czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 35 - W Poszukiwaniu Wspomnień cz. 2



ROZDZIAŁ 35

W POSZUKIWANIU WSPOMNIEŃ CZ.2


   Na lotnisko dotarłyśmy tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy. Od razu wyskoczyłam z samochodu, wyszarpałam walizkę i udałam się do budynku. Jean szła za mną i coś do mnie mówiła, ale jej nie słuchałam. Powinna sobie wszystko przemyśleć. Może kiedyś się zmieni. Może.
   Siedziałam na słońcu na lotnisku, które bardzo szybko zachodziło. Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia, podniosłam się, prostując nogi. Później byłam już w samolocie. O niczym nie myślałam. Wszystko robiłam jak robot. W końcu dolecieliśmy do LA. Stanęłam na boku z moją walizką, czekając.
   Nagle ktoś wziął mnie w ramiona, na co zesztywniałam.
   - Jesteś! Nie chciałam, żebyś wracała do Miami - mówiła wysokim głosem w moje ramię. - Jak usłyszałam, co się stało... Ale ty pewnie mnie nie pamiętasz!
   - Więc kim jesteś? - spytałam, odsuwając się od dziewczyny. Spojrzałam na nią wyniośle, jak robiła to Natalie.
   - Sarah! Twoja kuzynka! Ale się zmieniłaś! - krzyknęła moja kuzynka, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. - Choć zabieram cię stąd - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła. Ja jednak szłam swoim wolnym krokiem, z gracją stawiając nogi i ciągnąc za sobą walizkę. Blondynka zmarszczyła brwi i mnie puściła.
   Dotarłyśmy do samochodu, w którym siedziała jakaś kobieta. Podejrzewałam, że to musiała być ciocia. Wsiadła do auta, a cała droga przebiegła w milczeniu. Trochę krępująca cisza panowała pomiędzy nami. Szybko jednak dotarłyśmy do domu. Ciocia zaprowadziła mnie do pokoju, a Sarah już nie zawracała głowy i poszła zmęczona do swojego mieszkania. Również wypompowana wydarzeniami całego dnia, poszłam spać.


   Gdy poczułam delikatny pocałunek na dłoni, od razu się obudziłam. Zamrugałam kilkakrotnie oczyma, oślepiona słońcem. Przede mną stał szatyn. Nie chwila! To był blondyn. Wysoki, przystojny, z czekoladowymi oczami.
   - W końcu jesteś! - krzyknął, biorąc mnie w ramiona. Wzdrygnęłam się. Nagle do pokoju wbiegł następny chłopak, tym razem brunet, również o brązowych oczach.
   - Odwal się od niej - warknął pod nosem, po czym jak gdyby nigdy nic, usiadł z uśmiechem obok blondyna. - Martwiliśmy się!
   - Ale dlaczego?
   - Nie było cię! Zniknęłaś... - ostatnie słowo blondyn powiedział z takim wyrzutem, jakby to była moja wina. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Mierzyłam spojrzeniem najpierw jednego chłopaka, później drugiego. Nie wiedziałam, co robić. Wołać ciocię? Może dać im wszystko wyjaśnić?
   - Kim jesteście?! - krzyknęłam, zeskakując z łóżka na równe nogi. Chłopacy spojrzeli po sobie. Już mieli się odzywać, lecz do pokoju wpadł Peter. Co tu od rana taki ruch?! 
   - Odsuńcie się od niej! - wrzasnął. Byłam ciekawa, co myśli o tym wszystkim Mag. A może nie wie? Może jej nie ma? 
   - Jak wy, cholera, dostaliście się do domu?! - przerwałam im pytaniem, gdy zaczęli zawzięcie ze sobą dyskutować. Wszyscy mnie zignorowali. ''Rozmowa'' przerodziła się w krzyk. Miałam wrażenie, że zaraz się pobiją. - Kim wy w ogóle jesteście?! - spytałam i od razu wszyscy zamilkli. Brunet i blondyn wpatrywali się we mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem, a Peter objął mnie ramieniem. Podprowadził mnie z powrotem do łóżka i gwałtownie na nie popchnął. Spadłam na kołdrę, którą po chwili Peter mnie okrył.
   - Śpij. Ja im wszystko wyjaśnię - powiedział, pocałował w czoło, a od tego w głowie mi się zakręciło. Nagle dwaj chłopacy jakby rozmyli się w powietrzu, a szatyn ułożył wygodnie obok mnie, wręcz przyklejając się do moich pleców. - Śpij - rozkazał i od razu po tym słowie, zalała mnie ciemność.


   Obudziłam się, po południu. I to naprawdę się obudziłam! Nie zrozumiałam sensu swojego snu. Ci dwaj chłopacy... Kim byli? Skąd mi przyszli do głowy? Może ich znam? Pewnie tak, ale ich nie pamiętam... Muszę się czegoś o nich dowiedzieć. 
   Zsunęłam się z łóżka. Plecy mnie strasznie bolały. I to nie Peter wtulał mi się w plecy, tylko po prostu położyłam się na... misiu? Misiu w kształcie pingwina konkretnie. Przebranego za... Hello Kitty? Skąd ja to mam? - pomyślałam, rzucając go pod łóżko.
   Szybko się przebrałam. Nie zamierzałam siedzieć dzisiaj w domu. Chciałam ''poszukać'' swoich wspomnień. Czegoś, co przypomni mi chociaż ćwiartkę mojego życia.
   Cioci Mag już nie było. Wyszłam z domu i skierowałam się do miasta. Nagle zadzwonił mój telefon, więc nie wahając się, odebrałam.
   - Słyszałam, że wróciłaś do Miami! Jak tam?
   - Sorry, ale... Z kim rozmawiam? - spytałam.
   - O matko, a jednak to prawda! Może nawet lepiej... - dodała szeptem. Zmarszczyłam brwi. - Tally! Musimy się spotkać! Nathan o ciebie pyta cały czas! Nie mówiąc o Tristanie... - westchnęła.
   - Ale ja nie wiem nawet, jak wyglądasz. Jak oni wyglądają!
   - To właśnie dlatego musimy się spotkać! Wróci ci pamięć, zobaczysz. A przynajmniej skrawek! - obiecała dziewczyna z przekonaniem w głosie.
   - To gdzie i kiedy?
   - Dzisiaj! Teraz! Tam gdzie zawsze.
   - Czyli...? - spytałam zniecierpliwiona.
   - A no tak! Gdzie jesteś?
   - Przy kawiarni. Na osiedlu, przy parku - wyjaśniłam najlepiej, jak potrafię.
   - Tam, gdzie mieszkasz?
   - Tak - potwierdziłam.
   - Dobra, czekaj na mnie w kawiarni! Będę za kilka minut! - rozkazała Tally i się rozłączyła. Zrobiłam jak kazała. Dziewczyna mówiła prawdę. Po kilku krótkich minutach już przy mnie była. Nie rozpoznałam jej, chociaż burza czarnych, kręconych włosów coś mi mówiła. I jej oczy. Jasne, błękitne... - Siema!
   - Cześć - przywitałam się. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, pogwizdując pod nosem z zachwytem na mój widok. Miałam na sobie skórzaną, brązową miniówkę i do tego granatową bluzkę z dość sporym dekoltem, co zupełnie mi nie przeszkadzało. Rzęsy przejechałam tuszem, a usta lekko zaznaczyłam błyszczykiem.
   Po chwili ruszyłyśmy w stronę centrum LA. Nie minęło dużo czasu, jak wjeżdżałyśmy windą na górę.
   - Patrzcie, kto do nas wrócił! - krzyknęła Tally na wejściu. Grupka osób obejrzała się w naszą stronę. Od razu wypatrzyłam Peter'a. Chciał do mnie podejść, lecz jakiś inny chłopak go wyprzedził.
   - Widzę, że idziesz na całość - mruknął, łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie bliżej. Po chwili zjechał palcami w dół, łapiąc mnie za tyłek, przez krótką spódniczkę. Zachichotałam. Przypominało mi to moją sytuację z Peter'em. Takie spontaniczne. I tak bardzo mi się podobało.
   - To jest właśnie Nathan. Ten, który tak bardzo za tobą tęsknił - szepnęła do mnie Tally. Oderwałam się powoli od chłopaka, który pociągnął mnie do reszty. Po chwili wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i podał mi ją. Wyjęłam z niej szluga i włożyłam do ust.
   - Nelly wróciła do żywych! - krzyknął Nathan, a wszyscy się roześmiali. Ja również.
   - Witaj z powrotem w swoich szeregach - szepnęła mi na ucho Tally. ''W swoich szeregach''... Te słowa jeszcze długo odbijały mi się w myślach.

_________________

Cześć <3
Od razu na wstępie - totalny brak weniska i czasu ;-; Cały zawalony tydzień. jakiś kosmos. Ale macie rozdzialik ^^ I Komentujcie.

2 komentarze:

  1. Super rozdział . Bardzo mi zależy aby odzyskała pamięć i żeby była tak jak wcześniej , czyli porządna . Mam nadzieje że Lynch'owie jej wszystko przypomną co dobre . Oby to nie trwała za długo
    Zawsze jak czytam twojego bloga to zawsze zaczynam wariować przed czytaniem , potem jak już czytam to jestem zawsze ciekawa co będzie dalej itd . Czekam na nexta z niecierpliwością :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czadowy rozdział !! :D Uwielbiam cię <333 Czekam na następny (na bank cudny) rozdział :*

    OdpowiedzUsuń