ROZDZIAŁ 10
TALLY
Następny tydzień minął bez żadnych większych wydarzeń. Odpoczywałam w łóżku, bo czasami dalej kręciło mi się w głowie, a ciocia regularnie zmieniała mi opatrunek na głowie, na który wcześniej nie zwróciłam uwagi. Rano budziłam się wcześnie, czytałam jakieś książki, które były już w pokoju, albo które przynosiła mi Sarah, robiłyśmy sobie śniadanie i razem spędzałyśmy ze sobą cały dzień. Nie powiedziałam ani jej, ani cioci o tym, co się stało, chociaż wiele razy mnie to korciło. Miałam jednak przeczucie, że lepiej się powstrzymać. Tak samo było z wykręceniem numeru telefonu do Rikera i pogadania z nim, albo umówienia się znowu na jakiś wypad.
Najbardziej bolało mnie to, gdy gadając z kuzynką, ta wspominała, jak bardzo chciałaby poznać R5, wyjść z nimi gdziekolwiek - na miasto, do kina, posiedzieć w parku. Ja to przeżyłam i teraz kłamałam jej w żywe oczy, że ja też bym tak chciała, ale szanse, że zwrócą uwagę na takie dziewczyny jak my jest bardzo mała i że prawdopodobnie nigdy coś takiego się nie stanie. A ja... ja coś takiego przeżyłam i teraz się do tego przy niej nie przyznawałam, bo wiedziałam, jakby zareagowała. Na pewno nie byłaby zadowolona, że jej nie wzięłam, a co działoby się później, to nawet nie chce sobie wyobrażać.
Numer Rikera zapisałam sobie na telefonie, a karteczkę podarłam na milion kawałeczków i wyrzuciłam do kosza. Nie chciałam, żeby np. ciocia Mag ją znalazła, bo pewnie zaczęłaby zadawać mnóstwo pytań. Ja chciałam tego uniknąć.
I gdy tak mijał kolejny dzień, kolejny wspólny obiad przy stole, kolejne te same piosenki powtarzane w cicho lecącym radiu i te same rozmowy, nie wiedziałam, że dzisiaj wydarzy się coś szczególnego. Zapowiadało się tak samo, a wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego.
To wydarzenie zaczęło się, gdy postanowiłam poszukać w okolicy sklepu, bo cioci zabrakło mleka i drożdży do ciasta, a sama nie mogła wyjść. Sarah już pojechała, więc zadanie pójścia do sklepu padło na mnie. Oczywiście możecie się pytać, co jest takiego niezwykłego w ,,wycieczce'' na zakupy. Otóż już wam wszystko mówię.
Błądząc pomiędzy rzędami bardzo podobnych do siebie domów z takimi samymi zielonymi trawnikami i równo przyciętymi żywopłotami - nie wspominając już o trawnikach - zobaczyłam ją. Dziewczynę o mlecznej skórze i czarnej burzy lokowanych włosów. Wyglądała pięknie w zachodzącym już słońcu. Nie wiem, czy to zrozumiecie, ale poczułam coś takiego, że muszę do niej podejść, przywitać się... Miałam wrażenie, że to jakiś znak, że cały czas ją spotykam - w samolocie, na lotnisku, przy sklepie.
Jednak moja nieśmiałość mi na to nie pozwalała.
Weszłam więc do sklepu wzięłam to co trzeba i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się w poszukiwaniu obcej dziewczyny, lecz nigdzie jej nie zobaczyłam. Odchodziłam zrezygnowana, wpatrzona w swoje buty i wtedy poczułam, że na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok i z zakłopotaniem wymamrotałam.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało - powiedziała śmiało dziewczyna. - Ja ciebie znam - zaczęła się zastanawiać. - Z samolotu! Siedziałyśmy razem! - przypomniała sobie.
- Tak... Pamiętam - ,,To za mało!'' - krzyknęłam na siebie w myślach. - Jestem Nelly - przedstawiłam się.
- Tally - również się przedstawiła, wyciągając do mnie dłoń. Uścisnęłam ją nieśmiało. - Co cie sprowadza do LA? - spytała. - Ja tutaj mieszkam, tylko pojechałam do babci na tydzień. A ciebie tutaj w tej okolicy jakoś wcześniej nie spotkałam.
- Ja... Przyjechałam tutaj... Mieszkam teraz - paplałam bez sensu, a Tally spojrzała się na mnie z uniesioną brwią. - U cioci.
- Aaa. Rozumiem. A skąd jesteś?
- Miami.
Zapadł chwila ciszy, a ja wykorzystałam ją, by lepiej przyjrzeć się Tally. Miała bladą cerę, gęste czarne loczki i piękne, szafirowe oczy idealnie współgrające z jej wyglądem. Ubrała na siebie podobnego koloru koszulkę z krótkim rękawkiem, jasne dżinsy, biały rozpinany sweterek i czarne baleriny z kilkoma delikatnymi białymi diamencikami. Nie miała żadnego makijażu, oprócz delikatnego cienia na oczach w błękitnym kolorze. Wyglądała jak bogini, która zeszła między ludzi i starała się wtopić w tłum, co zupełnie jej nie wychodziło. Każdy zauważyłby ją z odległości dobrego kilometra. Zmarszczyłam się, uświadamiając sobie, jak muszę przy niej wyglądać. Miałam na sobie koszulę w brązową kratę, kremowe rurki i zniszczone czarne trampki, a włosy zebrałam sobie w luźny kucyk.
Właściwie nie wiem, dlaczego się tym przejmowałam, bo nigdy nie zwracałam na to uwagi.
- Właściwie, to gdzie ty mieszkasz? - spytała mnie nagle Tally.
- Nie daleko, ale nie pamiętam nazwy ulicy - mówiąc to, rozglądałam się dookoła, próbując sobie przypomnieć, w którą stronę mam iść.
- Ja tutaj, więc nie mogę ci już zbytnio pomóc - rzuciła Tally, zatrzymując się nagle przy jednym z domków. Był w odcieniu jasnej zieleni. Rozejrzałam się jeszcze dokładniej, wyostrzając wzrok i nagle dostrzegłam swój dom - beżowy, po drugiej stronie ulicy kilka działek dalej.
- Tam - wskazałam ręką dom. - Tam mieszkam.
- Serio? - wytrzeszczyła oczy dziewczyna. - Super! - ucieszyła się. - Możemy się jeszcze jakoś razem spotkać, co? Może dzisiaj przejdziemy się do kawiarni? Jest kawałek za sklepem - zaproponowała dziewczyna.
- Jasne - zgodziłam się nieśmiało. - Czemu nie...
- Super! Podaj mi swój numer telefonu, to sobie zapiszę. Zdzwonimy się. Ja będę mogła wyjść dopiero gdzieś za dwie godzinki. Pasuje ci?
- Tak. Może być... - powiedziawszy to, podyktowałam Tally swój numer telefonu z pamięci, a ta po zapisaniu go, radosna pomachała mi i weszła do domu, obiecując, że zadzwoni.
Po kilku chwilach byłam już w domu. Dałam cioci zakupy i spytałam, czy będę mogła wyjść później. Ciocia nie miała nic przeciwko. Powiedziała, że jestem przecież pełnoletnia i nawet nie powinnam się jej pytać, ale miło jej, że jednak pytam. Po tym pobiegłam na górę, a wchodząc do swojego pokoju, stanęłam jak wryta. Sarah siedziała zapłakana na podłodze, opierając się plecami o łóżko.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytała patrząc mi w oczy, po czym przesunęła telefon w moją stronę po dywanie. Czułam, jak silna rodzinna, a zarazem przyjacielska więź po między nami pęka, tworząc gigantyczną przepaść.
________________
To tyle! Reszta w następnym poście ;) Prawdopodobnie rozdział 11 pojawi się w piątek, może w sobotę. Mam nadzieję, że ten wam się spodobał. Piszcie komentarze tutaj, lub znajdźcie mnie na Fb albo TT ( @Emilia_Official ). Możecie też do mnie pisać na e-mail - emila1231@interia.pl Pytajcie o co chcecie i piszcie, czy wam się podoba, czy nie i wasze sugestie też są mile widziane. A teraz do zobaczenia!
PS Macie tutaj jeszcze zapowiedzi teledysku (I Can't) Forget About You :
Rocky - http://www.youtube.com/
Ratliff - http://www.youtube.com/
Rydel - http://www.youtube.com/
Riker -https://www.youtube.com/
Dzisiaj ma być jeszcze Ross, a jutro sam teledysk! Wstawię wam go może jak będę miała chwilkę ;)
Rozdział MEGA! Zresztą jak reszta rozdziałów. Masz niesamowity talent w pisaniu ;)) zapraszam do siebie http://r5-love-stories.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńCały blog jest po prostu przecudowny ;)
OMG! Super rozdział, ale pod koniec trochę smutny, ale i tak jestem ciekawa co się dalej zdarzy ;) I zapraszam do mnie :) http://kingajanika89whatdoihavetodor5.blogspot.com
OdpowiedzUsuń