niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 32 - Sophie i Natalie



ROZDZIAŁ 32

SOPHIE I NATALIE


  Odwróciłam się na pięcie, stając przodem do dziewczyny. Nie wiem, czy było można ją nazwać człowiekiem, bo bardziej przypominała Barbie, lecz w bardziej... skąpej wersji. No ale przyjmijmy, że to naprawdę człowiek.
   - Cześć - rzuciłam przez zaciśnięte zęby, lecz od razu postawiłam się do pionu i uśmiechnęłam się lekko. Nie był to szczery uśmiech, ale blondi chyba tego nie zauważyła, albo po prostu ją to nie obchodziło. Cieszyłam się w tym momencie, że wcześniej zdążyłam się przebrać w podarte, długie, szare jeansy i zwykłą, czarną koszulkę. Nie wyglądałam jak kiedyś. Bardziej pewnie.
   - Co ty tutaj robisz? Miałam nadzieję, że już ciebie nigdy nie zobaczę - zaśmiała się. Przewróciłam oczami.
   - A ja myślałam, że jestem ci zupełnie obojętna, tak jak ty mnie. Najwyraźniej obie się pomyliłyśmy - rzuciłam z kpiącym uśmiechem. Natalie zmierzyła mnie wzrokiem.
   - Zmieniłaś się, Moran.
   - A ty jesteś cały czas taka sama. Pusta - odwróciłam się tyłem do dziewczyny, chcąc już odejść. Nie miałam dzisiaj dobrego humoru, a ta lalunia jeszcze bardziej mi go psuła. Natalie nie uważała jednak rozmowy za skończoną. Chwyciła mnie za ramie i obróciła przodem do siebie. Szybko mnie jednak puściła i wytarła dłoń w króciutką spódniczkę, jakby miała na ręce jakieś zarazki. Zmierzyłam ją wzrokiem, po czym znowu przewróciłam oczami. Ale ona mnie denerwowała! Uważała się za lepszą od innych. A to przecież tylko pusta Barbie! 
   - Za kogo ty się uważasz? Jesteś na samym końcu! Dziwię się, że ciocia ciebie chciała tam w LA! Może dlatego wysłała ciebie sportem tutaj? Ale że matka z powrotem cię wzięła. Myślałam, że chce się ciebie pozbyć - powiedziała zdenerwowana. Już nie miałam siły się kłócić. I tak było mi ciężko. Patrzyłam na nią znudzona. Dziewczyna chyba jeszcze bardziej się zdenerwowała. Że mnie to nie rusza. Mogłaby po prostu dać sobie spokój... 
   - Nie obchodzi mnie, co ty sobie o mnie myślisz - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że to da jej tylko satysfakcję. - Nie jesteś dla mnie ważna. Po prostu obojętna. W moim życiu jesteś nikim - rzuciłam. Nie wierzę, że to powiedziałam. Od zawsze miałam ochotę to z siebie wyrzucić, ale nigdy nie dawałam rady. Byłam nieśmiała. Wszystko się zmieniło od pobytu w Los Angeles. Sama siebie nie poznawałam. Mam tutaj na myśli moją pewność siebie, chociaż nie tylko. Kiedyś nie powiedziałabym czegoś takiego do nikogo, chociaż nie raz bardzo mnie kusiło. Najbardziej miałam ochotę wygarnąć wszystko Natalie i reszcie tych laleczek, na których czele stała. I w końcu to zrobiłam.
   - A myślisz, że dla mnie jesteś coś warta? Bo jeśli tak, to się mylisz - zaśmiała się ironicznie. Przewróciłam oczami. Jej opinia wcale mnie nie obchodziła.
   - Daj sobie spokój. Ty mnie nie obchodzisz, a ja ciebie.
   - Jesteś w błędzie - rzuciła Natalie, jakby to było coś oczywistego. - Jeśli myślisz, że teraz będziesz miała łatwo, to nie licz na to.
   - A jeśli ty myślisz, że mnie to coś obchodzi, to też na to nie licz.
   - Jesteś zwykłą suką! Wracasz sobie do naszego Miami i myślisz, że ci wszystko wolno. Chyba zapomniałaś, gdzie jest twoje miejsce - syknęła blondynka.
   - Nie jesteśmy już w szkole - przypomniałam jej. - Co mi zrobisz? Nic! Może w szkole byłaś kimś ważnym, ale w prawdziwym życiu jesteś zerem, którym zawsze byłaś.
   - Jeszcze zobaczysz. Nie myśl, że będzie łatwo - syknęła ostrzegawczo Natalie, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swoich ulubionych sklepów. Wiedziałam, że nie żartuje. W końcu ją znałam i wiedziałam, że do wszystkiego jest zdolna. Wkopałaś się Nel! Nie... Co mi może zrobić? Wcześniej miała jakieś pole do popisu. Ośmieszanie mnie, czy 'przypadkowe' popchnięcie na korytarzu, ale teraz... Oczywiście wcześniej mnie to nie obchodziło, bo i tak w szkole nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie wiem, co teraz ona wymyśli.
   Nelly ogarnij się! Przecież to nie podstawówka! Jesteś dorosła i ona też. 
   Ale ona nie zachowuje się jak dorosła, tylko jak zwykła dziwka.
   Westchnęłam i ruszyłam z powrotem do domu. Musiałam pogadać z matką, ale jej nie było. Pewnie pobiegła na zakupy do swoich ulubionych butików, tak samo jak Natalie. Jakby zapomniała, że ma córkę! Nigdy nie zwracała na mnie uwagi, a ja odpłacałam się tym samym, chociaż często pomagałam rodzicom w domu, a teraz... 
   Gwałtownie otworzyłam drzwi i mocno nimi trzasnęłam. Od razu podbiegła do mnie Sophie, ale była teraz bardziej nieśmiała. Ona się mnie bała - stwierdziłam z niedowierzaniem, po czym powtórzyłam to kpiąco w myśli. Wiedziałam, że Jean jeszcze nie wróciła, dlatego przeszłam przez pokój i ułożyłam się wygodnie na kanapie, zarzucając nogi na stolik. Sophie podążała za mną, jak cień, co mnie trochę irytowało, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Włączyłam telewizor i zaczęłam przerzucać kanały.
   - Co ci się stało? - spytała nagle Sophie. Powoli przeniosłam na nią wzrok, zastanawiając się, o co jej chodzi. - Że tak wyglądasz... - dopowiedziała dziewczyna.
   - To moja sprawa... - rzuciłam tylko. Czułam jednak na sobie natarczywe spojrzenie brunetki. Przewróciłam oczami. - Mały wypadek na spotkaniu z przyjaciółmi - '...i Tally', dopowiedziałam w myślach. Odpowiedź była na tyle wymijająca, żeby Sophie się niczego nie domyśliła.
   - Wyglądasz, jakby ci 'przyjaciele' cię pobili... - stwierdziła nieufnym tonem.
   - Do czego zmierzasz? Moi przyjaciele, to moi przyjaciele i ja ich wybieram. A to, co mi się stało, to tylko moja sprawa - prychnęłam, jeszcze bardziej poirytowana. - Właściwie po co mnie o to pytasz? Jesteś tylko sąsiadką.
   - Więc teraz jestem tylko sąsiadką... - westchnęła Sophie. Nie miała ochoty, ani siły jej odpowiadać, więc tylko pokiwałam wolno głową. - Naprawdę mnie nie pamiętasz? - spytała dla upewnienia, a ja znowu tylko skinęłam głową. - Przecież to ja! Sophie! Chodziłyśmy razem do podstawówki, zanim przeniosłaś się do innej szkoły!
   Lustrowałam dziewczynę wzrokiem, jakby była jakaś nawiedzona. Nie pamiętałam jej... Ale podstawówka była dawno. Wydawało mi się, jakby od tamtych czasów minęły wieki! Mogłam o niej zapomnieć. Po chwili namysłu, spojrzałam w oczy dziewczyny, chcąc się odezwać, ale wtedy zobaczyłam ten blask. Jej czekoladowe oczy zabłyszczały z nadzieją, że jednak ją pamiętam.
   I sobie przypomniałam! 
   Kiedyś była to niska Sophie, jedna z niewielu dziewczyn, które chciały się ze mną przyjaźnić. W podstawówce miała też proste, trochę jaśniejsze niż teraz włosy. W tej chwili były ciemno brązowe, lekko falowane no i mocno urosła. Przypomniało mi się, jak piekłyśmy razem babeczki w piątej klasie na dzień ciasteczkowy w szkole. Jak się przy tym wygłupiałyśmy. I bitwa na mąkę... Cała kuchnia i my byłyśmy białe, a moja mama... Już wtedy się mną nie przejmowała.
   - Sophie... - powiedziałam głośno jej imię, jakbym w ten sposób mogła jej powiedzieć, że pamiętam. Ruszałam ustami jak ryba, po czym wzięłam się w garść. - Już pamiętam... - rzuciłam tylko. Szkoda, że podstawówka była tak dawno. Kiedyś się bardzo lubiłyśmy, a teraz... - Co się z tobą stało? - spytałam, mając na myśli czasy po podstawówce, jak przestałyśmy się kontaktować. Sophie załapała o co chodzi.
   - Przeniosłam się do Chicago. Wróciłam jakiś miesiąc temu i wtedy spotkałam twoją mamę. Nie od razu ją poznałam i ona mnie też, ale później... Mieszkam dwa domy dalej! - krzyknęła uradowana. Zmierzyłam ją ponownie wzrokiem. Z wyglądu się zmieniła, ale z charakteru w ogóle. Ciągle była tą optymistycznie nastawioną na świat dziewczyną. Ja już chyba nie... 
   - Miło... - rzuciłam tylko, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Sophie chyba się tym nie przejęła, bo cały czas opowiadała, co się później stało. Po jakiś 20 minutach skończyła, a ja nic nie zapamiętałam.
   - Teraz muszę iść. Spotykam się z przyjaciółką - westchnęła, spoglądając na zegarek. - Możesz iść z nami, jeśli chcesz - zaproponowała.
   - Właściwie czemu nie - wzruszyłam ramionami, po chwili zastanowienia. Musiałam mieć jakieś znajomości, bo nie wiadomo, czy uda mi się wrócić do LA.
   Nie! Nawet tak nie myśl! Wrócisz do Los Angeles, do Ross'a, do reszty R5, do Peter'a, Amy i do swojej kuzynki, które pewnie w tym momencie dalej mnie nienawidzi. 
   Stop! Nie, do Peter'a nie. Sam mnie tutaj wysłał. Nie mogę udawać, że nic się nie stało. 
   Poszłam do swojego pokoju. Wydawał mi się obcy. Jakby to nie był już mój dom. Tak też się czułam. Że nie należę do Miami, tylko do LA.
   Ignorując to dziwne uczucie i chęć płaczu, podeszłam do walizki z moimi rzeczami i szybko się przebrałam. Był bardzo ciepły dzień, więc założyłam krótkie szorty, pod które wciągnęłam poszarpane, szare rajstopy, by zakryć większość ran, a czarną koszulkę, którą miałam na sobie zostawiłam. Związałam włosy w wysokiego, lekko rozczochranego koka i wróciłam do Sophie. Przypatrywała mi się zaintrygowana.
   - Myślałam, że jesteś zupełnie inna... - stwierdziła. Delikatnie uniosłam kąciki ust w uśmiechu.
   - To było kiedyś.
   Wyszłyśmy i od razu skierowałyśmy się w stronę domu Sophie. Ona też się przebrała. Ubrała się podobnie jak ja, lecz oszczędziła sobie rajstop.
   - Widzę, że ty też nie jesteś taką grzeczną dziewczyną - zaśmiałam się, a brunetka puściła do mnie oko. Wtedy zadzwonił dzwonek. Sophie poszła otworzyć, przywitała się (jak zgadywałam) z przyjaciółką, po czym zawołała mnie. Szybkim krokiem weszłam do korytarza i na progu stanęłam jak wryta.
   - Nel, przedstawiam ci moją przyjaciółkę,...
   - ...Natalie - dokończyłam ze sztucznym uśmiechem.

_________________

Cześć kotki!
Przepraszam, że teraz tak rzadko dodaję rozdziały, ale nie mam kiedy. Mamy ważne próby, więc przez cały tydzień kończę o 19-20 lekcje i nie jest mi łatwo. I nic dodać... Po prostu KOMENTARZE proszę ;*

2 komentarze: