciłam. Mag westchnęła.
   - Jak coś to będę w ogrodzie - oznajmiła i wyszła. Szybko odwróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach na górę. Przy ostatnim stopniu potknęłam się i poleciałam do przodu. Żołądek podskoczył mi do gardła. Byłam pewna, że upadnę na twarz, lecz wtedy ktoś mnie złapał.
   - Dziękuję - powiedziałam z wdzięcznością w głosie do Rossa. Ten tylko się uśmiechnął.
   - Nie ma za co - rzucił, podciągając mnie na nogi.
   - Ubieraj się! - krzyknęłam widząc chłopaka bez koszulki, lecz szybko zakryłam usta dłonią. Ross się roześmiał. Wrócił do pokoju po koszulkę i szybko ją na siebie wciągnął. Chwyciłam go za rękę i zeszliśmy powoli i cicho na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym pociągnęłam blondyna w stronę drzwi. Wyjrzałam przez okno. Cioci nigdzie nie było. Pewnie siedziała w różanym ogrodzie jak zwykle.
   - Może później się spotkamy? - spytał. Pokiwałam głową, na co chłopak się uśmiechnął. - I jeszcze kiedyś skończymy to, co zaczęliśmy - powiedział Ross, jeszcze bardziej się uśmiechając. Pocałował mnie szybko w policzek i wyszedł.
   - Wiem... - szepnęłam zamykając za chłopakiem drzwi. - Tego się boję.
   Przecież tego chciałaś. Sama to zaczęłaś. A teraz co? 


   Mimo mojego ciągłego stresu związanego z Rossem, dni mijały mi bardzo szybko. Nic się nie wydarzyło. Nie udało mi się później spotkać chłopaka. Zespół miał niezapowiedzianą próbę, ponieważ mieli zagrać koncert w LA. Zapraszali mnie, żebym zobaczyła próbę, ale miałam przeczucie, że Tally też tam będzie, a nie chciałam doprowadzić do kolejnej kłótni. Musiałam z nią pogadać, ale wolę zabrać się do tego trochę później, gdy szatynka trochę ochłonie. Poza tym cały czas myślałam tylko o wizycie blondyna. To było takie emocjonujące. Z jednej strony bardzo tego chciałam. W sumie sama to wszystko zaczęłam... Popchnięta emocjami. I tak wyszło.
   Te twoje emocje prawie doprowadziły cię do seksu z Rossem! 
   Z drugiej strony w głębi ducha cieszyłam się, że Mag nam przerwała. Fakt, że sama o tym nie wiedziała. Mimo że pragnęłam, żeby to się stało, to jednak dobrze, że do tego nie doszło.
   Jesteś walnięta. Sama to wszystko rozpoczęłaś! A teraz się cieszysz, że niczego nie było...
   Zastanawiając się nad tym wszystkim, po prostu nasuwała mi się jedna myśl - Rocky. W końcu sam powiedział 'Nelly' do Tally. Czy to coś znaczyło? Dla mnie tak, chociaż nie byłam do końca pewna co. Trudno mi było zapomnieć o osobie, którą tak bardzo kochałam. Nie można tego zrobić tak z dnia na dzień.
   Moje rozmyślenia przerwała piosenka I Want You Bad. Od razu odebrałam telefon.
   - Cześć.
   - Ross! - ożywiłam się, słysząc głos chłopaka. - Co jest?
   - Wiesz... - zaczął blondyn. - Tak myślałem... Może chciałabyś gdzieś dzisiaj ze mną wyskoczyć?- zaproponował chłopak.
   - I tak nie mam nic ciekawszego do roboty, więc czemu nie... - odpowiedziałam.
   - Będę za dwadzieścia minut! - powiedział, po czym się rozłączył. Wstałam z ławki w ogrodzie i ruszyłam na górę. Po chwili byłam już przebrana w białe rurki, które przysłała mi w tamtym tygodniu mama oraz do tego szarą koszulkę ze złotym napisem 'Never Say Never'. Później włożyłam swoje ukochane, czarne, znoszone trampki. Po chwili pod dom podjechał samochód, więc szybko wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na siedzenie pasażera. Blondyn od razu ruszył.
   Ku mojemu zdziwieniu skierowaliśmy się w stronę domu Lynch'ów. Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Ross wysiadł z auta i otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy razem do środka. Gdy tylko chłopak zamknął za mną drzwi, do moich oczu naleciało mnóstwo... konfetti? Tak. To zdecydowanie było konfetti.
   - Niespodzianka! - krzyknęło kilka osób na raz. Przede mną pojawiło się kilka osób, a konkretnie Rydel, Rocky, Ratliff, Mark, Stormie, Peter, Riker i Tally.
   - Co...? - jąkałam się. - O co chodzi?
   - Masz dzisiaj urodziny! - krzyknął Ell od razu. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. - Pomyśleliśmy, że zrobimy ci niespodziankę - wyjaśnił chłopak, uśmiechając się.
   - Ale jak to? - spytałam.
   - Tally powiedziała nam, że masz urodziny. Postanowiliśmy coś dla ciebie przyszykować - odpowiedziała Rydel. Spojrzałam na szatynkę stojącą nieco z tyłu. Uśmiechnęłam się do niej.
   - Dziękuję wam, ale nie trzeba było - powiedziałam. Spojrzałam przy tym na roześmianego Rocky'ego. Był taki wesoły.
   - Trzeba! W końcu to twoje święto - odezwał się Riker. Przyjrzałam się starszemu blondynowi.
   - Hej! Zdjęli ci gips! - krzyknęłam. Chłopak uśmiechnął się.
   - Kilka dni temu. Już jest dużo lepiej - powiedział blondyn wzruszając ramionami.
   - Chodźcie już, bo karkówka się przypala! - przerwał nam Mark,wskazując ogród. Wysypaliśmy się wszyscy na zewnątrz. Obok stał grill, na którym - tak jak mówił Mark - piekło się mięso. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Drzewa oraz krzewy obwieszone były białymi lampkami a do gałęzi poprzyczepiane były... kolorowe kulki papieru? Na to wyglądało. Efekt był niesamowity.
   - Tally! - zaczepiłam dziewczynę, gdy przechodziła obok mnie. - Dziękuję - powiedziałam tylko.
   - Nie ma za co - wzruszyła ramionami. - Wiesz... Po tym co się stało gadałam z Rocky'm... - zaczęła wyjaśniać. - I myślę, że nie ma sensu żebyśmy się kłóciły o coś, czego nie było. Teraz to widzę... - powiedziała. Przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że okłamuję samą siebie. Zastanawiałam się jednak, co takiego Rocky jej nagadał, po tym, jak pomylił jej imię z moim.
   Po chwili na stole wylądowały przeróżne rzeczy z grilla a także sałatka zrobiona przez Stormie. Bardzo jej się podobał pomysł z niespodzianką dla mnie, więc od razu wzięła się do roboty. Było to bardzo miłe. Po dobrym obiedzie, urządziliśmy sobie małe karaoke na zewnątrz. To była serio świetna zabawa. Nawet Mark wziął udział. Później puściliśmy sobie radio i rozmawialiśmy. Nie wiadomo kiedy słońce zaszło. Wtedy ozdoby na zewnątrz zrobiły piorunujące wrażenie.
   - Podoba się? - spytał Ross, obejmując mnie od tyłu i kładąc swój podbródek na moim ramieniu.
   - Bardzo - przyznałam.
   - Zapomnieliście o kimś? - rozległo się za nami pytanie. Błyskawicznie się odwróciłam.
   - Ryland! - krzyknęłam. Podbiegłam do chłopaka i objęłam go mocno. Po chwili odskoczyłam od najmłodszego Lynch'a i oblałam się rumieńcem. - Przepraszam...
   - Nic się nie stało - zaśmiał się chłopak. - Podoba mi się takie przywitanie - przyznał, a ja również się roześmiałam. - Ross do mnie zadzwonił więc pomyślałem, że przyjadę - wyjaśnił chłopak. Pokiwałam głową. - Nie mieliśmy szansy pogadać, ale teraz może trochę to nadrobimy - powiedział do mnie, puszczając oko. Uśmiechnęłam się.
   - RyRy! - krzyknęła Rydel na widok młodszego brata. Podeszła do nas. - Fajnie, że jesteś.
   Stałam tak przy rodzeństwie, gdy nagle ktoś złapał mnie w biodrach. Ross odciągnął mnie od nich i obrócił przodem do siebie. Delikatnie mnie pocałował. Złapałam go za szyję, lecz szybko się opanowałam.
   - Ross... - zaczęłam. Blondyn spojrzał w moje oczy.
   - Dlaczego nie mogą wiedzieć? - spytał mnie chłopak.
   - Nie że nie mogą. Po prostu...
   - Nie chcesz, żeby Rocky to widział - skończył za mnie.
   - To nie tak - rzuciłam tylko.
   - A jak? - spytał mnie. - Przecież wiem, że bardzo go kochałaś. Mnie też nie możesz tak pokochać?
   - Ale ja ciebie kocham - powiedziałam pewnie. Przysunęłam się do chłopaka i mocno go pocałowałam. Wplątałam ręce w jego miękkie włosy, a on złapał mnie w pasie. Chciałam mu tym pokazać, że mi na nim zależy. Że nie jest mi obojętny. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Wtedy rozległy się brawa. Rozejrzałam się. Wszyscy nam się przypatrywali. Oblałam się rumieńcem, a Ross się roześmiał. Nie widziałam tylko Rocky'ego. Serce zaczęło mi bić mocniej. Pewnie widział. A blondyn miał rację. Chodziło o to, żeby brunet tego nie widział.
   Rzuciłam do Rossa coś o łazience i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym instynktownie skierowałam się w stronę pokoju Rocky'ego. Otworzyłam drzwi powoli.
   - Cześć... - burknął brunet, wpatrując się w ścianę.
   - Co jest? - spytałam, chociaż domyślałam się, o co chodziło.
   - Po co pytasz? Właściwie po co tutaj przyszłaś? Idź do Rossa, na urodziny...
   - O co ci chodzi? - spytałam, trochę zdenerwowana.
   - Dlaczego z nim jesteś? - rzucił tylko Rocky, po chwili ciszy.
   - Nie rozumiem, o co ci teraz chodzi.
   - O ciebie i o Rossa! - wyjaśnił brunet. - Myślałem, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. Że mnie kochasz - burknął Rocky.
   - Więc ty masz prawo do szczęścia z Tally, a ja nie? Nie mogę być z Rossem? Ty jesteś zazdrosny i tyle! Przyznaj, że jej nie kochasz.
   - Ja ją kocham - powiedział pewnie Rocky.
   - A ja kocham Rossa - rzuciłam tylko. Skierowałam się do wyjścia, lecz brunet mnie zatrzymał. Chwycił mnie za rękę i poprowadził na łóżko. Usiadł na nim, a ja obok niego.
   - Chcesz znać prawdę? - spytał. Pokiwałam głową. - Prawda jest taka, że nie zapomniałem o tobie. Że czasami nie śpię po nocach, zastanawiając się, czy mogę cię jeszcze odzyskać. Czy nie jest za późno. Prawda jest taka, że jesteś pierwszą dziewczyną, którą traktowałem tak poważnie. Która zawróciła mi w głowie - mówił Rocky. - Nadal o tobie pamiętam - zakończył.  Z każdym słowem czułam, jak coś we mnie odżywa. Ta przepaść dzieląca nas się kurczyła. Chciałam kochać i być kochana. Właśnie przez Rocky'ego.
   - Problem w tym... - zaczęłam ze łzami w oczach. - Problem w tym, że jest już trochę za późno... - powiedziałam, po czym wstałam i wyszłam z pokoju.


________________

Cześć!
Przepraszam, że rozdział jest tak późno. Mam ostatnio problemy z internetem i jeszcze blog coś mi się zacina. Ciężko mi się dodaje rozdziały, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie.Jeszcze laptop był w naprawie i musiałam rozdział pisać od początku, bo wszystko mi się usunęło.Macie tutaj 24 rozdział ^^ Nie wiem, czy wam się spodoba czy nie. Ja nie zaliczam go do jakoś nie wiadomo jak udanych, ale może wy stwierdzicie inaczej. Piszcie komentarze i - jeśli macie - zadawajcie pytania. To chyba tyle, więc do zobaczenia w następnym poście ;)

PS Dzisiaj można na Nickelodeon o 20 zobaczyć KCA po polsku ♥ Kto ogląda??

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 23 - Nadzieja cz.2


ROZDZIAŁ 23

NADZIEJA cz. 2


   - Rusz się, Ratliff! - poganiał przyjaciela Ross. - Fale są świetne! A jak będziemy się tak grzebać, to już miną.
   - Wyluzuj blondi - rzucił brunet, czochrając włosy przyjaciela. Młodszy chłopak zmierzył go groźnym spojrzeniem, po czym rzucił torby na chodnik i zaczął gonić starszego. Ten również pozbył się szybko ciężaru i pobiegł pomiędzy stoiskami, uciekając przed Rossem.
   - Jak dzieci... - skomentowała cicho Rydel.
   - Bawicie się beze mnie? - spytał Rocky i pobiegł za chłopakami, zostawiając mi, Rydel i Tally wszystkie rzeczy. Teraz byłyśmy już wściekłe. A przynajmniej ja i druga blondynka, ponieważ dziewczyna Rocky'ego się śmiała i obserwowała biegających w kółko braci. Zmierzyłyśmy ją wzrokiem.
   - Może ty przynajmniej nam pomożesz? - spytała Rydel, robiąc wyniosłą minę. Tally machnęła ręką, lecz widząc spojrzenie blondynki, chwyciła kilka dodatkowych rzeczy. - Deski zostawimy chłopakom - oznajmiła Delly. Obładowana ruszyła w stronę plaży. Ja również chwyciłam kilka rzeczy i poszłam za nią. Tally jednak nigdzie się nie śpieszyło. Nie wiem dlaczego, ale zdenerwowało mnie to. Starałam się jednak nic nie mówić.
   Rydel długo szukała odpowiedniego miejsca. Było to trudne, ponieważ ludzi na plaży było dzisiaj naprawdę sporo. Po pewnym czasie byłyśmy już jednak rozłożone.
   - Idę zobaczyć, co się tam dzieje i zaraz wracam - oznajmiła Tally, po czym zostawiła niedbale rzeczy i poszła w stronę, gdzie zostawiłyśmy chłopaków.
   - Nie wkurza cie ona? - spytała Rydel, gdy szatynka już odeszła.
   - Teraz trochę tak. Ale Tally jest spoko - rzuciłam tylko, wzruszając ramionami. - Zmieniła się, gdy zaczęła chodzić z Rocky'm.
   Po chwili dołączyli do nas bracia i Ratliff. Blondynka od razu zerwała się na nogi.
   - Co wy sobie myślicie? Jesteście dziecinni. I oczywiście jesteście idiotami. Dorośli... - parsknęła blondynka.
   - Wyluzu... - zaczął tak jak wcześniej Ratliff.
   - Nie mów do mnie blondi - przerwała mu Rydel, przez zaciśnięte zęby. Ell podniósł ręce w obronnym geście. Patrząc na to wszystko, chciało mi się śmiać, że tak podkulają ogony ze strachu przed Rydel. Nie mogąc wytrzymać, zachichotałam. Wszyscy przenieśli na mnie wzrok, a ja (tak samo jak Ratliff) podniosłam ręce. Chłopcy się zaśmiali. Spojrzałam na Rocky'ego. W jego czekoladowe, wesołe oczy.
   Rydel. Cały czas jej głos w mojej podświadomości, ale w ogóle nie zwracałam na niego uwagi. Wyłapywałam pojedyncze słowa. Dziecinne. Zostawiliście same. Idioci... Dopiero teraz odkryła, że nimi są? Na tą myśl, uśmiechnęłam się. Nie trwało to jednak długo. Moją głowę zaprzątało coś zupełnie innego, a tym ,,czymś'' był Rocky. Śmiał się cały czas z całej tej sytuacji. Jak zwykle nie brał tego na poważnie. I jeszcze Tally. Broniła braci i Ella? Po co? Przecież i tak oberwie im się od Rydel. To nie ma sensu. Ona chyba ich w ogóle nie zna. A może zna, tylko jest za bardzo w nich wpatrzona...
   Nie, nie, nie! Przecież Tally to dziewczyna Rocky'ego. I fanka R5 - nasunęło mi się od razu. Nie. Przecież to nic dziwnego, że broni swojego chłopaka. Prawda...?
   - Już bez spiny! - krzyknął nagle Ross, wyrywając mnie z zamyślenia. - Chodźmy się trochę pobawić, surfować...
   - Blondi ma racje - przytaknął Ell. Młodszy chłopak ponownie zmierzył groźnym wzrokiem bruneta, lecz tym razem powstrzymał się od pogoni, na co starszy zareagował uśmiechem.
   - Właśnie. Ross dobrze mówi - przytaknął bratu Rocky. - Przyjechaliśmy się tutaj bawić, a nie po to, żebyś prawiła nam kazania.
   - Dokładnie! - krzyknął Ross. - Idziemy! - rzucił blondyn, po czym zdjął koszulkę i pobiegł do wody. To samo zrobili Rocky i Ell. Rydel patrzyła na to naburmuszona. Poklepałam miejsce obok siebie na kocu, a blondynka usiadła obok mnie. Tally rozłożyła sobie osobny koc, po czym posmarowała się kremem do opalania. Ułożyła się na wygodnie.
   - Słuchaj... - zaczęłam szeptem. - A jak w Peter'em? - spytałam naprawdę ciekawa. Blondynka uśmiechnęła się.
   - Gadałam z nim, ale...
   - Ale...? - powiedziałam niecierpliwie, gdy dziewczyna umilkła.
   - Nie wiem, czy jestem gotowa na chłopaka - Rydel wzruszyła ramionami.
   - Jak to? - spytała zaskoczona. - Przecież go lubisz!
   - Lubię go jak na pierwszy rzut oka - poprawiła mnie. - Nie znam go...
   - Już o tym rozmawiałyśmy - przypomniałam z westchnieniem. - Dlaczego się z nim nie umówiłaś?
   - Umówiłam... - mruknęła blondynka. Wytrzeszczyłam na nią oczy, a później uśmiechnęłam.
   - Dlaczego od razu nie mówiłaś! - spytałam. Udawałam oburzenie, ale Rydel wiedziała, że się ciesze. Tak było. Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu, chwycił w biodrach i podniósł na nogi. Zaskoczona spojrzałam na Rydel. Ta tylko uśmiechnęła się. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Rossa. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, po czym nagle chwycił mnie za kolana i przerzucił sobie przez ramie. Pisnęłam zaskoczona, na znak protestu.
   - Puszczaj! - krzyknęłam przez śmiech. - Ross! - blondyn tylko się roześmiał. Uderzyłam lekko chłopaka kilka razy pięściami w plecy, lecz ten nic sobie z tego nie zrobił. Ludzie, których mijaliśmy, przyglądali się nam zaciekawieni i rozbawieni. - Zostaw! - krzyknęłam ponownie.
   - Jak chcesz... - mruknął chłopak, po czym ściągnął mnie z ramienia. Pisnęłam, wpadając do wody. Ross roześmiał się jeszcze bardziej. Po chwili wyciągnął mnie z powrotem i postawił na nogi. Blondyn zbliżył się do mnie. Rozejrzałam się. Rydel oczywiście nam się przyglądała. Nigdzie nie widziałam jednak Rocky'ego i Ella.
   - Nelly... - zaczął, lecz nie wiedział, co dalej. - Ja ciebie kocham. Zawróciłaś mi w głowie od chwili, gdy spotkaliśmy się w pizzeri. Byłaś zupełnie inna. Wyluzowana, roześmiana... Nie próbowałaś się nam podlizać, czy zaimponować.
   - Zawróciłam ci w głowie tak bardzo, że chciałeś mnie utopić? - rzuciłam rozbawiona, a chłopak się roześmiał. - Do czego zmierzasz? - spytałam po chwili cicho. Spoglądając w brązowe oczy blondyna, serce przyśpieszyło swoje bicie. Domyślałam się oczywiście, do czego to wszystko prowadzi.
   - Czujesz to samo co ja? - spytał pewnie. Widziałam nadzieję, malującą się na jego twarzy. Czy tego chciałam? Być z Rossem? Czy go naprawdę kochałam? Nie czułam się przy nim jak przy Rocky'm, ale musiałam przyznać, że jest on dla mnie ważniejszy, niż na przykład Riker. Był kimś więcej niż przyjacielem, lecz kimś zupełnie innym, niż był dla mnie Rocky.
   - Tak, Ross - odpowiedziałam cicho. Blondyn uśmiechnął się do mnie szeroko. Wiedziałam, że przymierza się do pocałunku. Ja jednak byłam szybsza. Po chwili błyskawicznie się pochyliłam i ochlapałam Rossa wodą w twarz. Blondyn zrobił urażoną minę, po czym również się schylił.
   - Robicie wodną bitwę beze mnie!? - krzyknął Rocky, biegnąc w naszym kierunku. - Wy robicie wszystko beze mnie! - rzucił, udawając złość i mocno ochlapał młodszego brata. Ten odpowiedział brunetowi tym samym. Po chwili obaj spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a ja wiedziałam już, co się dzieje. Rzuciłam się do ucieczki. Oczywiście w wodzie było to znacznie trudniejsze. Poza tym, braci było dwóch, a ja tylko jedna. Po chwili jeden z chłopaków zaczął swój wodny atak. Próbowałam dalej uciekać, lecz nagle poczułam, jak czyjeś silne dłonie oplatają mnie od tyłu, unieruchamiając przy tym ręce. Moje stopy oderwały się od ziemi. Zaczęłam się rzucać, chcąc oswobodzić się z uścisku. Wiedząc, że to i tak na nic, roześmiałam się. Byłam naprawdę szczęśliwa. Obaj chłopacy również zaczęli się śmiać.
   Nagle jeden z trzymających mnie braci, postawił mnie na nogi, a ja błyskawicznie się odwróciłam. Serce mi zamarło, gdy stanęłam twarzą w twarz z Rocky'm. Spojrzałam w jego roześmiane, czekoladowe oczy. Uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że świat nagle zwolnił. Jakby czas się zatrzymał. Wszystko do mnie wróciło. Wspólne wyjście na plaże, dotyk bruneta dłoni na moich, podczas nauki gry na gitarze, pocałunek... Wszystko. Miałam ochotę go przytulić. Pocałować. Jakby nasze rozstanie nie miało miejsca.
   Uświadamiając sobie, że wszyscy z Lynch'ów się nam przyglądają, odsunęłam się. Ross zamarł z ręką w wodzie, a idąca w naszą stronę Rydel zatrzymała się przy brzegu. Zauważyłam również Ella, który z osłupiałym wyrazem twarzy wypuścił z rąk loda z bitą śmietaną. Wtedy zobaczyłam Tally. Podniosła się na równe nogi. Byłam pewna, że jest wściekła. Na taką wyglądała nawet z daleka. Ja dalej się uśmiechałam. Próbowałam przestać, ale nie mogłam. Podbiegła do nas w tempie błyskawicy.
   - Co ty sobie myślisz? - krzyknęła do mnie. Dalej nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Byłam w dobrym humorze i czułam się naprawdę szczęśliwa. Tally nie mogła tego zepsuć. - Jak możesz podrywać  m o j e g o  chłopaka? - spytała, a jej błękitne oczy pociemniały. Wyglądały teraz jak burzowa chmura.
   - Ja go wcale nie podrywałam - broniłam się. Szatynka zmierzyła mnie wzrokiem. Durny uśmiech... - Tally, przestań. My się tylko wygłupialiśmy.
   - Wygłupialiśmy... - powtórzyła kpiąco dziewczyna. - Jesteś wredną suką i tyle! - krzyknęła. Zabolało.
   - Nie mów tak to niej! - podniósł głos Ross, stając w mojej obronie. Zasłonił mnie lekko ramieniem, jakby to miało w czymś pomóc.
   - Miałaś swoją szansę! - mówiła dalej Tally. - Więc czego teraz chcesz?
   - Uspokój się - powiedziała spokojnie Rydel, podchodząc do nas. Przez całą tą kłótnię zwróciliśmy na siebie uwagę nie jednej osoby. Nie uśmiechało mi się to, bo nie lubiłam być w centrum uwagi. Poza tym Lynch'owie są sławni, więc całe to zamieszanie szybko mogło pojawić się w gazetach. Tego nie chciałam jeszcze bardziej. W końcu ciocia Mag nie wie, że się z nimi cały czas spotykam i nie miałam ochoty myśleć, co by się stało, gdyby się dowiedziała. - Możemy się nie kłócić? A przynajmniej nie tutaj...
   - Dlaczego? - spytała sarkastycznie szatynka. - Boicie się, że wszyscy się dowiedzą, jaką macie kłamliwą przyjaciółeczkę? Niby się z wami zadaje, bo was lubi, a tak naprawdę chce was wykorzystać...
   - A ty po co tutaj jesteś? - spytał Ross, przerywając dziewczynie. Szatynka prychnęła tylko.
   - Tally... Ja serio nie chciałam... - powiedziałam słabo. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. - Przecież wiesz, że ja i Rocky tylko się przyjaźnimy.
   - Teraz tak - zakpiła dziewczyna. - Ale czy się nie spotykaliście? Chyba tak. Więc teraz chcesz to wykorzystać, żebym ja wyszła na idiotkę?
   - Przecież Nelly niczego takiego nie chciała zrobić! - odezwała się Rydel. - Skoro w to wierzysz, to jej nie znasz - stwierdziła. To prawda. Nie byłabym to czegoś takiego zdolna. Byłam za wrażliwa i zbyt nieśmiała.
   - Nel nie mogłaby czegoś takiego zrobić! Jest empatyczna, a to znaczy, że liczy się z uczuciami innych - poparł Ross Rydel.
   - Oczywiście - parsknęła Tally. - Więc wychodzi na to, że ja jestem ta zła, tak? - spytała coraz bardziej zdenerwowana.
   - Tally, przecież wiesz, że mnie i Nelly nic już nie łączy! - wtrącił się Rocky.
   - Jeszcze jej bronisz!? - szatynka spojrzała na swojego chłopaka wielkimi oczami, które dalej miały ciemny, burzowy kolor.
   - Serio powinniśmy się uspokoić. Zaraz może zjawić się masa dziennikarzy, jeśli już gdzieś tutaj nie są... - powiedział Ratliff, podchodząc do całego naszego towarzystwa. Położył rękę na ramieniu Tally, na co ta spojrzała na nią jak na zdechłego karalucha.
   - I co z tego? - spytała wściekła dziewczyna. - Nelly to zwykła suka i teraz to wiem. Jest taka sama, jak jej kuzynka...
   - Przestańcie wszyscy! - krzyknął nagle Rocky, przerywając wypowiedź Tally. Miałam już łzy w oczach. Jedno słowo więcej, a bym się rozryczała. Nie wiem, dlaczego tak bardzo ufałam Tally, zamiast uwierzyć swojej kuzynce. Miała rację. A może to tylko przez tą całą sytuację? Chciałam w to wierzyć. Bardzo przywiązałam się to Tally. Ona mi pomogła.
   Obraz już rozmazywał mi się przed oczami. Ratliff rzucił coś do Rocky'ego. Ten chwycił szatynkę za rękę. Dziewczyna spojrzała na niego tylko i nic nie mówiąc odeszli. Ell od razu chwycił mnie w ramiona. Przytuliłam go mocno, zalewając się łzami. Brunet odprowadził mnie na koc.
   - Nie płacz mała. Nie przejmuj się nią - próbował pocieszyć mnie Ratliff. Chwycił delikatnie moją brodę i podniósł moją głowę to góry tak, żebym na niego spojrzała. - Masz nas.
   - Nie przejmuję się Tally... - powiedziałam słabo. - Przejmuję się jej słowami, bo to one zawsze najbardziej bolą. I prawda jest taka, że zawsze bierzemy je pod uwagę. Jak bardzo byśmy się starali tego nie robić, to i tak to zrobimy.
   Na te słowa, Ratliff spojrzał na mnie zdziwiony, a po chwili się uśmiechnął.
   - Nie wiedziałem, że mam do czynienia z tak mądrą blondynką - rzucił, siadając obok mnie.
   - Sugerujesz, że większość blondynek, które spotkałeś są głupie? Czy że ja jestem jakaś wyjątkowo mądra? - spytałam. Chłopak roześmiał się. Po chwili doszedł do nas Ross, a za nim Rydel. Poszli za Rocky'm. Nie wiem po co, ale nie obchodziło mnie to teraz.
   - Jak tam? - rzucił blondyn. Nie wiem, do kogo było skierowane pytanie, więc tylko pokiwałam głową.
   - Mam jednak wielkiego pecha... - westchnęłam, po czym wstałam z koca. Ratliff zrobił to samo, a Rydel i Ross gotowi byli żeby ruszyć za mną. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to rozśmieszyło. Nie roześmiałam się jednak. Po części nie byłam w humorze. Z drugiej strony to, co się wydarzyło, napełniło mnie głupią nadzieją. Poczułam to, co czułam tylko przy Rocky'm. Wróciły wszystkie wspomnienia. Coś, co próbowałam od siebie odsunąć. Tylko brunet mógł doprowadzić mnie do takiego stanu. Mimo że miał dziewczynę (na dodatek moją przyjaciółkę, a może... eks przyjaciółkę?) to cały czas chodziło za mnę idiotyczne wrażenie, że dalej możemy ze sobą być. - Sama - rzuciłam tylko, po czym ruszyłam w stronę licznych stoisk. Zebrało mi się na płacz. Przecież to nie możliwe. Spotyka się teraz z Tally, a ja sama z niego zrezygnowałam.
   Pomiędzy stoiskami mignęła mi czarna burza kręconych włosów. To musiała być Tally. Obok niej stał Rocky. Coś do niej mówił. Podeszłam bliżej. Stanęłam sobie z boku tak, żeby mnie nie zobaczyli. Dziwnie się czułam podsłuchując ich rozmowę. Zaraz jednak sobie uświadomiłam, że to nie pierwszy raz, kiedy to robię.
   - Dlaczego to zrobiłaś? Przecież wiesz, że ja i ona już ze sobą nie chodzimy! - powiedział zdenerwowany brunet.
   - Jasne - rzuciła kpiąco szatynka. - Widziałam chyba, co zrobiłeś! Nie jestem ani ślepa, ani nie jestem idiotką.
   - Już to mówiłaś... - burknął Rocky. - A ja już mówiłem ci, że nic mnie z Nelly nie łączy! - powiedział głośniej. - Nie wiem, dlaczego jesteś taka zazdrosna. Tylko się wygłupialiśmy!
   - Wygłupiałeś się, gdy ganiałeś się jak dziecko pomiędzy straganami. Wygłupiałeś się, gdy robiliście z Rossem tą waszą bitwę wodną. Ale  t o  nie były wygłupy!
   - Przestań. Przecież...
   - Widziałam, jak na nią patrzysz! - przerwała mu dziewczyna. - Myślisz, że nie zauważyłam? - spytała już łagodniej.
   - Tally... - zaczął słabo brunet. - Ile razy mam ci mówić? Nie chce być z Nelly. Tylko z tobą.
   - Na pewno?
   - Tak - odpowiedział pewnie Rocky. - Nelly... Kocham cię.
   Na te słowa serce mi zamarło. Tally chyba tak samo. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i uciekła, a Rocky pognał za nią. Ja tym czasem stałam jak wryta. Nie mogłam się poruszyć. W końcu zniknęły łzy, a ich miejsce zastąpił uśmiech.
   Ale, ale, ale... Przecież chodziłam teraz z Rossem, tak? Wyznał mi miłość, a ja... Też to zrobiłam. Nie mogłam tak.
   Mimo tej myśli, ruszyłam z powrotem w kierunku plaży, z kiełkującą nadzieją.

________________

Cześć ;)
I oto jest! Nowy rozdział, a właściwie kontynuacja poprzedniego. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piszcie komentarze. I przepraszam was, ale rozdziały mogą się pojawiać teraz trochę rzadziej, bo po 1 - mam coraz więcej nauki, a egzamin z panina się zbliża :/ A po drugie - mój internet strasznie mi zamula i po prostu nie mogę dodawać rozdziałów, bo albo go nie mam, albo mi się tak zacina, że nie mogę nic włączyć. Więc już tak ostrzegam. I to chyba tyle ^^ Więc do zobaczenia ;)

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 23 - Nadzieja

ROZDZIAŁ 23

NADZIEJA


   Otworzyłam oczy, lecz zobaczywszy jaskrawy blask wpadający przez okno, od razu je zamknęłam. Leżałam nie poruszając się. Słyszałam jakieś głosy, ale przyciszało je mocne łupanie w moją głowę. Dlaczego tak strasznie mnie bolała...? Złapałam się za nią, jakby to mogło złagodzić ostre kłucie. Nic. Jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Jeszcze tak wcześnie.
   O dziwo pamiętałam większą część wieczoru. Byłyśmy na imprezie ponad dwie godziny. To nie było tak dużo. Zapamiętałam rudowłosą Amę, głośną muzykę, mnóstwo ludzi, alkohol i... Tayler'a. Co ja najlepszego zrobiłam? Ale ze mnie idiotka. Całowałam się z nieznajomym chłopakiem. Znaczy znajomym, ale tak nie do końca. Może inaczej - całowałam się z dopiero co poznanym chłopakiem! Mało tego! On mnie pożądał, a ja... Ja też bym nie pogardziła. Chociaż trzeba było przyznać, że to do mnie nie podobne. Ale przecież bardzo się zmieniłam przez te miesiące. I poznałam kilka osób, które się do tego przyczyniły. Na przykład Rocky... Przez niego stałam się bardziej śmiała i nauczyłam okazywać uczucia. Może nie tak bardzo, ale zrobiłam postęp. Sarah pokazała, że w życiu coś się dzieje. Nie musi być ono nudne. Peter... Peter! Powiedziałam mu, że Rydel go lubi! Ona mnie zabije. Nie powinnam tego robić.
   Głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej. Muszę wziąć jakąś aspirynę - pomyślałam i zsunęłam się z łóżka. Stanęłam chwiejnie na nogach, lecz po kilku sekundach wszystko wróciło do normy. Ruszyłam do drzwi. Gdy tylko wyszłam za próg, usłyszałam wyraźną rozmowę, lecz dalej zakłócaną ostrym bólem głowy. Ruszyłam w stronę kuchni. Dom Lynch'ów był ożywiony. Doszłam do salonu, gdy zobaczyłam Rydel i Rocky'ego.
   - To po co ją tam zabierałaś? - spytał rozdrażniony brunet. - Nie znasz Nelly? Imprezy nie są dla niej. Poza tym mogło jej się coś stać! Tam było mnóstwo ludzi.
   - Powtarzam jeszcze jeden raz. To ona mnie tam zabrała! Poza tym nie miałam pojęcia, że się upije. Że się napije alkoholu! - wykłócała się Rydel.
   - Ale to zrobiła. Mogło jej się coś stać - powtórzył Rocky.
   - Dlaczego tak bardzo jej teraz bronisz? I tak wyżywasz się na mnie? - spytała blondynka spokojniej. - Kochasz ją, prawda?
   Na te słowa, zamarłam. Nie mogli mnie jednak teraz zobaczyć. Dyskretnie wycofałam się za zakręt.
   - Jestem z inną dziewczyną - odpowiedział tylko. Zapadła cisza. Mogłabym przysiąc, że Rydel pytająco unosi brwi, a odpowiedź chłopaka mnie upewniła. - No wiesz... Z Tarą. Nie. Z... z... - próbował sobie przypomnieć brunet.
   - Tally - podsunęła blondynka.
   - No właśnie! - krzyknął Rocky. - I jestem szczęśliwy.
   - Jesteś szczęśliwy z osobą, której nie pamiętasz imienia? - spytała Rydel kpiąco. - Nie oszukuj mnie. Poza tym Nelly też nie jest szczęśliwa. Tęskni za tobą.
   - Ale ja jestem szczęśliwy - powtórzył pewny siebie brunet. Rydel westchnęła.
   - Teraz oszukujesz i mnie, i samego siebie - rzuciła i wyszła z pomieszczenia.
   Odczekałam kilka minut, po czym weszłam do salonu. Starałam zachować się tak, jakbym nie słyszała ich rozmowy. Zobaczyłam Rocky'ego siedzącego na kanapie.
   - Cześć - burknął chłopak, gdy mnie zobaczył. - Jak się czujesz? Widzę, że impreza była niezła - dodał rozbawiony.
   - Bardzo śmieszne - rzuciłam tylko i wystawiłam do bruneta język. Było to takie dziecinne, ale... Rocky'emu to nie przeszkadzało. Roześmiał się tylko. - Macie może jakąś aspirynę? - spytałam.
   - Tak. Rydel jest w kuchni, to ci da - rzucił, zatapiając się we własnych myślach.
   - A tobie dzisiaj co? Jesteś nieobecny - stwierdziłam. Domyślałam się, że chodziło o tą rozmowę. Dziwie było siedzieć z Rocky'm, wiedzieć o co chodzi i mieć tą świadomość, że... Ona dalej mnie kocha? A przynajmniej o mnie myśli.
   - Nie ważne... - burknął tylko i przyjrzał mi się. - Cały czas ta koszula? - spytał z lekkim uśmiechem, lecz po chwili się do pozbył.
   - Tak - przytaknęłam. - Wzięłam ją wczoraj sobie z szafki w łazience. No wiesz... Tam gdzie ją zostawiliśmy - wyjaśniłam. Chłopak uśmiechnął się ponownie i znowu szybko się tego pozbył. Na ten widok, serce mi zamarło. Kiedyś ten uśmiech przeznaczony był dla mnie. Teraz już dla Tally... - Idę po aspirynę - rzuciłam szybko i weszłam do kuchni.
   - O! Już się obudziłaś - powiedziała Rydel. Wiedziałam, że jest zła.
   - Delly... - zaczęłam. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie powinnam... W sumie niczego.
   - No nie powinnaś... - przytaknęła. - Zachowałaś się mało dojrzale - powiedziała dziewczyna, co przypominało mi matkę zganiającą swoje niesforne dziecko. Poczułam się dziwnie. Wiedziałam jednak, że ma racje. Powinnam trochę myśleć. Na szczęście nie wiedziała na temat Tayler'a.
   - Wiem... - wlepiłam wzrok w podłogę.
   - No ale nie mogę się na ciebie gniewać - rzuciła radośnie dziewczyna. - Poznałam wielu fajnych ludzi. Świetnie się bawiłam - powiedziała, a ja przytuliłam ją mocno.
   - Dzięki - wyszeptałam. - A teraz... - zaczęłam odsuwając się od niej. - Macie może jakąś aspirynę? Głowa mi zaraz wybuchnie - powiedziałam, na co blondynka się roześmiała. Wyciągnęła z szafeczki dwie tabletki i podała mi je razem ze szklanką wody. Łyknęłam od razu.
   - Idź się jeszcze prześpij - zagoniła mnie Rydel. Odprowadziła mnie do pokoju. Nocowałam u Rikera. Ten natomiast przeniósł się do Rossa. Blondynka stwierdziła, że potrzebuję trochę ciszy. Rzuciłam się na łóżko. Dziewczyna zamknęła za mną drzwi i wyszła. Ja po chwili zasnęłam.


   Środek nocy. Wtedy właśnie obudziłam się ponownie. Dom spowity był ciemnością i ciszą. Jak mocno bym się starała to i tak nie mogłam zasnąć. Westchnęłam i wysunęłam się spod kołdry. Wstałam. Czułam się dużo lepiej. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Strasznie chciało mi się pić, więc skierowałam się do kuchni. Weszłam do salonu i zatrzymałam się gwałtownie. Telewizor był włączony, a na kanapie siedział Ross. Leciało jakieś tandetne romansidło.
   - Naprawdę coś takiego oglądasz? - spytałam po kilku minutach z uśmieszkiem na twarzy. Chłopak podskoczył na miejscu i obejrzał się zdezorientowany.
   - Czasami... - burknął pod nosem i wrócił do oglądania. Poszłam do kuchni i wróciłam ze szklanką wody, którą szybko wypiłam. Przysiadłam się do blondyna. - A ty dlaczego nie śpisz? - spytał, odwracając wzrok od filmu.
   - Obudziłam się i już nie jestem wcale zmęczona. Pewnie przez to, że spałam przed cały dzień...
   Blondyn roześmiał się.
   - A ty? Zawsze oglądasz romansidła, gdy wszyscy śpią? - spytałam rozbawiona.
   - Nie - zaprzeczył. - Chociaż może... - dorzucił, a ja parsknęłam śmiechem. - Po prostu w dzień nie mam czasu i...
   - ...nikt poza tobą i Rydel nie chce tego oglądać - dokończyłam. Chłopak przewrócił oczami, na co znowu się zaśmiałam. Nastała cisza, w czasie której oglądaliśmy niezwykle romantyczną scenę.
   - Dlaczego się z nami zadajesz? - spytał mnie nagle blondyn.
   - O co ci teraz chodzi, Ross? - odpowiedziałam pytaniem, speszona.
   - Kiedyś Riker poznał dziewczynę, fankę - poprawił się - która go tylko wykorzystała. Nie wiem, dlaczego był teraz taki ufny wobec ciebie.
   - Uważasz, że chce was tylko wykorzystać, tak jak ta dziewczyna i sobie odejść? Mylisz się. Nie jestem taka - odpowiedziałam tylko. - Poza tym uważam was za przyjaciół.
   - Na początku... Nie wiedziałem, co o tobie myśleć - przyznał chłopak. - Wydawałaś mi się taka do niej podobna. Z dnia na dzień zaczęłaś się z nami zadawać. Ale Riker ci zaufał, więc ja też.
   Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Musiałam się później spytać Rikera o to, co się stało wcześniej z tą fanką.
   - Wiesz... - zaczęłam ostrożnie. - Jakby nie patrzeć to dzięki Rikerowi trafiłam do szpitala. To, że później jakoś chciał mi to zrekompensować, to nie moja wina. A gdy się zaprzyjaźniliśmy... - urwałam.
   Blondyn przysunął się do mnie. Spojrzał mi w oczy.
   - Nie wiem, co bym zrobił, gdyby się okazało, że jesteś taka sama - powiedział. Przysunął się tak blisko, że stykaliśmy się nosami. Wpatrywałam się w niego uważnie. Chciałam go pocałować? Tak. Ale czy mogłam? Ja dalej czułam coś więcej do Rocky'ego. Nie byliśmy razem, to prawda, ale... Brunet był dla mnie ważniejszy niż Ross.
   Odsunęłam się trochę od chłopaka.
   - Co jest? - spytał speszony blondyn. Nie odpowiedziałam. Jak miałam mu to wyjaśnić? Tak prosto z mostu? Nie potrafiłam. Nie tak jak Rydel. Nie odważyłabym się tego zrobić. Byłam zbyt nieśmiała i nie chciałam skrzywdzić chłopaka. Jednak dając mu nadzieję, później będzie tylko gorzej. Ross ponownie się do mnie przysunął. Zastygłam w bezruchu. Nie wytrzymałam. Chciałam tego. Pragnęłam. Nie tak, jak było z Rocky'm, ale... Po prostu pragnęłam. Pocałowałam chłopaka delikatnie, opierając swoje ręce na jego biodrach. Chłopak jakby się spodziewał, że to zrobię. Odwzajemnił pocałunek, lecz namiętniej. Nie wiedziałam, ile to trwało. Po prostu po pewnym czasie odsunęliśmy się od siebie. Byłam pewna, że jestem cała czerwona. Blondyn też taki był. Uśmiechnęłam się na ten widok.
   - Cześć... - rozległo się za nami, a ja błyskawicznie się odwróciłam, jeszcze bardziej odsuwając się od chłopaka. W drzwiach stał Riker. - Nie przeszkadzam? - spytał skrępowany. Na moich policzkach pojawił się gorący rumieniec. Byłam ciekawa, co starszy chłopak dokładnie widział. Jak się całowaliśmy? Mam nadzieję, że nie. Jednak coś mi podpowiadało, że zobaczył nasz pocałunek. A jeśli nie, to przynajmniej się go domyślał.
   - Nie, nie - odpowiedziałam szybko. - Siadaj.
   Starszy blondyn przykuśtykał do kanapy i ciężko na niej usiadł.
   - Co was tak dzisiaj wzięło na wstawanie w nocy? Nie można nawet spokojnie filmu pooglądać... - burknął Ross pod nosem. Riker przewrócił oczami, tak jak ja wcześniej.
   - Nie mogłem spać... Ta noga - wyjaśnił blondyn, z grymasem na twarzy. Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco. Zapadła cisza. Dziwnie się czułam. Riker cały czas mi się przypatrywał, od czasu do czasu zerkając na Rossa. Pewnie się zastanawiał, czy jesteśmy razem. Oczywiście całowaliśmy się... Chciałam być z młodszym blondynem, ale... Nie wiem, czy mogłam. Rocky...
   Zaraz, zaraz! Co mnie obchodzi Rocky? Przecież się przyjaźnimy, prawda? A poza tym on ma już dziewczynę - Tally, moją przyjaciółkę. Co mi przeszkadza, żeby być z Rossem? Nic. Poza mną samą. Więc ogarnij się dziewczyno! On tego chce! A ja... Ja też tego chce. Musiałam zapomnieć o Rocky'm i iść dalej. Najwyższy czas. Brunet już zapomniał, a ja dalej żyję przeszłością.
   Ale czy chłopak rzeczywiście już zapomniał? Przecież podsłuchałam rozmowę jego z Rydel. Martwił się o mnie. I... może mnie dalej kochał? Jeśli w ogóle kiedyś to robił. Ale... To jest taka nadzieja. Słowa, o których nie mogę zapomnieć. Nie pamiętał imienia Tally, a przecież z nią chodzi! - nasunęło mi się od razu.
   - Nelly - przedarł się przez moje myśli głos Rikera. - Czy ty mnie słyszysz?
   - Tak, tak... - powiedziałam, wracając do rzeczywistości.
   - Pytałem, czy podobał ci się ten film - rzucił starszy blondyn. Spojrzałam na ekran. Leciały już napisy końcowe.
   - Nie przepadam za romansidłami - wzruszyłam ramionami. Riker pokiwał wolno głową.
   - Ja też nie - przyznał. Spojrzeliśmy na Rossa, który tylko patrzył na nas niezadowolony. Roześmialiśmy się. - Idę spać - oznajmił Riker, z trudem wstając z kanapy. - Dobranoc - powiedział, odchodząc powoli. Czekaliśmy aż chłopak wyjdzie z pokoju.
   - Na czym stanęło? - spytał Ross, przysuwając się z powrotem do mnie.
   - Na niczym - odpowiedziałam, odsuwając się. Co ty wyprawiasz? Przecież chcesz z nim być! - Ross... Ja... przepraszam - wlepiłam wzrok w ręce.
   - Za co? Za to, że nie czujesz tego samego, co ja?
   - Nie - zaprzeczyłam. - Ja do ciebie coś czuję, tylko...
   - ...boisz się, że jak będziesz ze mną, dalej będziesz tęsknić za Rocky'm - dokończył za mnie Ross. Podniosłam wzrok na blondyna. Przypatrywał mi się uważnie. - Dlaczego nie chcesz chociaż spróbować? - spytał. Nie czekając na moją odpowiedź, namiętnie mnie pocałował, wplatając mi rękę we włosy. Oparłam dłonie na barkach chłopaka, a po chwili zjechałam w dół i zatrzymałam ręce na jego klatce piersiowej. Czułam, jak jego mięśnie się napinają, a pod moimi palcami mocno i szybko bije jego serce. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, stykając nosami.
   Siedzieliśmy tak kilka minut, wyrównując oddech. Ross wstał z kanapy.
   - Dobranoc - powiedział tylko, odchodząc.


   - Nelly, możemy pogadać? - spytała ciocia, gdy miałam zamiar wejść na górę. Zawróciłam i weszłam z powrotem do kuchni. - Gdzie byłaś wczoraj? I przedwczoraj?
   - Ciociu... To nie jest tak, jak myślisz - zaczęłam. Mag patrzyła na mnie wyczekująco. - Dwa dni temu byłam u Petera - wolałam pominąć to, że była to impreza, na której się upiłam. - A wczoraj siedziałam u Tally - skłamałam. - Nie byłam u Lynch'ów.
   - A w nocy? Wtedy też ciebie nie było - przypomniała Mag. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wstrzymałam oddech, a Mag westchnęła głęboko. - Posłuchaj, nie wiem, co się z tobą dzieje, ale zachowujesz się zupełnie inaczej - powiedziała ciocia. - Myślałam, że będziesz zupełnie inna. Jean opowiadało mi o tobie. - Czekałam w napięciu. - Nie zadzwonię jednak teraz do twojej mamy. Wierzę ci, że nie byłaś u Lynch'ów.
   - Dziękuję - powiedziałam szybko, przytulając Mag.
   - Spoko - rzuciła na luzie ciocia, a ja się roześmiałam. - Muszę iść do pracy - powiedziała, zbierając rzeczy i dopijając do końca kawę. Pokiwałam tylko głową. - Do zobaczenia - ciocia wyszła, zamykając za sobą drzwi. Ruszyłam z powrotem w stronę schodów. Wspięłam się na górę i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Westchnęłam ciężko i zeszłam na dół. Powoli przeszłam przez kuchnię i weszłam do korytarza. Otworzyłam drzwi, a do środka jak burza wpadła Rydel.
   - Co się stało? - spytałam zaskoczona. Blondynka skierowała się do kuchni i obróciła się gwałtownie. Prawie na nią wpadłam. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
   - Peter - rzuciła tylko. Dalej nic nie rozumiałam. - Zaprosił mnie na randkę - powiedziała trochę jaśniej blondynka. Teraz miałam jeszcze większy mętlik. Nie wiedziałam, czy jest zła, czy może szczęśliwa. Jej wyraz twarzy nic nie mówił. Patrzyłam na nią wyczekująco. - Ja nie wiem, co mam zrobić... - powiedziała tylko, opadając ciężko na krzesło przy stole.
   - Jak to nie wiesz? - spytałam zdziwiona.
   - No po prostu!
   - Lubisz go?
   - Ja go nawet nie znam! - powiedziała zdenerwowała blondynka. - Poznałam go na imprezie i nawet ze sobą nie rozmawialiśmy! A on zaprosił mnie na randkę.
   Usiadłam na przeciwko dziewczyny.
   - Znam Peter'a i on jest naprawdę w porządku - zapewniłam.
   - No nie wiem... - powiedziała Rydel, podpierając policzek ręką.
   - Nie wszyscy chłopacy są tacy sami - rzuciłam.
   - Mam nadzieję... - mruknęła blondynka. - Więc mówisz, żebym się z nim umówiła, tak? - upewniła się dziewczyna. Przytaknęłam głową. Rydel uśmiechnęła się. - To ja lecę. Papa - rzuciła blondynka, wstając. Przytuliła mnie szybko i wyszła, zostawiając mnie w osłupieniu. Zamknęłam za nią drzwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Może Rydel się poszczęści?
   Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na blacie leżała komórka mojej cioci. Czułam, że nie powinnam, ale zerknęłam, kto dzwoni. Zmarszczyłam brwi. Na wyświetlaczu widniało imię: Mark Lynch. Chwyciłam telefon. Nie. Nie mogę odebrać. Ale co Mark chce od Mag? Z tego co wiem, ciocia już się z Lynch'ami nie zadaje. A przynajmniej tak twierdzi. Tak mi mówiła. Kłamała? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Miałam jeszcze większy mętlik w głowie, niż w przypadku Rydel.
 


   - Halo? Cześć, Nel! - rozległ się głos kuzynki, gdy tylko odebrałam telefon.
   - Cześć - przywitałam się, śpiąca, ponieważ Sarah obudziła mnie swoim telefonem.
   Wczoraj cały dzień leniłam się w domu. Czasami wyszłam do ogrodu. Kusiło mnie nawet, żeby zobaczyć do oddzielonej płotem części z pięknymi różami, ale furtka okazała się zamknięta. Nie wiedziałam, dlaczego ciocia mnie tam nie chce wpuścić. W każdym bądź razie, strasznie mi się nudziło. Wieczorem oglądałam film, a później ruszyłam do łóżka. Chciało mi się spać, ale nie mogłam zasnąć. Głowiłam się nad tym wszystkim, co mi się przytrafiło. Tak z dnia na dzień moje życie uległo zmianie. Na lepsze? Pewnie tak. Wszystko było zupełnie inne i znalazłam ludzi, którzy mnie akceptują. Po małej części było w tym wszystkim coś złego. Ból, którego wcześniej nie znałam. Ból złamanego serca, na który sama sobie zapracowałam. Ale teraz pojawiła się też ta głupia nadzieja.
   - Słuchaj... - zaczęła Sarah, lecz chyba nie wiedziała, jak się do tego zabrać. - Chciałam zrobić taki babski wieczór u mnie w domu.
   - Jasne. Chętnie wpadnę - powiedziałam od razu. Dawno nie widziałam kuzynki.
   - Pomyślałam, że... - mówiła ostrożnie Sarah. - Może zabrałabyś ze sobą Tally? - spytała.
   - Tally? - zdziwiłam się.
   - Tak... - powiedziała nieśmiało dziewczyna. - Wiem, że jest twoją przyjaciółką, więc pomyślałam, że może... Bym też spróbowała ją polubić.
   - Serio? - zdziwiłam się jeszcze bardziej.
   - No tak - potwierdziła.
   - Dobra. Postaram się ją wyciągnąć do ciebie - zapewniłam.
   - Jeszcze zadzwonię - powiedziała Sarah, po czym się rozłączyła. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Miałam tylko nadzieję, że to spotkanie coś da i dziewczyny się pogodzą. To moje dwie najlepsze przyjaciółki, które siebie nie lubią. Nie wiem, czy to Sarah coś sobie wymyśliła, czy coś naprawdę się między nimi stało. Po prostu muszę teraz zrobić wszystko, żeby się pogodziły. Albo przynajmniej wyjaśniły, dlaczego nie chcą tego zrobić.
   - Za dużo wszystkiego na raz... - mruknęłam do siebie i wyczołgałam się z łóżka. Szybko się ubrałam i zeszłam na śniadanie. Mag już nie było. Musiała rano wyjść. Zabrałam się więc za robienie jedzenia. Po chwili zajadałam się jajecznicą. Teraz kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wtedy rozległ się ponownie dźwięk mojego telefonu.
   - Tak? - spytałam, odbierając.
   - Siema - przywitał się od razu Ratliff. - Co dzisiaj robisz? - spytał od razu chłopak.
   - Właściwie to nic - przyznałam, ciekawa.
   - Wybieramy się dzisiaj na plaże. Jest fajna pogoda na surfing - wyjaśnił. - Chcesz jechać z nami?
   - Ratujecie mnie przed nudą, więc pewnie! - odpowiedziałam od razu. Ell roześmiał się. - O której?
   - Nie ma za co. Zawsze wybawimy dziewczyny z opresji zwanej nudą - rzucił, na co ja wybuchnęłam śmiechem. - Za dwie godzinki będziemy jechać, to po ciebie podjedziemy.
   - Dobra. To czekam. Cześć - pożegnałam się z brunetem i rozłączyłam. Od razu ruszyłam po rzeczy. Wspięłam się po schodach na górę i skierowałam do pokoju. Wyjęłam torbę, do której wrzuciłam ręcznik, koc, wodę i jakieś ciastka. Jednak jakbym się starała, nie mogłam znaleźć swojego stroju. Zaczęłam przekopywać szafę i wtedy wypadło z niej niedbale zapakowane pudełko. Zmarszczyłam brwi, lecz nagle serce mi zamarło. Wiedziałam już, co to jest. Chwyciłam je w ręce i siadając na łóżku, zaczęłam je rozpakowywać.
   To, co była w środku mnie zamurowało.
   Leżał w nim średniej wielkości pingwin, w kostiumie Hello Kitty. Uśmiechnęłam się na ten widok, a po chwili zaczęłam się śmiać. To jednak szybko minęło i poczułam ciężkie uczucie pustki i bólu. Na dnie pudełka leżała różowa karteczka. Rozłożyłam ją. Napis na niej brzmiał:

                 Pingwinek dla mojego pingwinka ♥
                                            - Rocky -

   Znowu się uśmiechnęłam. Ustawiłam maskotkę na szafeczce obok łóżka i obok położyłam kartkę. Patrzyłam na to przez chwilę, nie mogąc przestać się uśmiechać. Po parunastu minutach zabrałam się do ponownego szukania stroju. Tym razem go znalazłam. Przebrałam się i już byłam gotowa do wyjścia. Po krótkim czasie rozległ się klakson, więc zgarnęłam rzeczy i wyszłam na zewnątrz. Przed domem stały dwa auta. Z jednego przez okno od strony kierowcy wychylił się Ellington. Pomachał mi, dając do zrozumienia, żebym przyszła do nich. Wsiadłam więc do samochodu, gdzie od razu powitały mnie krzyki Rydel, Rocky'ego, Rossa, Ratliffa i... Tally. Z trudem pomieściliśmy się w środku.
   - Słyszałem, że trzeba ratować panią od nudy - powiedział Ell poważnym głosem.
   - Trzeba! - krzyknęłam zadowolona, po czym ruszyliśmy w stronę plaży.

________________

Cześć! Oto jest 23 rozdział! Przepraszam, że dodaje je tak rzadko, ale czasami nie mam po prostu czasu. Staram się je pisać i publikować kiedy tylko mam wolną chwilkę. Wiem, że wcześniej pojawiały się co dwa dni, ale teraz trochę się zmieniło no i mam więcej nauki. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 
Zastanawiałam się, żeby dodawać rozdziały z perspektywy kilku osób. Wiecie chyba, o co chodzi? Nie jestem pewna, czy ten pomysł się wam podoba i czy uda mi się go zrealizować. Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie. I oczywiście pamiętajcie, że komentarze są dla mnie bardzo motywujące. I dziękuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga :* To dla mnie wielkie osiągnięcie. 
To na razie tyle. Mam nadzieję, że wam się podoba rozdział ^^ Ja osobiście nie zaliczam go do najlepszych, ale może wy uważacie inaczej. Piszcie ;) 

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 22 - Impreza

Cześć! Przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz, ale blog mi się zacinał i nic nie mogłam zrobić :/ No ale mam nadzieję, że mi wybaczycie.


ROZDZIAŁ 22

IMPREZA

   - Co się stało? - rozległo się w ciszy pytanie. Nie podniosłam głowy. - Nelly... - westchnęła Rydel, siadając obok mnie. Delikatnie dotknęła mojego ramienia. - Dziewczyno. Co jest?
   Pokiwałam tylko głową. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać. Było mi smutno a zarazem - sama byłam tym zdziwiona - dobrze.
   - Choć - powiedziała po kilku minutach blondynka, podnosząc się z podłogi. Wyciągnęła do mnie rękę. Podniosłam głowę i spojrzałam na dziewczynę. Ta uśmiechała się do mnie krzepiąco. Złapałam jej dłoń i wstałam z ziemi. Rydel zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Zamknęła za nami dokładnie drzwi i usiadła na łóżku, poklepując miejsce obok. W pomieszczeniu paliła się jedynie lampka nocna. Panował tutaj lekki półmrok.
   Usiadłam obok dziewczyny.
   - Co jest? - spytała jeszcze raz blondynka. Spojrzałam jej w oczy.
   - Jest... Lepiej - przyznałam. Sama się zdziwiłam tym, co powiedziałam, ale naprawdę czułam się o wiele lepiej. Tak było i nie wiedziałam dokładnie, dlaczego.
   - Naprawdę? - spytała Rydel unosząc brew. - Jakoś nie wyglądasz, żeby było lepiej.
   - Bo nie było, ale teraz jak o tym myślę... - przyznałam i zastanowiłam się chwilkę. Może to przez ten pocałunek z Rossem? A może chodzi tutaj o Rocky'ego? Może mi go brakowało, a to, co zrobiłam jakoś mi pomogło? To możliwe...
   - Chodzi o Rossa, prawda? - domyśliła się przyjaciółka. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Co między wami zaszło?
   - Nic... - powiedziałam, rumieniąc się. Blondynka się roześmiała.
   - Całowaliście się? - spytała od razu. Spojrzałam na nią zaskoczona jej otwartością. Mówiła wprost. Ja bym tak nie umiała. I nie umiem.
   - Rydel... - zaczęłam słabo. - To nie tak, że my... Po prostu...
   Blondynka pisnęła cicho.
   - Ciszej!
   - Ale świetnie! - ożywiła się dziewczyna. - Zawsze wiedziałam, że do tego dojdzie. Ross tak na ciebie patrzy... I ostatnio zachowywał się trochę inaczej niż zwykle. Jakby był trochę przybity.
   - Rydel... Ja i Ross nie jesteśmy razem. Nie wiem czy będziemy, ale to prawda. Całowaliśmy się - mówiąc te ostatnie słowa, sama nie mogłam w to uwierzyć. Mimo że to nie był nasz pierwszy pocałunek, to zdawało się być takie niemożliwe. Starałam się go trochę trzymać na dystans, gdy chodziłam z Rocky'm, chociaż jak już odpuszczałam, to dobrze się bawiłam. Blondyn poprawiał mi humor, gdy było trzeba i potrafiliśmy się dogadać. C
   - Ale jestem pewna, że będziecie. Tak do siebie pasuje...
   - Nie miałaś przypadkiem iść spać? - przerwałam jej. - Jeszcze się nie wyśpisz, a przecież masz randkę... - przypomniałam.
   - Dobra... Rozumiem, że nie chcesz o tym gadać, więc będę musiała ciebie lekko wygonić. Chociaż z jednej strony masz rację - przyznała. Wstałam z łóżka.
   - Dobranoc - rzuciłam przez ramię, wychodząc.


   Otworzyłam sklejone oczy, a słońce zaświeciło mi w oczy. Leżałam wpatrując się w sufit, czekając, aż znikną mi plamki przed oczami. Było tak wygodnie. Nie chciało mi się wstawać. Wolałabym tutaj tak poleniuchować. Wyjątkowo jeden dzień mógłby się zdarzyć. Nie chciałam jednak natrafić na Rocky'ego, więc...
   Rocky!
   Błyskawicznie się podniosłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła jedenasta. Pewnie już nie śpi.
   Zerwałam się z łóżka. Chwyciłam spodnie i wciągnęłam je na nogi, a później przebrałam koszulkę. Ogarnęłam lekko moje rozczochrane włosy i zaplotłam je w warkocz. Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę salonu. Dom był zupełnie pusty. Zatrzymałam się. Rozejrzałam po domu.
   Zaskoczyło mnie to, że jestem sama. Zwykle ktoś się tutaj kręcił. W sumie Marka i Stormie nie było. Pojechali na tydzień do San Diego.
   Zajrzałam do kuchni, w nadziei, że tam kogoś zastanę, ale pomieszczenie było puste. Później zobaczyłam do pokoju Delly, a na końcu do sali muzycznej. Gdy otworzyłam drzwi, serce mi zamarło. Na kanapie siedział Rocky, ze swoją gitarą na kolanach, zapatrzony w okno.
   - Przepraszam... - powiedziałam cicho i zaczęłam się wycofywać z powrotem.
   - Nie przeszkadzasz - rzucił szybko. Ja jednak już prawie zamykałam drzwi. - Zaczekaj! - usłyszałam.
   - Tak? - powiedziałam, wchodząc z powrotem do środka.
   - Posłuchaj Nelly... - zaczął chłopak, przypatrując się mi. - Jesteś dla mnie cały czas bardzo ważna i ja... Nie chce, żebyśmy teraz byli tak obojętni.
   - Ty też jesteś dla mnie ważny - powiedziałam powoli. - Tylko po prostu to już nie to samo.
   - Rozumiem. Chodzi mi o to, że moglibyśmy się chociaż przyjaźnić - zasugerował brunet, spoglądając na mnie. - Albo przynajmniej tolerować.
   Milczałam. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć.
   - Proszę cię. Przecież byliśmy blisko - powiedział, na co przytaknęłam głową.
   - Słuchaj... - zaczęłam. - Też nie chce, żeby nasza znajomość kończyła się w taki sposób. Zostańmy przyjaciółmi - ostatnie słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Uśmiechnęłam się jednak sztucznie. Chłopak zrobił to samo.
   - Super - powiedział głośnie, grając przy tym na gitarze.
   - Ja idę - rzuciłam, odwracając się. Zamknęłam za sobą drzwi, po czym wyszłam z domu Lynch'ów.
   W pewien sposób czułam się dobrze. Było mi lepiej z myślą, że Rocky nie chce tak po prostu ze mną skończyć. Że jeszcze trochę mu na mnie zależy. To było takie... fajne uczucie. Nawet nie można go konkretnie określić. Takie ciepło. Z drugiej strony bolało mnie to, że już miał nową dziewczynę, a jeszcze gorsze było w tym wszystkim to, że Tally jest moją przyjaciółką i to z nią zaczął chodzić Rocky.
   Ruszyłam w stronę domu, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
   - Cześć - przywitał się od razu Peter. - Co robisz?
   - Nie jesteś na mnie zły? - spytałam. Chłopak milczał przez chwilę, po czym westchnął głęboko.
   - Trochę byłem, ale jest dobrze - przyznał Francuz. - Masz też swoje życie. Poza tym nie znamy się długo.
   - To prawda, ale ja ciebie lubię, Peter. Traktuję cię jak przyjaciela - wyznałam.
   - Ja ciebie też. Może dlatego tak dziwnie się poczułem, jak mówiłaś, że nie chcesz gadać... - rozmyślał chłopak.
   - Przepraszam. Dzisiaj jest duże lepiej.
   - Właśnie słyszę, że masz lepszy humor - zgodził się chłopak. - Słuchaj... - zaczął. - Robię jutro impreze w domu. Będzie paru znajomych. Chcesz może przyjść? - spytał. - Możesz kogoś przyprowadzić z sobą.
   Zastanowiłam się chwilę. W sumie co miałam do roboty? Mogłabym się chociaż raz rozerwać. Przecież jestem pełnoletnia. Mam już dziewiętnaście lat.
   - Jasne. O której? - odpowiedziałam.
   - Wyślę ci dokładne informacje później. To do zobaczenia - powiedział, po czym się rozłączył. Nie wiem, co się dzisiaj ze mną działo. Ból częściowo ustąpił.
   Nie czekając długo, wyjęłam ponownie telefon i wybrałam numer. Próbowałam się dodzwonić, ale nikt nie odbierał. Po trzeciej próbie, odebrała Rydel.
   - Halo? - odezwał się dziewczęcy głos w słuchawce.
   - Cześć, Rydel. Co jutro robisz? - spytałam od razu. Blondynka zastanawiała się chwilę.
   - Chyba nic - odpowiedziała.
   - Chcesz iść ze mną na imprezę? Peter mnie zaprosił i powiedział, że mogę kogoś ze sobą zabrać.
   - Jutro? - upewniła się. Przytaknęłam. - Dobra - zgodziła się, na co się ucieszyłam. - A właściwie to co za Peter? - spytała podejrzliwie.
   - Wiesz... poznałam go niedawno - wyjaśniłam. - To francuz. Przyjaźnimy się.
   - Przyjaźnimy... - mruknęła Rydel. Byłam pewna, że dziewczyna się teraz uśmiecha.
   - No tak. Przyjaźnimy. Tak samo jak ty i Ell. Chyba że to z nim idziesz na randkę... - podsunęłam, na co blondynka prychnęła.
   - Ratliff i ja jesteśmy przyjaciółmi. Znamy się już nie wiem ile czasu. Nie mogłabym z nim chodzić - broniła się dziewczyna.
   - Dobra. Niech ci będzie - zaśmiałam się.
   - Nelly... Muszę kończyć. No wiesz... randka - przypomniała. - Nie jestem wyszykowana.
   - To cześć - powiedziałam i się rozłączyłam, dochodząc do domu. Otworzyłam drzwi. Wchodząc do środka, przywitała mnie cisza. Ciocia musiała gdzieś wyjść. Westchnęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam w stronę pokoju.


   Cały dzień siedziałam w domu. Tak mi się nudziło, że poszłam do parku. Później kręciłam się bezsensu po mieście. Zaszłam na kawę, a później kręciłam się po sklepach. Nie wiedziałam co dzisiaj z sobą zrobić.
   Wieczorem postanowiłam pójść do Lynch'ów. Chciałam jednak poczekać, aż Rydel wróci z randki. Byłam pewna, że teraz jej jeszcze nie ma. Mogłabym też pójść do nich wcześniej, ale nie chciałam spotkać Rossa. Po naszym pocałunku... Po prostu nie miałam ochoty go teraz zobaczyć. Szczególnie, gdyby w domu był jeszcze Rocky. Poprawiło się między nami - to fakt. Nie wiem, czy tak nagle mogłabym się przy niż zachowywać normalnie. Wcześniej byłam całkowicie oddana. Zakochana w Rocky'm. Gdy byliśmy razem, było to prostsze. Mogłam z nim na luzie pogadać i czułam się swobodnie. Gdy zerwaliśmy... było i dalej jest mi źle. Chociaż teraz już trochę lepiej. Po tym, jak się rozstaliśmy, starałam się go unikać i trzymałam na dystans. Nie byłam gotowa na rozmowy. Teraz jest trochę inaczej. Dzisiaj było już naprawdę lepiej. Nie wiem, czy to przez tą rozmowę z Rocky'm. A może przez Rossa. Przez ten pocałunek. Nie chciałam o tym myśleć. Czułam coś do Rossa, ale nie aż tak. Co innego było z Rocky'm. Blondyn... Nie mogłam zaprzeczyć, że był mi obojętny, bo tak nie było.
   Zapukałam do drzwi Lynch'ów. Po chwili otworzył mi Ratliff.
   - Nelly! Co tam? - spytał. Zdawał się być zdziwiony moją wizytą.
   - Jest Rydel?
   - Nie... Jeszcze nie ma - odpowiedział.
   - A mogę wejść i na nią poczekać? - spytałam. Ell zdawał się być spięty. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Chłopak obejrzał się za siebie.
   - Wiesz... Ale Rocky... - zająkał się.
   - Jeśli chodzi o to, że jest w domu, to nie ma sprawy - przerwałam mu. - Już z nim rozmawiałam. To... Mogę wejść? - powtórzyłam pytanie. Ratliff jednak dalej był spięty i niespokojnie oglądał się za siebie. Momentalnie domyśliłam się, o co chodzi. - Tally jest, prawda? - spytałam. Chłopak milczał. Nie wiedział co odpowiedzieć, albo po prostu nie chciał mi tego mówić. - Nie ma sprawy. Jak mówiłam gadałam z Rocky'm.
   - Na pewno? - spytał dla pewności. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Czułam, że okłamuję sama siebie, ale musiałam się z tym zmierzyć. Muszę się do tego przyzwyczaić. Nie będę ich unikać całymi wiekami. Osobno mogłam z nimi przebywać, a przynajmniej z Tally, więc teraz musiałam się przyzwyczaić do widzenia ich razem.
   Ratliff ostrożnie się odsunął, wpuszczając mnie do środka. Przez chwilę lekko się zawahałam, lecz śmiało weszłam do środka. Od razu przywitał mnie śmiech mojej przyjaciółki. Rozejrzałam się po domu. Od razu rzuciła mi się w oczy burza czarnych włosów. Ell uważnie mi się przyglądał. Czułam jego wzrok na plecach. Starałam się nie zwracać na to uwagi.
   - Cześć - rzuciłam z uśmiechem. Rocky i Tally obejrzeli się do tyłu. Brunet spojrzał mi w oczy. Tally też mi się przypatrywała. Ich uśmiechy nagle zniknęły. - Spokojnie. Przyszłam do Rydel.
   - Nie, nie - powiedział szybko Rocky. - Spoko. Siadaj.
   Nieśmiało podeszłam do kanapy. Ratliff ruszył za mną. Przysiadłam sobie na fotelu, a Ell usiadł obok Rocky'ego. Widać było, że obaj bruneci są skrępowani. Tally jednak szczerze się uśmiechała.
   - Oglądamy film. Komedia - poinformowała mnie szatynka.
   - Chociaż jak dla mnie badziewna - dorzucił Ell.
   - No trochę tak... - przyznał przyjacielowi Rocky.
   - Przesadzacie. Jest całkiem zabawna - broniła Tally.
   Po tym wszyscy zapatrzyliśmy się w telewizję. Nie wiem, ile to trwało, ale po jakimś czasie rozległ się dzwonek do drzwi. Do domu wpadła Rydel. Zatrzasnęła za sobą drzwi.
   - Ten Thomas to straszny idiota - rzuciła tylko i pobiegła do pokoju.


   - Cześć - przywitałam stojącego w drzwiach Rocky'ego. Wymusiłam uśmiech, lecz chłopak chyba nie zauważył jego sztuczności. - Jak z Rydel? - spytałam, wchodząc do środka. Brunet się odsunął, robiąc mi miejsce.
   Wczoraj przerwałam oglądanie filmu na rzecz porozmawiania z blondynką. Ta jednak nie otwierała drzwi. Stałam i pukałam, ale dziewczyna nic sobie z tego nie zrobiła. Nie wiedziałam, co się stało, ale domyślałam się, że jej randka to był koszmar. Zdziwiło mnie to, że Rocky w ogóle nie zareagował. Siedział z Tally na kanapie i wpatrywał się w ten durnowaty film. Ratliff poszedł ze mną. A młodszy brunet... On nic nie zrobił. Nawet nie jestem pewna, czy oglądał film. Jesteś na siedemdziesiąt procent pewna, że gapił się w błękitne oczy Tally. Pamiętam tylko, że pukając spoglądałam na Rocky'ego i nie wierzyłam, że tak obojętnie do tego podchodził. Przecież to była jego siostra! Wiem, że kilka razy też na mnie spojrzał. Gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, od razu odwracałam wzrok.
   - Dzisiaj lepiej. Zachowuje się normalnie, jakby nic się nie stało - wyjaśnił chłopak. - Chyba nie chce stracić roli tej ,,twardej'' - zaśmiał się.
   Minęłam bruneta i rozejrzałam się po domu. Usłyszałam dźwięki pianina. Skierowałam się do pokoju z instrumentami. Rydel stała przy keyboardzie.
   - Co tam? - spytałam podchodząc do dziewczyny. - Wczoraj nic nie powiedziałaś. Nawet mnie nie chciałaś wpuścić.
   - Nic się takiego nie stało. Powiem tak. Nigdy się z Thomas'em nie umówię - westchnęła. - Ale trochę źle się czuję z tym, że moja pierwsza randka zakończyła się taką porażką.
   - Będziesz miała jeszcze dużo randek - zapewniłam.
   - Wiem - roześmiała się blondynka. - Wyjście na imprezę dobrze mi zrobi i poznam kilka nowych osób. Jest jednak mały problem - powiedziała. Patrzyłam na nią wyczekująco. - Nie wiem, co założyć - na te słowa, roześmiałam się.
   - Masz mnóstwo ubrań! - zauważyłam przez śmiech. - Coś wymyślimy. Tylko ja nie mam w co się ubrać - uświadomiłam sobie.
   - Coś wymyślimy - powiedziała Rydel, puszczając do mnie oko. - A teraz chodź. Musimy się szykować!
   - Ale jest dopiero piętnasta trzydzieści, a Peter mi napisał, że mamy być na dwudziestą - zauważyłam. Blondynka machnęła ręką.
   - Ale nie wiem, co na ciebie będzie pasować z moich rzeczy - powiedziała tylko, chwyciła mnie za rękę i zgarniając po drodze butelkę wody, wciągnęła mnie do swojego pokoju. Nie protestowałam, ale wiedziałam, że to lekka przesada. Oczywiście robiła to po to, żeby wiedziała co może na mnie pasować, ale... miałyśmy jednak te cztery i pół godziny!
   Rydel zamknęła za nami drzwi i od razu skierowała się do szafy. Ja przysiadłam sobie na łóżku dziewczyny. Blondynka przebierała w swoich rzeczach, od czasu do czasu głębiej się nad czymś zastanawiając. Po chwili wstałam.
   - Zaraz wracam - powiedziałam tylko, wychodząc. Rydel o nic nie pytała. Była zajęta szukaniem odpowiednich dla mnie rzeczy. Zamknęłam za sobą drzwi do pokoju dziewczyny i oparłam się o nie plecami.
   - Co jest? - spytał rozbawiony Rocky, który zobaczył mnie idąc do siebie do pokoju. Zmroziłam go spojrzeniem. On na to tylko wybuchnął śmiechem. Mnie jakoś nie było do śmiechu. Brunet wcześniej nie interesował się Rydel.
   - Nic - burknęłam tylko i ruszyłam w stronę kuchni. Rocky ruszył za mną.
   - Nie daje ci żyć, co? - domyślił się. - Ubrania i te sprawy?
   - Nie interesuje się modą - rzuciłam przez ramie do chłopaka. Rocky ponownie się roześmiał. - Wiesz... Właściwie to po co się tym interesujesz? Wczoraj jakoś się nie przejąłeś Rydel - zauważyłam.
   - Ale Tally... - zaczął.
   - Była - przerwałam mu. - Ale co z tego? Rydel to twoja siostra. Powinieneś się nią przejąć. Przynajmniej trochę. Albo chociaż poudawać, że się przejmujesz.
   - Rydel zawsze sobie bez nas radziła. Jest twarda.
   - Ale ma też uczucia - powiedziałam nieco głośniej, zła na Rocky'ego. - Każdy je ma - dorzuciłam cicho. Nalałam sobie wody do szklanki i wypiłam. - Jest człowiekiem.
   Rocky przewrócił oczami. Nagle się uśmiechnął.
   - Czy tu chodzi tylko o Rydel? - spytał dalej się szeroko uśmiechając. - A może o Tally?
   - Śmieszny jesteś tak samo, jak twój braciszek Ross - powiedziałam, również przewracając oczami. Minęłam bruneta, a ten ruszył za mną. Zatrzymałam się pod drzwiami do pokoju Rydel. - Wiesz... Zachowałeś się trochę nie w porządku - rzuciłam i zatrzasnęłam chłopakowi drzwi przed nosem.


   - Ale super! - mówiła podekscytowana Rydel. - Dobrze wyglądam?
   - Świetnie - zapewniłam. Blondynka miała na sobie sukienkę w kolorze pudrowego różu. Sięgała ona przed kolana. Miała lekko rozkloszowaną spódnicę, a góra była dopasowana do figury dziewczyny. Włożyła też wysokie, czarne szpilki. Włosy spięła sobie w wysokiego koka. Wyglądała pięknie. Mi za to dała podobnego kroju sukienkę, lecz w odcieniu ciemnego błękitu i moja była na szerokich ramionkach. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a Rydel mi je wyprostowała. Również założyłam szpilki, lecz niższe i białe.
   - Ty też - zapewniła przyjaciółka. - Idziemy - powiedziała śmiało Rydel. Doszłyśmy właśnie pod dom Petera. Wcześniej wysłał mi dokładne informacje, jak tutaj dojść. Blondynka chwyciła mnie za rękę i ruszyłyśmy w stronę domu mojego przyjaciela. Zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył mi jakiś chłopak.
   - Cześć - przywitała się śmiało Rydel. Ja nie byłam w stanie się odezwać. Byłam zbyt nieśmiała. - Jestem Rydel, a to Nelly - przywitała nas. Po chwili rozpoznałam chłopaka. Był to pewnie przyjaciel Petera. Wpadłam na niego na mieście.
   - Tak - uśmiechnął się brunet. - Peter mówił, że Nelly przyjdzie. Ja jestem Nathan - przywitał się chłopak, podając Rydel rękę, a po chwili mi. Nieśmiało ją uścisnęłam. - Wchodźcie - powiedział Nathan, odsuwając się i robiąc nam miejsce. Weszłyśmy do środka. Od razu przywitały nas głośne dźwięki muzyki. Rzuciło nam się w oczy kilka osób, lecz wiedziałam, że impreza jest trochę dalej. Ruszyłyśmy do przodu. Nathan nas wyprzedził i poprowadził na ogródek. Było dzisiaj bardzo ciepło. Podwórko było obwieszone kolorowymi lampkami, co nadawało fajnego klimatu. Dookoła było mnóstwo tańczących ludzi. W salonie też odbywała się impreza, lecz tam przebywało mniej osób. Pewnie dlatego, że dzisiaj było ciepło, a noc była bezchmurna.
   - Tam jest Peter - wskazałam chłopaka, którego właśnie zauważyłam. - Chodź - chwyciłam dłoń dziewczyny i podeszłam do niego. - Cześć - przywitałam się. Peter obrócił się do mnie. Zobaczywszy mnie, szeroko się uśmiechnął.
   - Cześć. Fajnie, że przyszłaś - powiedział chłopak. - A to...?
   - Jestem Rydel - przywitała się blondynka, uprzedzając mnie. Peter uścisnął jej dłoń.
   - Też fajnie, że jesteś. I dobrze się bawcie! - powiedział szatyn, po czy odszedł kawałek dalej. Rydel pociągnęła mnie na bok.
   - Ale on jest przystojny! - powiedziała głośniej blondynka. Zaśmiałam się. Ona też.
   - Idziemy. Trzeba się dzisiaj dobrze bawić!
   Ruszyłam z dziewczyną pomiędzy tłum ludzi. Kilka osób nas zaczepiło i się nam przyglądało. My jednak ruszyłyśmy tańczyć. W szpilkach nie było to dla mnie łatwe i przez moją nieśmiałość też, ale musiałam jakoś się przełamać. Ludzią chyba nie przeszkadzała moja mała umiejętność tańca. Po prostu dobrze się bawiliśmy. Podejrzewam, że kilka osób i tak czegoś się już napiło, bo nie zachowywali się do końca spokojnie ani normalnie.
   - Zatańczysz? - spytał nagle chłopak Rydel. Blondynka popatrzyła na mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam do dziewczyny. Ruszyła za blondynem, a ja zostałam sama.
   - Hej! - zagadała nagle dziewczyna. - Ty jesteś Nelly? - spytała. Zdziwiłam się, że mnie zna. Przytaknęłam jednak.
   - Skąd mnie znasz? - spytałam.
   - Skąd? - zdziwiła się dziewczyna. - Piszą o tobie w większości gazet! O tobie i Rocky'm - wyjaśniła. Wytrzeszczyłam na nią oczy. - A tak w ogóle jestem Samantha. Ale mówią do mnie Ama - przywitała się.
   - Naprawdę o nas piszą? - spytałam. Dziewczyna się roześmiała, a jej rude włosy zakołysały się.
   - No tak. Prawie wszędzie - potwierdziła.
   - Tylko ja i Rocky... Już zerwaliśmy - powiedziałam, wlepiając wzrok w ziemię.
   - Przykre... - stwierdziła dziewczyna. - Chociaż Rocky jest sławny. Nie dziwię mu się, że nie umawia się ze zwykłymi dziewczynami - wzruszyła ramionami. Zabolało. Nie dałam jednak tego po sobie poznać. - Przedstawię cię mojemu chłopakowi - powiedziała, ruszając w stronę stołu. Poszłam za nią. Przedzierałyśmy się przez tłum ludzi. Nigdzie nie widziałam jednak Rydel. Trochę mnie to zmartwiło, ale w końcu nic się jej nie mogło stać. Ama rozglądała się przez chwilę. - Jest! - krzyknęła. Podeszłyśmy do wysokiego blondyna. - To Torry - przedstawiła chłopaka. On tylko lekko do mnie machnął ręką. - Chcesz? - spytała Samantha, podając mi kieliszek. Pokiwałam przecząco głową. - Dlaczego?
   - Nie mam ochoty - odpowiedziałam tylko, wzruszając ramionami.
   - Przecież to impreza! - krzyknęła Ama, wciskając mi do ręki kieliszek. Sama przechyliła swój, aż nic nie zostało. Tak samo zrobił Torry. W sumie Samantha miała trochę racji. Przecież to była impreza, a ja miałam dziewiętnaście lat. Nie mogłam cały czas siedzieć w cieniu. Musiałam się trochę ośmielić. Chwyciłam mocniej kieliszek i również go przechyliłam, wypijając całą zawartość. Alkohol lekko zachwiał moim światem, lecz wszystko było dalej w normie. - Masz jeszcze jeden - powiedziała ruda, podając mi jeszcze jeden kieliszek. Od razu wypiłam jego zawartość razem z Torry'm i niedawno poznaną dziewczyną.
   - Idziesz? - spytał blondyn, podając Amie rękę. Ta ją chwyciła i machając mi na pożegnanie, ruszyła na parkiet. Rozejrzałam się za Rydel, lecz jej nigdzie nie widziałam. Nagle mignął mi wysoki blond kok. To była ona. Tańczyła z chłopakiem. Uśmiechnęłam się na ten widok.
   - Cześć! Co tutaj tak stoisz? - spytał Nathan, podchodząc do mnie. - Chcesz zatańczyć?
   - Jasne! - odpowiedziałam od razu, podając mu rękę. Alkohol naprawdę mnie ośmielił. Ruszyliśmy na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć pomiędzy resztą gości. Głośny i szybki kawałek dodał mi energii. Nathan dobrze tańczył. Nie przejmował się moimi małymi zdolnościami. Dodatkowo przeszkadzały mi wyskokie buty. Pół godziny później, zrobiłam sobie przerwę.
   - O! Nelly! - krzyknął ktoś za mną. Obróciłam się i zobaczyłam Petera. Stał przy stole. Podeszłam do niego i od razu chwyciłam stojący za nim pełny kieliszek. Wypiłam kolejną porcję alkoholu. - Jak się bawisz? - spytał z uśmiechem.
   - Jest mega! Świetna impreza. Fajnie, że mnie zaprosiłeś.
   - Spoko - puścił do mnie oko. - Rydel... Fajna jest. Gadałem z nią trochę - przyznał. - Myślisz, że mogę się z nią umówić? - spytał. Uśmiechnęłam się do niego. Nie wiedziałam, czy mogłam mu powiedzieć to, co ona mi mówiła na samym początku. Czy w ogóle mogę mu coś powiedzieć o jej życiu towarzyskim. Alkohol jednak zrobił swoje.
   - Myślę, że jej się podobasz. Poza tym jest sama - wzruszyłam ramionami. Szatyn uśmiechnął się do mnie.
   - Dzięki! I baw się dobrze - powiedział, odchodząc. Ruszyłam przed siebie, a nogi mi się ugięły. Jednak po chwili wszystko wróciło do normy, więc szłam dalej.
   Weszłam do środka i usiadłam na chwilkę. Przypatrywałam się chłopakom, przechodzącym obok. Zauważyłam, że jeden też mi się przygląda. Pomachałam do niego delikatnie. On tylko się uśmiechnął. Czy ja z nim flirtowałam? Tak. W stu procentach. To nie było do mnie podobne. Wstałam i podeszłam do nonszalancko opartego o framugę drzwi wysokiego chłopaka o ciemno brązowych włosach. Spojrzałam w jego oczy. Miały szary kolor.
   - Cześć - przywitałam się z uśmiechem. - Jestem Nelly. Nel.
   - Taylor - powiedział, przypatrując się mi. - Jak się bawisz?
   - Jest całkiem nieźle. Ale brakuje mi trochę tańca - odpowiedziałam niewinnie. Taylor roześmiał się.
   - Rozumiem, że mam ciebie teraz zaprosić - domyślił się. - Muszę cię rozczarować. Ja nie tańczę - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się do niego.
   - Szkoda - rzuciłam tylko. Chłopak przysunął się do mnie.
   - Wiesz... Śliczna jesteś - powiedział.
   - Nie tylko ty mi to mówisz - odpowiedziałam, a chłopak roześmiał się.
   - Poczekaj - Taylor wyszedł na chwilę na dwór i wrócił z dwoma szklaneczkami. Podał mi jedną. Wypiłam zawartość jednym dużym łykiem. Chłopak tak samo. Taylor zbliżył się do mnie z powrotem i pochylił. Spojrzałam w jego oczy. Widniało w nich... Pożądanie. Chłopak zatrzymał się i chwycił mnie za rękę, po czym pociągnął na korytarz, a później do jednego z pokoi. Przycisnął mnie plecami do ściany i namiętnie pocałował. Nie opierałam się. To było takie... dziwne całować dopiero co poznaną osobę, lecz też... przyjemne.
   Objęłam jego kark. Chłopak przerwał na chwilę, po czym zaczął całować mnie po szyi w dół. Zsunął mi szerokie ramionko od sukienki, a później stanika i zaczął całować mnie po ramieniu. Nie ukrywałam - sprawiało mi to przyjemność. Taylor świetnie całował i robił to tak... zmysłowo. Nie powinnam, ale jednak tych kilka kieliszków wódki zrobiło ze mną swoje.
   Nagle rozgległ się dźwięk mojego telefonu. Nie miałam ochoty odbierać. Spojrzałam na wyświetlacz. Rydel. Byłyśmy na tej samej imprezie. Mogłaby się trochę wysilić.
   Skupiłam się na gorących ustach chłopaka. Odchyliłam głowę do tyłu. Miałam wrażenie, że mogłabym się mu oddać tutaj. Teraz.
   Telefon cały czas do mnie dzwonił. Wkurzona, ostatni raz pocałowałam Taylora i wyszłam z pokoju. Widziałam, że wychodzi za mną. Rozejrzałam się, lecz dziewczyny w środku nie było. Wyszłam na zewnątrz. Dziewczyna od razu rzuciła mi się w oczy. Idąc w jej stronę, chwyciłam jeszcze jeden kieliszek alkoholu i od razu wypiłam go do dna.
   - Po co dzwonisz? - spytałam, a nogi znowu się pode mną ugieły. Rydel lekko mi się rozmazała przed oczami. Zamrugałam kilka razy.
   - Co ci się stało? - wytrzeszczyły oczy trzy takie same blondynki. Wodziłam wzrokiem od jednej do drugiej. - Jesteś pijana! - krzyknęła, domyślając się mojego stanu. Wyrwała mi już pusty kieliszek z rąk. - Idziemy do domu! Szukałam cię. A ty...
   - Nie denerwuj się. Wyluzuj - przerwałam jej. - Napij się, potańcz... To impreza!
   - Twoja już się skończyła - rzuciła dziewczyna, chwytając mnie za rękę. Pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Przekraczając próg, pomachałam do Taylora stojącego w środku.

________________


To tyle. Jak wam się podoba rozdział?? Piszcie komentarze ^^ Czekam ;) I jeszcze raz was bardzo przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz.

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 21 - Udawane Szczęście

Cześć! Wczoraj skończyłam ten rozdział, ale internet mi się zacinał i nie mogłam go dodać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i, oczywiście, że wam się spodoba.



ROZDZIAŁ 21

UDAWANE SZCZĘŚCIE


   Na cały tydzień wyłączyłam telefon. Nie obchodziło mnie, czy ktoś dzwonił, czy nie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a co dopiero kogoś spotykać. Zrezygnowałam nawet ze spacerów. Mimo że ruch mnie uspokajał, nie chciałam na nikogo wpaść. Szczególnie na Tally, a ona mieszkała tylko przecznicę dalej. Ją chciałam widzieć teraz jako ostatnią.
   Dzień przed wyjściem na obiad do Lynch'ów, dzwoniła Sarah. Zapraszała mnie do kina i może na miasto. Oczywiście się wtedy zgodziłam, żeby się nie martwili. Musiałam się pozbierać po zerwaniu z Rocky'm. Przynajmniej oni musieli się uspokoić. Nie martwić o mnie. Gdy Sarah do mnie zadzwoniła, nie odbierałam, a jak przyszła siedziałyśmy w ciszy. Najpierw na spokojnie wysłuchała tego, co się stało, a później myślała o całej tej historii. Oczywiście nie powiedziałam jej, że byłam na obiedzie u Lynch'ów. Skłamałam. Opowiedziałam, że spotkałam ich po prostu na mieście. Sarah była usatysfakcjonowana tym, że jednak miała racje co do Tally. Dalej lubiłam szatynkę. Nie myślałam, że mogła to zrobić specjalnie. Nawet nie wiedziała, że znam Lynch'ów. To nie jej wina, że zaczęła się spotykać z Rocky'm. Jednak najbardziej dołujące w tej sytuacji było to, że akurat polubiła tego, kogo ja tak bardzo kochałam.
   W każdym razie siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, a właściwie tylko na początku, bo później już tylko milczałyśmy. Sarah jednak bardzo mi pomogła. Nawet, gdy nie rozmawiałyśmy tylko siedziałyśmy w ciszy, trzymając się delikatnie za ręce. To mi w jakiś sposób pomagało.
   Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam się z podłogi, z miejsca, gdzie miałam piękny widok na różany ogród cioci i zeszłam na dół. Mag mnie jednak uprzedziła. Słyszałam jej lekko podniesiony, lecz spokojny głos. Stanęłam za jej plecami, bezskutecznie próbując zobaczyć, kto przyszedł. Domyślałam się jedynie, że to ktoś z Lynch'ów, lub Ratliff.
   - Przepraszam, ale nie życzę sobie, by Nelly was widziała. Ani miała cokolwiek...
   - Ciociu - przerwałam jej. - Mogę porozmawiać sama? - spytałam. Mag odwróciła się do mnie przodem. Spojrzała na mnie z niechęcią w oczach. Wiedziałam, że ich nie lubi. Coś sobie ubzdurała i przez to muszę cierpieć też ja.
   - Szybko - zgodziła się ciocia i wróciła do kuchni. Wiedziałam, że będzie podsłuchiwać, więc wyszłam na zewnątrz i starannie zamknęłam za sobą drzwi.
   - Czego chcesz? - spytałam od razu. - Po co tutaj przychodzisz?
   - Chciałem wyjaśnić parę spraw - odpowiedział od razu Rocky, nawet na mnie nie patrząc.
   - Co chcesz wyjaśniać? - przerwałam mu, a łzy napłynęły mi do oczu, lecz szybko je zbyłam kilkoma mrugnięciami. - Przecież jesteś z Tally.
   - Ja wcale z nią nie jestem - tym razem brunet mi przerwał. - Właściwie skąd ją znasz?
   - Przyjaźnimy się - opowiedziałam krótko. - Poza tym nie jestem ślepa. Widziałam, że trzymacie się za ręce. Wiem, że coś między wami jest. Szkoda tylko, że to co czułam ja już się dla ciebie nie liczy. A może nigdy nie liczyło? - spytałam, znowu ze łzami w oczach.
   - Liczyło. Liczy - poprawił się. - Ale przecież... Sama tego chciałaś.
   - Zrobiłam to, bo wiedziałam, że i tak do tego dojdzie. To nie jest sen ani bajka - wyjaśniłam, po czym otworzyłam za sobą drzwi. - Cześć - rzuciłam krótko, po czym nie zważając na Rocky'ego, weszłam do środka.
   - Ale każdy ma prawo do szczęścia - usłyszałam jeszcze za sobą, zanim zatrzasnęłam przed chłopakiem drzwi. Opuściłam głowę, a opadające włosy przysłoniły moją zapłakaną twarz. Szybko przeszłam obok cioci i ruszyłam po schodach do pokoju.
 

   - Nie możesz tutaj siedzieć całą wieczność! - sprzeciwiła się Sarah. - Musisz w końcu stąd wyjść.
   - Muszę, masz rację, ale to nie ten dzień.
   - To ten dzień! Już. Wstawaj! - rozkazała kuzynka. Spojrzałam się na nią z uniesioną brwią i pokręciłam głową. - Dlaczego dziewczyno?
   - Słuchaj... Ja go kocham.
   - Nadal?
   - Nadal - potwierdziłam, a do oczu napłynęły mi łzy. Byłam bardzo wrażliwa, ale akurat w tej sytuacji nie mogłam nic zrobić. Sarah przysiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ramieniem.
   - Przepraszam, Nelly, ale ja muszę iść. Ivy... - powiedziała po chwili. Pokiwałam tylko głową. Sarah podniosła się na nogi i uścisnęła mnie ostatni raz. - Trzymaj się.
   Rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak wpatrując się w sufit. Puściłam sobie radio, jednak miłosne piosenki mnie nużyły, więc je wyłączyłam. Po chwili podniosłam się na łokciu i chwyciłam zeszyt. Na początku coś bazgrałam, lecz po chwili znudzona rzuciłam notes z powrotem na szafeczkę. Wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły, a ja aż podskoczyłam.
   - Przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała od razu dziewczyna, widząc moje zdezorientowanie.
   - Nic się nie stało - burknęłam. Nie miałam ochoty teraz z nikim gadać. Już wystarczy, że Sarah cały czas coś ode mnie chce. - Co tutaj robisz?
   - Chciałam pogadać - wyjaśniła od razu. - I zapytać, jak się czujesz. To musi być dla ciebie ciężkie...
   - Tak. Jest dla mnie ciężkie. Szczególnie po tym, jak zobaczyłam was razem, Tally.
   - Nie wiedziałam, że chodziłaś z Rocky'm. Na serio. I w ogóle, że znasz R5. Tego też mi nie mówiłaś. A na Rocky'ego wpadłam przypadkiem. Po kilku dniach dopiero się lepiej poznaliśmy i, prawda, umówił się ze mną - przyznała Tally. - Nie mieliśmy pojęcia, że tam będziesz. A ja już w ogóle, że ich znasz i się z nimi przyjaźnisz.
   - Nie ma sprawy, Tally. W sumie to powinnam ci powiedzieć. To dlatego czasami chodziłam taka przybita. Chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam, czy mogę. Przepraszam - powiedziałam ze skruchą. Szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
   - To ja ciebie powinnam przepraszać.
   - Ja ciebie też.
   - Mogę przestać spotykać się z Rocky'm, jeśli chcesz - zasugerowała dziewczyna, lecz ja wiedziałam, że byłoby to dla niej tak trudne, jak dla mnie zerwanie z nim.
   - Nie. Zerwaliśmy. To wasza sprawa. Nie chce się do tego mieszać - westchnęłam ciężko.
   - Na pewno? - spytała dla upewnienia. Pokiwałam tylko głową, na co dziewczyna zareagowała radosnym uśmiechem. Przytuliła mnie, a później wyszeptała w moje włosy jedno słowo: Dziękuję''. Było mi z tym ciężko. Kochałam Rocky'ego, ale zasługiwał na szczęście. Chciałam do niego wrócić, ale to była moja decyzja. Z resztą jak widać chyba już o mnie zapomniał. Ta myśl mnie przytłoczyła.
   - Pójdziesz ze mną na zakupy? Umówiłam się z Rocky'm, ale nie wiem, co założyć... - powiedziała zadowolona, a ja tylko się słabo uśmiechnęłam. Ogarnij się dziewczyno! Sama tego chciałaś! 
   - Jasne! - odpowiedziałam od razu, poprawiając swój ton głosu, na bardziej radosny. To było ciężkie. Okłamywanie samej siebie. Tally wiedziała, że coś jeszcze czuję do Rocky'ego, ale nie mogła wiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy. - Dzisiaj?
   - Teraz - rzuciła od razu szczęśliwa przyjaciółka.
   - Poczekaj na dole, zaraz przyjdę.
   - Dobra - powiedziała Tally, wychodząc. Zamknęła za sobą drzwi, a gdy tylko usłyszałam znajomy trzask, z oczu popłynęły mi łzy.


   Starałam cieszyć się szczęściem przyjaciółki, chociaż nie było to łatwe. Żeby trochę się oderwać od szarych myśli, wyobrażałam sobie, że Tally nie idzie na tą randkę z Rocky'm, tylko z kimś zupełnie innym. W pewien sposób mi to pomogło, chociaż wiedziałam, że to nie jest prawda.
   Tally nie zauważyła mojego kiepskiego nastroju. Cały czas miała uśmiech na twarzy. Ja też, jednak mój nie był prawdziwy. Szatynka albo to ignorowała, albo była tak podekscytowana, że nie zwracała na to uwagi. Nawet nie wymagała ode mnie odpowiedzi. Wystarczyło, że pokiwam głową, albo rzuciłam krótkie zdanie, lub samo słowo. Chciałabym wyglądać teraz jak ona. Taka szczęśliwa.
   - Tylko nie wiem, która z tych dwóch sukienek jest lepsza. A ty jak myślisz? - przebiła się wypowiedź przyjaciółki przez moje myśli. Spojrzałam na dwie wiszące sukienki. Obie były bardzo ładne. Jedna była koloru miętowego. Miała wydłużony tył i ściągnięta była w pasie. Druga była kremowa ze złotymi akcentami. Góra była przylegająca do ciała, przez co świetnie podkreślała kształty, a na dole była rozkloszowana.
   - Miętowa - zadecydowałam w końcu. - Bardziej do ciebie pasuje.
   - Chyba masz rację - przyznała, kiwając wolno głową i odwieszając kremową sukienkę na swoje miejsce. Szczęśliwa poszła do kasy. Dodatki wybrałyśmy już wcześniej, a właściwie to Tally wybrała, bo ja kompletnie jej nie słuchałam. Zapewniła, że ma dużo butów, więc nie musimy żadnych kupować. Pokiwałam na to tylko głową. Dziewczyna nie zwracała uwagi na mój zły humor, zadowolona ruszyła do wyjścia. Idąc do głównych drzwi w centrum, wychwyciłam wzrokiem blondyna, otoczonego przez dziewczyny. Od razu domyśliłam się, że to Ross. Riker raczej nie byłby w stanie iść do centrum handlowego.
   - Tally... - powiedziałam nagle. - Zapomniałam, że ciocia mnie prosiła... Po prostu muszę zajść w jedno miejsce - wyjaśniłam szybko, gdy szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
   - Och... Przepraszam, Nelly, ale ja muszę iść. No wiesz... Randka, a ja jeszcze nie wyszykowana... - Tally spuściła wzrok.
   - Dobra. Nie ma sprawy. Pójdę sama - odpowiedziałam szybko. - To cześć - rzuciłam odchodząc. Dziewczyna tylko do mnie pomachała. Nie chciałam, żeby szła ze mną. Miałam wręcz nadzieję, że odmówi. Dobrze, że tak się stało.
   Ruszyłam w stronę grupki dziewczyn. Stanęłam za nimi i wspięłam się na palce.
   - Nelly! - odezwał się Ross, gdy tylko zobaczył czubek mojej głowy. - Cześć - powiedział, wyciągając do mnie rękę. Zignorowałam ją i tylko przecisnęłam się pomiędzy dziewczynami, które niechętnie robiły mi miejsce. Oparłam się o barierkę obok chłopaka. - Co tutaj robisz? - spytał, dając autograf jednej z fanek. Ta uśmiechnęła się do niego słodko i o coś zapytała. Nie usłyszałam o co. Ross już nawet nie chciał mnie słuchać, wciągając się z powrotem do przerwanej przeze mnie rozmowy z dziewczynami. Przewróciłam oczami. Po co w ogóle pytał skoro i tak nie miał zamiaru słuchać? 
   Nie czekając dłużej, przecisnęłam się przez dziewczyny. Czułam na sobie spojrzenie Rossa. Mój wzrok jednak padł na blond włosy pomiędzy wieszakami. Rydel! Szybko ruszyłam w jej stronę. Weszłam do sklepu i zaczepiłam ją od tyłu. Dziewczyna podniosła wzrok. To nie była Rydel.
   - Przepraszam... - powiedziałam i się zarumieniłam. Szybko ruszyłam w inną stronę.
   - Cześć.
   - Rydel! - krzyknęłam odwracając się. Blondynka stała za mną, trzymając w rękach kilka wieszaków z ciuchami. Za nią stał Ratliff, spoglądając niecierpliwie na zegarek.
   - Ile jeszcze? - spytał błagalnym tonem.
   - Tyle, ile będzie trzeba - powiedziała tylko dziewczyna. Chłopak jęknął. Uśmiechnęłam się do nich. Tym razem to był szczery uśmiech. Nie jak przy Tally.
   - Nie martw się - powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu w geście pocieszenia. - Też nie przepadam za zakupami.
   - Serio? - zdziwił się.
   - Serio - potwierdziłam.
   - Nie moja wina, że idę na randkę. Muszę jakoś wyglądać - broniła się Rydel. Spojrzałam na nią zaskoczona. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej... Było mi tak jakoś smutno. Rydel gdzieś wychodziła, Tally gdzieś wychodziła, a ja? Siedziałam w domu. Jeszcze jeśli chodziło o blondynkę, to potrafiłam się cieszyć. W końcu nigdy nie miała chłopaka, ale Tally... Ona wychodziła gdzieś z Rocky'm, a ja go kochałam. - Ej nie płacz - powiedziała przyjaciółka, uśmiechając się do mnie delikatnie.
   - Nie, nie... Po prostu się cieszę - skłamałam. Rydel przytuliła mnie. Spojrzałam na Ella. - Ty tutaj? Myślałam, że będziesz podrywał dziewczyny, tak jak Ross przed sklepem.
   - Co? Jakie dziewczyny? - spytał zaskoczony.
   - Zgaduję że te, które się do niego tak przykleiły... - powiedziałam tylko, a Ratliff od razu ruszył przed sklep do przyjaciela.
   - Idę wykorzystać mój najlepszy tekst... - usłyszałyśmy tylko. Zaśmiałyśmy się zgodnie.
 

   Rydel postanowiła zaprosić mnie na wieczór filmowy. Nie dało jej się odmówić. Prosiła mnie, dopóki się nie zgodziłam. Była bardzo przekonująca, a poza tym mogłaby gadać bez końca. Do niej dołączył się Ratliff, a później Ross. Oczywiście oni dopiero po tym, jak Rydel przepędziła wszystkie te dziewczyny. Nie wyglądały na szczęśliwe, ale blondynka miała władczy ton głosu i po prostu nie mogły postąpić inaczej, niż odejść. Rocky i tak wychodził, więc miało go nie być, a Mark i Stormie wyjechali na tydzień do San Diego. Rydel wyjaśniała, że stwierdzili, że muszą odpocząć.
   Na początku bałam się, że będzie jak z obiadem, ale w końcu się zgodziłam. Bolało mnie to, że chłopak tak szybko o mnie zapomniał. Wychodził z Tally - moją przyjaciółką. To było... dziwne i bolesne.
   Rydel była umówiona na randkę dopiero jutro wieczorem. Było to dla niej wielkie przeżycie. Może się okazać, że to będzie jej pierwszy chłopak. Z tego co mi mówiła, zawsze marzyła o takim ciepłym i czułym chłopaku, ale to chyba jak każdy.
   - Pomożesz mi zanieść ten popcorn? - spytała, biorąc dwie miski do rąk. Wzięłam pozostałe dwie i ruszyłyśmy do salonu. Chłopacy rozsiedli się na kanapie, przeglądając przygotowane filmy. Był tam jeden horror, komedia i film romantyczny, na co chłopcy zareagowali protestami. Właściwie to najgłośniej z nich odmawiał Ratliff. Ross lubił romantyczne filmy, więc mu on nie przeszkadzał, chociaż też nie był zadowolony wyborem - nienawidził horrorów. Riker też nie był za romansami, no ale w końcu każdy miał gatunek filmu, którego nie lubił. Ja na przykład dzisiaj chętnie bym rzuciła w kąt (tak jak chłopacy) romantyczne filmy. Jedyna Rydel nie narzekała.
   Cicho już! - krzyknęła nagle. Wszyscy zamilkliśmy. - Oglądamy to i już. Nie po to łaziłam do wypożyczalni i sterczałam tam prawie godzinę, żeby każdemu coś pasowało, po to, żebyście teraz mieli pretensje. Po prostu zacznijmy oglądać.
   Po tych słowach Rydel włożyła płytę z komedią do odtwarzacza i usiadła. Nikt już nie protestował. Ratliff rozsiadł się na podłodze, opierając się plecami o kanapę, Rydel zajęła fotel, a mi przypadło miejsce pomiędzy Rikerem a Rossem. Chciałam się przesiąść, ale w końcu dałam za wygraną, gdy blondyni złapali mnie za rękę, gdy chciałam wstać.
   Starałam się podczas tego wieczoru zachowywać normalnie. Tak jakby wesoła Nelly cały czas siedziała pomiędzy rodziną Lynch'ów i Ratliff'em. Gdzieś ta ja jeszcze byłam, tylko pytanie, gdzie?
 

   - Było super! Najlepsze, gdy ten psychopata...
   - Skończ, Ratliff! - powiedziała podenerwowana Rydel. Skończyliśmy właśnie ostatni film, a konkretnie horror. Przez cały film siedziałam wtulona w Rossa. Po prostu tak strasznie się bałam. Rydel spoglądała na to od czasu do czasu z uśmiechem, znacząco unosząc brwi. Normalnie to bym się do niego tak nie zbliżyła, ale nie miałam wyjścia. Riker był połamany i jeszcze nie wyszedł na prostą, a ja... nie przepadałam za takimi horrorami.
   - Chcecie coś do picia? - spytał Ross, idąc w stronę kuchni. Wszyscy przytaknęli. Po chwili blondyn wrócił ze szklankami i wodą. Porozlewał ją do naczyń.
   - To było straszne - powiedziałam, a po plecach przebiegł mi dreszcz.
   - Przesadzacie... - mruknął Ell.
   - Nie prawda! To była istna masakra - poparła mnie Rydel.
   Ratliff westchnął i popatrzył się na nas jak na dzieci. Nie zwracałyśmy na niego uwagi.
   - Słuchajcie... - odezwała się po chwili Rydel. - Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Jest późno, a ja mam jutro randkę. Muszę się wyspać.
   Wszyscy pokiwaliśmy głowami, na znak zgody. Dziewczyna odwróciła się i poszła do swojego pokoju, rzucając przez ramię ,,Dobranoc!''. Dziwnie się czułam siedząc sama z trzema chłopakami. Szczególnie, że zaraz może wrócić czwarty, a nie miałam ochoty na spotkanie z nim. Już i tak dzisiaj gadaliśmy.
   - Ja chyba będę już wracać... - mruknęłam pod nosem, po czym wstałam z kanapy.
   - Wiesz, która jest godzina? - spytał Riker. - Nie pozwalam.
   - No właśnie! A jak zaatakuje ciebie ten psychopata? Co wtedy zrobisz? Zero szans... - poparł kolegę Ratliff, kręcąc ze smutkiem głową. Przewróciłam oczami.
   - Przenocuj u nas, a rano wrócisz sobie do domu - powiedział Ross.
   - Ale Rocky... - zaczęłam, lecz Ratliff mi przerwał.
   - Nie przejmuj się Rocky'm. Będzie spał do południa, jak nie dłużej.
   Przygryzłam wargę. Chłopacy patrzyli na mnie wyczekująco. Oczywiście nie miałam za dużego wyboru. Riker i tak by mi nie pozwolił wrócić, zważając na to, że jest już po północy.
   - Dobra... - zgodziłam się niechętnie.
   - Możesz spać w pokoju Rossa. Ma go z Ryland'em, ale go w końcu nie ma, więc jest wolne łóżko - stwierdził Riker. Przytaknęłam.
   Ruszyłam za młodszym blondynem do jego pokoju. Otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie do środka.
   - Ja śpię tutaj, a ty możesz tam - wskazał na łóżko po drugiej stronie pokoju.
   - Tylko nie mam żadnych ubrań...
   - Mi to nie przeszkadza - mruknął Ross, znacząco unosząc brwi. Parsknęłam śmiechem.
   - Śmieszny jesteś - powiedziałam, wychodząc z pokoju. Chłopak wydawał się być zszokowany. Ja jednak poszłam na chwilkę do łazienki, a po chwili wróciłam przebrana.
   - Skąd to masz? - spytał.
   - Ustaliłam kiedyś z Rocky'm, że będzie na mnie czekać w łazience, w razie jakbym miała niespodziewanie u was zostać - wyjaśniłam. Chwyciłam rąbek koszulki bruneta, tej samej, którą miałam poprzednio. Do oczu napłynęły mi łzy. Zbyłam je jednak szybko. - Jak widać się przydało - stwierdziłam, wzruszając ramionami. Blondyn pokiwał w zamyśleniu głową.
   Usiadłam na łóżko i rozpuściłam z warkocza włosy. Ross obserwował to, co robię, a po chwili usiadł obok mnie. Nawinął sobie pasmo moich włosów na palca.
   - Co robisz? - spytałam zdziwiona.
   - Masz śliczne włosy - powiedział z uśmiechem. Zaśmiałam się delikatnie.
   - Dzięki. To dość... miłe.
   - Miłe? Tylko tyle?
   - Wiesz... To co mówisz jest pochlebiające i tak dalej, ale... - zaczęłam, lecz urwałam.
   - Ale co? - spytał chłopak, patrząc mi w oczy.
   - Teraz się mną tak interesujesz, a jak jest jakaś inna dziewczyna, to mnie ignorujesz. Jak na przykład w centrum - zauważyłam. - Tylko wtedy było dość sporo dziewczyn.
   - Przepraszam - powiedział szczerze.
   - Nic się nie stało, ale to trochę... dołujące - odwróciłam się przodem do chłopaka. - I nie w porządku.
   - Ale i tak patrzę tylko na ciebie - szepnął mi do ucha Ross, przybliżając się do mnie.
   - Jakoś w centrum tak nie było - zauważyłam. Chłopak nie wytrzymał dłużej. Zbliżył swoje usta do moich, lecz zatrzymał się centymetr nad nimi. Nie pocałował mnie. Zamarłam. Spojrzałam mu w oczy. On też się na mnie patrzył. Moje serce zabiło mocniej. Nie czekając dłużej, namiętnie pocałowałam chłopaka, chwytając go przy tym za kark i przyciągając bliżej siebie. Ross chwycił mnie delikatnie ręką w talii, a drugą wplótł w moje włosy.
   Uświadamiając sobie, co robię, gwałtownie odsunęłam się od chłopaka. Ross nie wyglądał na zranionego tak nagłym skończeniem pocałunku. Był bardziej... zadowolony. Dotarło do mnie, co zrobił.
   On chciał sprawdzić, czy jestem w nim zakochana. Jak na niego zareaguję. Dlatego mnie nie pocałował. Czekał na to, co ja zrobię. 
   - A jednak - mruknął pod nosem z uśmiechem. Wstał i ściągnął bluzę przez głowę, a za nią spodnie. Spoglądałam na jego umięśnione ciało. Po chwili jednak odwróciłam wzrok. Chłopak w samych bokserkach  (różowych) przeszedł przez pokój i położył się do swojego łóżka przy drzwiach. - Dobranoc - powiedział, mrugnął do mnie i zgasił lampkę. Wsunęłam się pod kołdrę na łóżku Ryland'a.
   Tej nocy nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, płacząc. Nie dlatego, że całowałam się z Rossem. Po prostu musiałam dać upust emocją. Temu całemu smutkowi i żalowi zgromadzonemu przez cały dzień. W końcu nie wytrzymałam. Wstałam w łóżka i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je cicho i wyszłam na korytarz. Skierowałam się do pokoju Rydel. Byłam pewna, że śpi, ale musiałam z nią pogadać. Chociaż chwilkę. Otworzyłam ostrożnie drzwi i weszłam do środka. Stanęłam jak wryta. To nie był pokój Rydel, tylko Rocky'ego! Chłopak spał na łóżku, a obok rozłożony był materac, na którym cicho chrapał Ratliff. Chciałam wyjść, lecz nie mogąc się powstrzymać, zakradłam się na palcach do łóżka. Stanęłam przy Rocky'm i ostrożnie się pochyliłam. Przez chwilę się zawahałam. Spojrzałam na jego zamknięte oczy. Na rysy twarzy. Po chwili delikatnie pocałowałam go w policzek, a później odgarnęłam mu włosy z twarzy. Ten ruch mnie uspokoił. Tak jakby nic pomiędzy nami się nigdy nie stało. Chwilę jeszcze na niego patrzyłam, po czym odwróciłam się i wyszłam. Ze łzami w oczach oparłam się plecami o ścianę, po czym zsunęłam się po niej w dół, siadając i chowając głowę pomiędzy kolana.

________________

I jak? Mam nadzieję, że wam się podobało ^^ Piszcie komentarze - opinie, pytania. To pomaga i motywuje. I pamiętajcie o stronie na Fb ;) - https://www.facebook.com/pages/R5-My-Story-Blog/365343923603451