środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 25 - Szokujące Odkrycie



ROZDZIAŁ 25

SZOKUJĄCE ODKRYCIE


   - Dzięki, że mnie odwiozłeś - powiedziałam do blondyna, wymuszając uśmiech.
   - Nie ma sprawy - wzruszył ramionami chłopak. - I tak nie przytargałabyś do domu wszystkich prezentów.
   - Wiesz, że nie trzeba było. Najważniejsze, żeby wspólnie spędzić czas. Nie potrzebne były mi prezenty - rzuciłam. Już miałam zamiar wysiąść, lecz Ross mnie zatrzymał.
   - Co ci się stało? - spytał mnie chłopak. - Na początku było dobrze, ale później... Jakoś tak... Sam nie wiem. Ale nie byłaś już tak wesoła. Teraz też nie jest dobrze.
   - Wiesz... - zaczęłam. - Chyba po prostu jestem już zmęczona.
   - Urodzinami?
   - Tym wszystkim, co się dzieje - powiedziałam tylko. Do oczu napłynęły mi łzy, lecz szybko się ich pozbyłam. Blondyn wpatrywał się we mnie, nic nie rozumiejąc. Nie wiedziałam, jak mu mam to wyjaśnić. Co miałam powiedzieć? Że Rocky wyznał mi miłość? Że to co dla mnie robią jest nie potrzebne? Prawda jest taka, że to mnie bardzo mocno gryzło. Zrobili dla mnie tyle rzeczy. Jeszcze te urodziny i prezenty... A ja jak mam się im odwdzięczyć? Nie mogłam im dać nic w zamian.
   - Nie rozumiem... - stwierdził chłopak. Podniosłam na niego wzrok. Wpatrywał się we mnie, zamyślony.
   - Nie musisz - rzuciłam tylko do niego. Pochyliłam się i delikatnie pocałowałam go w policzek. Wyskoczyłam z auta, zgarniając zapakowane prezenty. Szybko wbiegłam po schodach i zniknęłam w domu.
   Musiałam coś zmienić. Nie mogłam tak po prostu chodzić z Rossem i myśleć o Rocky'm. To jest podłe! Musiałam odciąć wszystko grubą linią i iść dalej. Zmierzałam w dobrym kierunku a teraz muszę się go trzymać.
   Cicho przemknęłam przez kuchnie i wspięłam się schodami na górę. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam o nie głowę, a moje myśli pędziły coraz szybciej. Musiałam się ogarnąć. Ross na to zasłużył. Przecież był cierpliwy. Czekał na mnie. Wkurzał się, gdy byłam z Rocky'm, a mimo to się nie poddawał. Muszę zmienić wszystko. Nie mogę myśleć o brunecie.
   Zsunęłam się w dół, a po polikach spłynęły mi łzy.


   Następnego dnia po południu zamierzałam wybrać się do Lynch'ów. Po pierwsze chciałam gdzieś wyjść z Rossem, a po drugie - musiałam pogadać z Rocky'm. Uświadomić mu, że między nami wszystko skończone. Nie chce, żeby robił sobie nadzieję. Dla mnie było to jednak bardzo trudne. Na samą myśl ręce mi się trzęsły, ale musiałam wziąć się w garść. Zamierzałam zostawić wszystko za sobą, a to był pierwszy i najważniejszy krok.
   Najpierw jednak chciałam pokazać cioci, że nie zapomniałam o swoich obowiązkach. Pomogłam jej trochę w domu, a później ogarnęłam lekko w pokoju. Powkładałam rzeczy, które wczoraj dostałam na odpowiednie miejsca. Najlepsze z tego wszystkiego były nowe trampki, które kupił mi Riker, Ratliff i Rocky. Nie były one zwyczajne czarne, takie jak miałam. Chłopacy postarali się, żebym trochę się w nich wpasowała, dlatego załatwili mi je z logiem R5. Bardzo mi się spodobały, bo w końcu moje do niczego już się zbytnio nie nadawały.
   Włożyłam więc je na nogi i ruszyłam do Lynch'ów. Dwadzieścia minut później byłam na miejscu.
   - Cześć Riker! - przywitałam się. - Jest może Rocky w domu? Chciałam z nim pogadać...
   - Nie, nie ma - pokręcił głową blondyn. - Siedzę sam.
   - Nie wiesz, kiedy wróci?
   - Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Riker. - Słuchaj... Ja chce z tobą też pogadać.
   - Jasne. Nie ma sprawy - powiedziałam i weszłam do środka. Chłopak poprowadził mnie do salonu. Rozsiadłam się na kanapie, a on obok mnie. - Też chciałam z tobą pogadać - stwierdziłam, przypominając sobie, co mówił kiedyś Ross. Riker spotkał dziewczynę, fankę, która tylko ich wykorzystała. Chciałam wiedzieć, dlaczego mi zaufał.
   - Mogę pierwszy?
   - Dobra. O co chodzi? - spytałam.
   - Chodzi o... - zaczął, lecz urwał. Patrzyłam na niego wyczekująco. Nie odzywał się przez chwilę, a później spojrzał mi w oczy. - O Tally.
   - O Tally? - spytałam zdziwiona. - Co z nią?
   - Ja... Nie wiem, jak to powiedzieć... - onieśmielił się chłopak.
   - Po prostu. Mów to, co myślisz - powiedziałam, uśmiechając się. Super rada. Szkoda, że sama jej nie wykorzystujesz. 
   - Masz rację - przyznał blondyn. - Po prostu ja... Nie do końca to pamiętam, ale tak mi się wydaje... Ona tam była i...
   - Riker, czekaj! Nic nie rozumiem - przerwałam blondynowi. - Mógłbyś mówić troszeczkę jaśniej? - spytałam. Chłopak wziął głęboki wdech.
   - Pamiętasz, jak leżałem w szpitalu? - zaczął, a ja pokiwałam głową. - Wtedy nic nie pamiętałem. Teraz o tym myślę. O tym, co się stało...
   - I do czego doszedłeś?
   - Długo nad tym myślałem. Naprawdę nie pamiętałem, co się stało, ale... Ja ją widziałem, Nelly - rzucił tylko blondyn. - Jestem tego prawie pewny!
   - Co? - spytałam, dalej nic nie rozumiejąc.
   - Gdy ktoś mnie zaatakował, ja ją zobaczyłem. Tally - sprostował Riker. Wytrzeszczyłam na niego oczy. Musiałam przetrawić tą myśl. Po chwili pokręciłam głową.
   - To nie możliwe - rzuciłam.
   - Długo się nad tym zastanawiałem - rzucił szybko blondyn. - I jak tak sobie przypominam, to jestem prawie pewny, że to była ona. Że tam stała.
   - Pewnie tylko coś ci się wydawało - powiedziałam po chwili, dalej kręcąc głową.
   - Nie wiem, Nelly. Ale... Po prostu uważaj. Rocky'emu tego nie mówiłem. Jeszcze. Mam zamiar to zrobić, ale wątpię, że mi uwierzy. Za bardzo ją polubił... - burknął Riker. - Pomyślałem, że tobie pierwszej to powiem. Ale niech nikt inny się o tym nie dowie - powiedział szybko.
   - Dlaczego?
   - Po prostu... Nie chce, żeby to się wydało. Sam muszę to załatwić. A poza tym ta informacja nie jest pewna - wzruszył ramionami blondyn.
   - Riker... - zaczęłam. - Znam trochę Tally i wątpię, że to ona też tam była - na te słowa, blondyn się roześmiał.
   - Wiedziałem, że tak zareagujesz - stwierdził. - Mimo to, wolałem ci powiedzieć - zakończył. - Sam nie jestem tego pewny. Nie widziałem wtedy dobrze. Wszystko było rozmazane, ale... Jak pomyślę, to od razu przed oczyma mam widok czarnych loków. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem z Rocky'm, nie wiedziałem, co mam myśleć...
   - Dobra. Spoko - powiedziałam, wzdychając.
   - A ty...? O czym chciałaś pogadać? - spytał. Wpatrywałam się przez chwilę tępo w Rikera, aż przypomniałam sobie, o co miałam zapytać. Pokręciłam jednak tylko głową.
   - Teraz już o niczym... - burknęłam, podnosząc się z kanapy. Chłopak tylko pokiwał głową.
   - Muszę iść - rzuciłam do blondyna. - Jak wróci Ross, to powiedz mu, że byłam i żeby zadzwonił - powiedziałam, a Riker pokiwał głową. - A Rocky'emu nic. Muszę sama z nim pogadać... - rzuciłam tylko. Blondyn nie poruszał się, tylko delikatnie kiwał głową. Był bardzo zamyślony. - Hej! Spokojnie! Będzie dobrze. Nie jestem obrażona czy coś... - zapewniłam,  lekko zaczepiając chłopaka. Poczochrałam jego blond grzywkę. Riker podniósł wzrok. Przytuliłam go przyjacielsko, a ten się uśmiechnął. - Już się nie smuć! - rozkazałam, a chłopak się uśmiechnął.
   - Dzięki - powiedział.
   - Nie ma za co - odpowiedziałam wzruszając ramionami i wyszłam z domu. Nie wiedziałam, dokąd mogę teraz iść. Nie miałam ochoty wracać do domu. Zamiast tego ruszyłam w kierunku miasta. Nie przeszłam dużego dystansu, gdy zobaczyłam jadącego Rocky'ego.  Pomachałam mu nieśmiało z chodnika, a ten stanął obok mnie samochodem. Nie wiedziałam, co mu chodzi po głowie. Jego twarz była ponura i nie zdradzała żadnych emocji. Źle się z tym czułam, bo miałam świadomość, że to przeze mnie. A teraz chciałam go jeszcze dobić.
   - Cześć... - burknął brunet, wysiadając z samochodu.
   - Chciałam pogadać - powiedziałam od razu. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
   - O czym? - spytał.
   - O nas... - rzuciłam tylko, wpatrując się w chodnik. - Posłuchaj... - zaczęłam od razu, nie dając dojść Rocky'emu do słowa. - Ja... Trochę o tym myślałam - powiedziałam, podnosząc wzrok na chłopaka. Nie miałam jednak odwagi, by spojrzeć mu w oczy. - Ale naprawdę nie powinniśmy być razem. Ty jesteś z Tally. A ona jest szczęśliwa. Ty też - zauważyłam. - Chciałabym zostawić to, co było między nami za sobą - powiedziałam, a mój głos stawał się coraz mniej śmielszy. Słowa ledwo co przechodziły mi przez gardło, gdy myślałam o tym, jaki mogą sprawiać mu ból. A ja... Czułam się tak, jakbym ponownie dawała mu kosza, co w pewnym sensie robiłam.
   - Czyli chcesz o mnie zapomnieć? - spytał Rocky.
   - Nie zapomnę, bo to nie możliwe - odpowiedziałam szybko.
   - Ale tego chcesz - zauważył brunet. - Posłuchaj - przerwał mi, gdy już chciałam coś powiedzieć. - Rozumiem twój wybór, bo dokonałem podobnego, tylko wcześniej, gdy zdecydowałem umawiać się z Tally. Uwierz, że to nie jest proste.
   - Zdaje sobie z tego sprawę - rzuciłam. - Ale chce spróbować... - powiedziałam prawie szeptem. - Muszę.
   - Ale Nelly...
   - Nie, Rocky. Nie rozumiesz, że to, co między nami było się skończyło? Ty znalazłeś sobie nową dziewczynę i oznajmiasz mi, że dalej mnie kochasz, w czasie gdy ja też mam chłopaka. Rocky... Zastanów się. Oboje wiemy, że jest za późno - zakończyłam, po czym odwróciłam się na pięcie i odeszłam, zostawiają chłopaka samego. Chciałam się rozpłakać, lecz musiałam być silna. Wzięłam kilka głębokich wdechów i poszłam prosto przed siebie.


   Siedząc w kawiarni i bawiąc się kubkiem kawy, moje myśli pędziły jak szalone. To, co zrobiłam było dla mnie ciężkie, lecz cały czas mówiłam sobie, że to było prawidłowe. Przecież nie mogłam cały czas myśleć o Rocky'm. On też musiał o mnie zapomnieć. I tyle. Nasz związek dawno się skończył. Od dzisiaj o nim nie myślę. Koniec tego.
   Wpatrywałam się w ręce, zamyślona. Życie jest jak kawa. Mały błąd i może się rozlać. Ciekawe porównanie. Chociaż istnieje dużo określeń życia. Za dużo.
   Nie mogąc już tak dłużej siedzieć, podniosłam się na nogi i ruszyłam chodnikiem pomiędzy sklepami. Miło było tak pospacerować, dać sobie trochę odpoczynku.
   Mimo iż kiedyś dałabym wszystko, żeby spotkało mnie coś wyjątkowego, to teraz wszystko bym oddała, żeby moje życie się uspokoiło. Chociaż trochę. Wszystkiego było za dużo i wszystko na raz się pojawiało. To było bardzo denerwujące. Jakby nie można było stopniowo czegoś dawać, by później stopniowo to znikało.
   Przechodząc obok jednej z uliczek, co mignęło mi w cieniu. Wytężyłam wzrok. Oparta o ścianę z papierosem w ręku stała...
   - Tally? - spytałam, podchodząc bliżej.
   - Siema... - szepnęła zaskoczona szatynka. - Co ty tu robisz?
   - Przechodziłam tylko - wzruszyłam ramionami. - Nie wiedziałam, że palisz - powiedziałam wskazując na szluga.
   - Czasami mi się zdarza - wzruszyła ramionami dziewczyna. - Musze iść - rzuciła szybko, otwierając drzwi obok siebie i znikając w środku. To było... dziwne. Nie miałam pojęcia, że Tally taka jest. Przecież zdawała się być zupełnie inna.
   Idąc tak zamyślona, wpadłam na kogoś.
   - Sorry... - burknęłam pod nosem, zamyślona, nie podnosząc wzroku.
   - Nelly! - krzyknął do mnie ktoś. Dopiero wtedy spojrzałam w górę.
   - Nathan? - przed sobą zobaczyłam przyjaciela Peter'a, którego poznałam na imprezie. To on nam otworzył drzwi, a później to właśnie z nim tańczyłam. Znaczy dopóki na spotkałam Tayler'a...
   Na myśl o tym drugim, serce mi stanęło. Co ja wtedy zrobiłam...
   - Siema! - krzyknął. - Co ty tutaj robisz? - spytał.
   - Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami. - A ty?
   - Właśnie idę spotkać się z paczką - odpowiedział. - Chcesz iść ze mną? - spytał. - Peter też będzie - dorzucił, jakby to mogło coś zmienić.
   - Dzięki, ale chyba nie. Nie mam nastroju - powiedziałam tylko. Już miałam odchodzić, lecz chłopak mi przeszkodził.
   - No to świetnie! Słuchaj. Poprawisz sobie humor - zapewnił. - No chodź! Co ci szkodzi?
   - Nic... - zauważyłam. - Ale naprawdę nie mam dzisiaj ochoty.
   - Hej, Nathan! - krzyknął ktoś za chłopakiem. Ten się odwrócił, a po chwili dołączyła do nas spotkana przed chwilą szatynka.
   Dopiero teraz, gdy wyszła z ciemnej uliczki zobaczyłam, jak wygląda. Zupełnie inaczej. Miała na sobie czarne rurki, szarą, podartą koszulkę na ramiączkach i również szarą czapkę z daszkiem. Gdyby nie burza włosów, nie poznałabym jej.
   - To wy się znacie? - zdziwił się Nathan.
   - Tak - potwierdziłyśmy obie.
   - No widzisz! Więc chodź! - rzucił od razu chłopak, zadowolony.
   - Nie wiem, czy to dobry pomysł... - burknęła Tally. - Ona do nas nie pasuje - szepnęła do chłopaka szatynka. Poczułam się urażona, ale podświadomie wiedziałam, że ma racje.
   - Przesadzacie obie! - stwierdził Nathan. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Obejrzałam się zdezorientowana za siebie i napotkałam wzrok szatynki. Ta tylko wzruszyła ramionami i ruszyła za nami. Po chwili chłopak skręcił w jakąś uliczkę. Przeraziłam się. To było to samo miejsce, gdzie dostałam drzwiami w głowę i trafiłam do szpitala.
   Nathan cały czas coś gadał, lecz ja nie zwracałam na niego uwagi. Wpatrywałam się w szatynkę idącą za nami. Ona jednak nic nie mówiła. Zauważyłam, że się... uśmiecha. To mnie zaskoczyło.
   Chłopak po chwili otworzył jedne z drzwi. Poprowadził mnie po schodach na półpiętro, po czym wezwał windę. Wsiedliśmy do niej we trójkę.
   - Witaj na naszym spotkaniu! - powiedział tylko Nathan, gdy drzwi się otworzyły. Byliśmy na dachu, z którego był całkiem niezły widok na miasto. Wysiadłam z windy i dopiero wtedy coś rzuciło mi się w oczy. Po prawej stronie rozsiadła się grupka młodzieży. Z radia, które stało obok, leciał ostry rap. Wszyscy zawzięcie dyskutowali. Nathan z Tally podprowadzili mnie bliżej.
   - Siema! - przywitał się chłopak. - Naszym dzisiejszym gościem specjalnym, jest... - urwał Nathan, by zrobić napięcie. - Nelly! - krzyknął.
   Na moje imię, z ziemi podniósł się Peter. Podszedł do mnie i patrząc mi w oczy spytał:
   - Co ty tutaj robisz?
   - Wpadła na mnie, to pomyślałem, że może wpadnie też ze mną tutaj - odpowiedział przede mną Nathan. Tally oparła się o murek, dołączając do swoich znajomych. Przejechałam po nich wzrokiem. Zobaczyłam również Amę, którą poznałam na imprezie i jej chłopaka Torry'ego. Pozostałych czterech osób, które tutaj były nie znałam.
   - Masz to, po co poszedłeś? - spytał Tor.
   - Jasne, że mam! - krzyknął Nathan, podając koledze siatkę, którą dopiero teraz zauważyłam. W środku był alkohol. - Siadaj! - krzyknął do mnie chłopak, wskazując mi miejsce. Ja jednak nie mogłam się poruszyć. Spojrzałam na szatynkę lekko przestraszona i podeszłam do niej.
   - O co tutaj chodzi? - spytałam.
   - Nie wiem, co ty tutaj robisz... - szepnęła do mnie Tally. - To są moi znajomi.
   - Nie spodziewałam się - stwierdziłam.
   - Nie jestem taką grzeczną dziewczynką, jaką się wszystkim wydaje - rzuciła tylko, wzruszając ramionami. - A skoro ty tutaj wylądowałaś... - zaczęła. - Musisz się trochę wpasować - stwierdziła. Chwyciła piwo, które poszło w obieg. Pociągnęła spory łyk i podała je mi. Nigdy bym nie sądziła, że Tally mogłaby taka być.
   Dziewczyna wpatrywała się na mnie wyczekująco, tak samo jak siedząco na prawo ode mnie Ama, która czekała na swoją kolej. Przyłożyłam ją do ust i wzięłam mały łyk. Po chwili podałam piwo rudej dziewczynie.
   - Ma ktoś ogień? - spytał nagle Nathan. Dziewczyna z pofarbowanymi na czerwono włosami wyciągnęła zapalniczkę i rzuciła ją chłopakowi. Ten wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Rozdał szlugi wszystkim, którzy mieli na nie ochotę, a później wyciągnął paczkę do Tally. Ta bez wahania chwyciła dwa papierosy i jednego podała mi. Pokręciłam głową. Czułam się bardzo nieswojo w tym towarzystwie. Robiłam coś, co było do mnie nie podobne.
   - Nie chce... - szepnęłam do szatynki. Ta przewróciła oczyma.
   - Dlaczego? - spytała.
   - To nie jest dla mnie. Ja takich rzeczy nie robię - odpowiedziałam tylko.
   - Co ci szkodzi? Nie możesz spróbować? - spytała. - Przecież nawet nie wiesz jak to jest. Więc dlaczego odmawiasz?
   - Po prostu nie chce - rzuciłam tylko.
   - Spróbuj chociaż! - upierała się szatynka. Sama odpaliła swojego papierosa i włożyła go do ust. Wyciągała drugiego w moją stronę, patrząc na mnie zachęcająco. Poczułam, że nie tylko ona mnie obserwuje. Delikatnie odwróciłam wzrok i zobaczyłam też spojrzenia Amy, Nathan'a, czerwonowłosej dziewczyny, siedzącego obok niej chłopaka i Peter'a. Wyraz twarzy tego ostatniego nic jednak nie wyrażał. Nie wiedziałam, co mu chodzi po głowie.
   Pod wpływem spojrzeń, chwyciła szluga od Tally i również włożyłam go do ust. Szatynka szybko mi go odpaliła.
   Powiem tak - to nie był pierwszy raz, gdy paliłam. Kiedyś również próbowałam. Kilka lat temu, żeby wpasować się w grupę, lecz szybko przestałam, bo po prostu mi się nie podobało. Teraz czułam się podobnie jak kiedyś, tylko byłam starsza.
   - A właśnie! Nie przedstawiłem cie! - krzyknął nagle Nathan, podchodząc do mnie z butelką piwa w jednej ręce, a w drugiej trzymając papierosa. Objął mnie ramieniem. - Ame, Torry'ego, Peter'a, Tally i oczywiście mnie znasz... - zaczął. - A to jest Nina, Patric, Ellie i Tristan - przedstawił po kolei czwórkę nieznajomych. Nina to ta dziewczyna z czerwonymi włosami. Patric był to brunet o szarych oczach. Miał znudzony wyraz twarzy. Ellie była niższa od wszystkich, co było widać nawet wtedy, gdy siedziała. Jej lekko arogancka mina sprawiała, że wyglądała wręcz... agresywnie. I na końcu Tristan. Był to szatyn z ciemnofioletowymi pasemkami. Nawet z daleka dało się zauważyć jego czarne oczy.
   Ama poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam pomiędzy nią a Niną. Po chwili czerwonowłosa chwyciła kolejną butelkę piwa. Wypiła od razu połowę i podała ją mi. Kątem oka widziałam kpiący wyraz twarzy Tally. Wiedziała, że jestem rozsądna i nie napije się alkoholu. Wiedziała, że tutaj nie pasuje. Ale przecież już raz to zrobiłam. Upiłam się na imprezie u Peter'a. Całowałam się z obcym chłopakiem. I o dziwo mi się to podobało. To było coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Coś innego niż samotne siedzenie w pokoju w Miami, czy spotykanie się w kółko z Lynch'ami. Takie... Wyjście poza schemat. Może tak naprawdę tego potrzebowałam? Przestać być taką małą szarą myszką.
   Przyłożyłam butelkę do ust.
   Zachowujesz się jak dziecko. Nie słuchaj ich! Podlegasz im!
   A może właśnie tego chce? Być zupełnie inna. Gdy byłam sobą nic mi nie wychodziło. Może teraz to się zmieni? Gdy zmienię się ja.
   Tak siedząc z papierosem w dłoni i strzepując popiół, patrzyłam na ludzi, którzy w pewnym sensie mogą mi pomóc.

________________

Hejka!
Mamy już kolejny rozdział. Siedzę w domu, ponieważ jestem chora, więc mam czas na pisanie. Niestety mam słabą wenę, gdy choruje, więc... Nie wiem, czy wam się podobał, ale mam nadzieję, że tak. Piszcie komentarze, bo to bardzo pomocne i motywujące. Jeśli też macie jakieś pytania to śmiało. I to chyba tyle... Więc do zobaczenia! ^^

4 komentarze:

  1. Świetny ,bardzo mi się podoba ! Jestem bardzo ciekawa ,jakie dalej będzie życie Nelly:) Czekam na następny oczywiście ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! I jeszcze raz WOW! Niesamowity rozdział! Jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy! I czy Nelly wpadnie w złe towarzystwo? Czy razem z Rockym zapomną o sobie? Właśnie co z nimi będzie? I co z nią i Rossem? I czy rzeczywiście okaże się że Riker widział Tally w tedy?
    Tyle pytań a tak mało odpowiedzi XD Ale mam nadzieję, że mi na nie odpowiesz w kolejnych rozdziałach ;*
    Weny życzę i wracaj do zdrowia <333
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super extra! Super rozdzial (jak zreszta wszystkie ;) ) mam tak samo jak Kinga Janik! Tak duzo pytan i malo odp :D mam prosbe...pisz szybciej xD kc zwoj blog! <<3 pozdr. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ;) Mam tak samo jak dziewczyny posaly: tak duzo pytan i malo odpowiedzi. A najbardziej mnie ciekawi czy Nelly zmieni towrzystwo...
    Szybko dawaj next <3

    OdpowiedzUsuń