niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 24 - Najgorsze Urodziny



ROZDZIAŁ 24

NAJGORSZE URODZINY


   Ledwo co otworzyłam oczy, a już żałowałam, że to zrobiłam. Tak dobrze mi się spało. Po wczorajszym wypadzie na plażę długo nie mogłam zasnąć, ale byłam bardzo spokojna. Martwiło mnie trochę to, że ja i Ross tak nieoficjalnie jesteśmy parą, a Rocky pomylił się i powiedział do Tally ,,Nelly'', a ja... A ja się ucieszyłam. To było dla mnie takie piękne uczucie. Ale w końcu musiałam się ogarnąć. Powiedziałam Rossowi, że go kocham. Muszę zapomnieć o Rocky'm i iść dalej. Tylko jak mogę to zrobić, gdy on daje mi tyle powodów, żebym tego nie robiła? Oczywiście nieświadomie. Podsłuchują rozmowy, on mi nic nie daje tylko ja sama to biorę.
   No i jeszcze martwiłam się o Tally. Byłam na nią zła i naprawdę smutna przez to, co powiedziała. Mimo to myślałam o niej i o Rocky'm. Przecież to przeze mnie się pokłócili. Szkoda, że Tally nie potrafiła zrozumieć, że to były tylko wygłupy. Chociaż byliśmy z brunetem tak blisko siebie, jak jeszcze w ogóle od zerwania. A ja tak bardzo chciałam go pocałować...
   Nie, nie nie! Ogarnij się dziewczyno! 
   I była jeszcze Mag. Nie mogła się dowiedzieć, że ja dalej przyjaźnię się z Lynch'ami. Nie wiem, dlaczego tak bardzo jej to nie pasowało, skoro i tak kontaktowała się jeszcze z Markiem. I sama mnie oszukiwała! Że niby już się od nich odcięła... Jasne. Wracając do tematu - nasza kłótnia mogła trafić do gazet. W końcu jakby nie patrzeć Tally nieźle ją rozkręciła.
   Wczoraj gdy wróciłam, zadzwoniłam do kuzynki i powiedziałam jej, że nie będzie ani mnie, ani szatynki. Sarah była zaskoczona i lekko zawiedziona. Pytała mnie, o co chodzi, ale mi nie chciało się o tym gadać.
   Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, a ja aż podskoczyłam.
   - Obudziła się śpiąca królewna? - spytał Ross, długimi krokami wchodząc do środka.
   - Teraz tak! - oburzyłam się. Zachciało mi się śmiać. - Co ty tutaj robisz? - spytałam przestraszona, podnosząc się na łokciu, żeby sprawdzić, czy nie biegnie za blondynem zła ciocia. - I co ty taki elegancki? - spytała, zwracając uwagę na jego czarną koszulę z krótkim rękawkiem.
   - Spokojnie - powiedział Ross, jakby domyślając się, o czym myślę. - Mag już wyszła - zapewnił. - A koszula... Sam nie wiem. Rydel próbuje zmienić mój styl - wzruszył ramionami chłopak.
   - To... jak wszedłeś? - spytałam zdziwiona i zaciekawiona.
   - Balkonem - uśmiechnął się szeroko blondyn. Teraz się już roześmiałam.
   - Po co przyszedłeś? - spytałam, gdy już się uspokoiłam.
   - Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś wyjść - wyjaśnił chłopak.
   -To dlatego przyszedłeś do mnie o dziewiątej? - spytałam, zerkając na zegarek. - Mogłeś chwilkę poczekać - jęknęłam. Blondyn tylko na mnie spojrzał z uniesionymi brwiami. Zastanawiałam się, co mu w tej chwili chodzi po głowie. Nagle chłopak rzucił się na łóżko obok mnie, a zaraz po tym, przygniótł mnie swoim ciałem. - Co ty wyczyniasz? - spytałam, zanosząc się śmiechem. - Ross! Mówił ci ktoś, że masz kościste biodra? I twój łokieć wbija mi się w żebro! To boli! - krzyknęłam. Chłopak się zmartwił i przesunął się w bok, siadając. Ja dalej się śmiałam. Usiadłam naprzeciwko niego. Patrzyliśmy przez chwilę na siebie, po czym blondyn się odezwał.
   - Przepraszam.
   Milczałam przez chwilę. Nagle gwałtownie chwyciłam poduszkę leżącą za mną i uderzyłam chłopaka w ramię.
   - Przeprosiny przyjęte! - krzyknęłam. Zaczęłam okładać blondyna poduszką.
   - To nie fair! Ja nie mam niczego do obrony! - zaprotestował.
   - Mój pokój, ja żądzę! - odpowiedziałam przez śmiech. - Ty miałeś przewagę wczoraj, to teraz ja mam dzisiaj! - mówiąc to, zamachnęłam się poduszką. Ross zrobił sprawny unik. Wyszłoby mu to świetnie, gdyby nie zachwiał się na krawędzi łóżka i zleciał na podłogę. Wybuchnęłam śmiechem. Poczułam, że coś łapie mnie za kostkę. Chłopak pociągnął mnie i po chwili również wylądowałam na podłodze. - O nie! - krzyknęłam i ponownie zaczęłam swój atak. Blondyn również zaczął się śmiać.
   Po chwili chłopak chwycił mnie za nadgarstki, uniemożliwiając dalsze okładanie poduszką. Jęknęłam na znak protestu. Ross spojrzał mi w oczy uśmiechnięty, po czym obrócił się tak, że leżałam pod nim. Tym razem był o wiele bardziej delikatny, niż wcześniej.
   - Nie wiesz, z kim zadarłeś - powiedziała, a chłopak spojrzał na mnie, nic nie rozumieją, lecz dalej się śmiał. Ja popchnęłam stopą udo chłopaka tak, że ten stracił równowagę, po czym zarzucając mu nogę na plecy, przeturlałam się w bok. Teraz to on leżał pode mną. Usiadłam na nim okrakiem. - Przydały się lekcje samoobrony - zaśmiałam się.
    Ross spróbował się podnieść. Ja jednak oparłam ręce na jego ramionach i przeniosłam na nie ciężar ciała, uniemożliwiając mu wstanie. Chłopak kręcił się, ale ja nie dawałam za wygraną.
   Pchana emocjami zaczęłam powoli rozpinać koszulę blondyna, patrząc mu przy tym w oczy. Ross zamarł. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Speszyłam się.
   - Ej nie smuć się - powiedział blondyn.
   - Myślałam, że tego chcesz... - burknęłam, dalej siedząc na chłopaku. Chciałam zejść, lecz Ross chwycił mnie za udo, uniemożliwiając mi to.
   - Bo chce - odpowiedział pewnie. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. - Nie chce tylko, żebyś przez ten cały czas myślała o Rocky'm - rzucił. Chciałam coś odpowiedzieć, lecz chłopak mnie wyprzedził. - Wiem, że go kochasz.
   - Ale ciebie też kocham - powiedziałam szybko.
   - Na pewno? - spytał po chwili ciszy.
   - Oczywiście - odpowiedziałam pewnie. Pochyliłam się i pocałowałam umięśniony brzuch Rossa, tuż nad pępkiem, a później coraz wyżej. Chłopak napiął się pod wpływem dotyku moich ust. Uśmiechnęłam się. Podobało mi się to, że tak na niego działam. Po chwili przerwałam pieszczotę i zabrałam się do rozpinania koszuli Rossa, w czym wcześniej chłopak mi przeszkodził. Odpięłam ostatni guzik, a blondyn lekko się podniósł, żebym mogła zdjąć mu koszulę. Ponownie zaczęłam całować jego brzuch i klatkę piersiową, a później delikatnie ramiona. Widziałam jaką sprawia mu to przyjemność. Położyłam delikatnie rękę na piersi chłopaka, by poczuć, jak mocno bije jego serce.
   Zauważając pożądanie w oczach Rossa, uśmiechnęłam się tylko zadziornie. Namiętnie pocałowałam go w usta. Wiedziałam, że chłopak chce więcej, ale czy ja kochałam go na tyle, żeby mu się oddać?
   Ross nagle przerwał pocałunek i przeturlał się razem ze mną.
   - Teraz moja kolej - mruknął chłopak. Pochylił się nade mną, a brązowe miękkie włosy Rocky'ego delikatnie łaskotały moją twarz. Jego uśmiech na twarzy był bezcenny. Zaraz, zaraz, zaraz... Zamrugałam kilka razy oczami. To przecież Ross. Nie Rocky. Objęłam dłońmi szyję blondyna i przyciągnęłam go bliżej siebie. Chłopak roześmiał się. Ponownie pocałował mnie namiętnie. Nie przerywając, zabrałam się do ściągania koszulki. Wtedy coś usłyszałam. Zamarłam w bezruchu. Ross chyba też to usłyszał. Zszedł ze mnie i pomógł wstać mi z podłogi. Miał już wyjść, lecz złapałam go za rękę.
   - To może być ciocia - szepnęłam, gdy spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Poprawiłam koszulkę od pidżamy i zeszłam na dół, nakazując blondynowi zostać. Ostrożnie weszłam do kuchni.
   - Cześć, Nelly! Ty jeszcze w pidżamie? - spytała Mag, gdy tylko mnie zobaczyła. Odetchnęłam z ulgą, lecz zaraz dotarło do mnie, że przecież w moim pokoju siedzi Ross. Obejrzałam się zaniepokojona za siebie. - Co jest? - spytała ciocia, widząc jaka jestem spięta.
   - Nie... Nic... - powiedziałam tylko.
   - Widzę, że coś cie gryzie. Chcesz pogadać?
   - Na razie nie... - rzuciłam. Mag westchnęła.
   - Jak coś to będę w ogrodzie - oznajmiła i wyszła. Szybko odwróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach na górę. Przy ostatnim stopniu potknęłam się i poleciałam do przodu. Żołądek podskoczył mi do gardła. Byłam pewna, że upadnę na twarz, lecz wtedy ktoś mnie złapał.
   - Dziękuję - powiedziałam z wdzięcznością w głosie do Rossa. Ten tylko się uśmiechnął.
   - Nie ma za co - rzucił, podciągając mnie na nogi.
   - Ubieraj się! - krzyknęłam widząc chłopaka bez koszulki, lecz szybko zakryłam usta dłonią. Ross się roześmiał. Wrócił do pokoju po koszulkę i szybko ją na siebie wciągnął. Chwyciłam go za rękę i zeszliśmy powoli i cicho na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym pociągnęłam blondyna w stronę drzwi. Wyjrzałam przez okno. Cioci nigdzie nie było. Pewnie siedziała w różanym ogrodzie jak zwykle.
   - Może później się spotkamy? - spytał. Pokiwałam głową, na co chłopak się uśmiechnął. - I jeszcze kiedyś skończymy to, co zaczęliśmy - powiedział Ross, jeszcze bardziej się uśmiechając. Pocałował mnie szybko w policzek i wyszedł.
   - Wiem... - szepnęłam zamykając za chłopakiem drzwi. - Tego się boję.
   Przecież tego chciałaś. Sama to zaczęłaś. A teraz co? 


   Mimo mojego ciągłego stresu związanego z Rossem, dni mijały mi bardzo szybko. Nic się nie wydarzyło. Nie udało mi się później spotkać chłopaka. Zespół miał niezapowiedzianą próbę, ponieważ mieli zagrać koncert w LA. Zapraszali mnie, żebym zobaczyła próbę, ale miałam przeczucie, że Tally też tam będzie, a nie chciałam doprowadzić do kolejnej kłótni. Musiałam z nią pogadać, ale wolę zabrać się do tego trochę później, gdy szatynka trochę ochłonie. Poza tym cały czas myślałam tylko o wizycie blondyna. To było takie emocjonujące. Z jednej strony bardzo tego chciałam. W sumie sama to wszystko zaczęłam... Popchnięta emocjami. I tak wyszło.
   Te twoje emocje prawie doprowadziły cię do seksu z Rossem! 
   Z drugiej strony w głębi ducha cieszyłam się, że Mag nam przerwała. Fakt, że sama o tym nie wiedziała. Mimo że pragnęłam, żeby to się stało, to jednak dobrze, że do tego nie doszło.
   Jesteś walnięta. Sama to wszystko rozpoczęłaś! A teraz się cieszysz, że niczego nie było...
   Zastanawiając się nad tym wszystkim, po prostu nasuwała mi się jedna myśl - Rocky. W końcu sam powiedział 'Nelly' do Tally. Czy to coś znaczyło? Dla mnie tak, chociaż nie byłam do końca pewna co. Trudno mi było zapomnieć o osobie, którą tak bardzo kochałam. Nie można tego zrobić tak z dnia na dzień.
   Moje rozmyślenia przerwała piosenka I Want You Bad. Od razu odebrałam telefon.
   - Cześć.
   - Ross! - ożywiłam się, słysząc głos chłopaka. - Co jest?
   - Wiesz... - zaczął blondyn. - Tak myślałem... Może chciałabyś gdzieś dzisiaj ze mną wyskoczyć?- zaproponował chłopak.
   - I tak nie mam nic ciekawszego do roboty, więc czemu nie... - odpowiedziałam.
   - Będę za dwadzieścia minut! - powiedział, po czym się rozłączył. Wstałam z ławki w ogrodzie i ruszyłam na górę. Po chwili byłam już przebrana w białe rurki, które przysłała mi w tamtym tygodniu mama oraz do tego szarą koszulkę ze złotym napisem 'Never Say Never'. Później włożyłam swoje ukochane, czarne, znoszone trampki. Po chwili pod dom podjechał samochód, więc szybko wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na siedzenie pasażera. Blondyn od razu ruszył.
   Ku mojemu zdziwieniu skierowaliśmy się w stronę domu Lynch'ów. Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Ross wysiadł z auta i otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy razem do środka. Gdy tylko chłopak zamknął za mną drzwi, do moich oczu naleciało mnóstwo... konfetti? Tak. To zdecydowanie było konfetti.
   - Niespodzianka! - krzyknęło kilka osób na raz. Przede mną pojawiło się kilka osób, a konkretnie Rydel, Rocky, Ratliff, Mark, Stormie, Peter, Riker i Tally.
   - Co...? - jąkałam się. - O co chodzi?
   - Masz dzisiaj urodziny! - krzyknął Ell od razu. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc. - Pomyśleliśmy, że zrobimy ci niespodziankę - wyjaśnił chłopak, uśmiechając się.
   - Ale jak to? - spytałam.
   - Tally powiedziała nam, że masz urodziny. Postanowiliśmy coś dla ciebie przyszykować - odpowiedziała Rydel. Spojrzałam na szatynkę stojącą nieco z tyłu. Uśmiechnęłam się do niej.
   - Dziękuję wam, ale nie trzeba było - powiedziałam. Spojrzałam przy tym na roześmianego Rocky'ego. Był taki wesoły.
   - Trzeba! W końcu to twoje święto - odezwał się Riker. Przyjrzałam się starszemu blondynowi.
   - Hej! Zdjęli ci gips! - krzyknęłam. Chłopak uśmiechnął się.
   - Kilka dni temu. Już jest dużo lepiej - powiedział blondyn wzruszając ramionami.
   - Chodźcie już, bo karkówka się przypala! - przerwał nam Mark,wskazując ogród. Wysypaliśmy się wszyscy na zewnątrz. Obok stał grill, na którym - tak jak mówił Mark - piekło się mięso. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Drzewa oraz krzewy obwieszone były białymi lampkami a do gałęzi poprzyczepiane były... kolorowe kulki papieru? Na to wyglądało. Efekt był niesamowity.
   - Tally! - zaczepiłam dziewczynę, gdy przechodziła obok mnie. - Dziękuję - powiedziałam tylko.
   - Nie ma za co - wzruszyła ramionami. - Wiesz... Po tym co się stało gadałam z Rocky'm... - zaczęła wyjaśniać. - I myślę, że nie ma sensu żebyśmy się kłóciły o coś, czego nie było. Teraz to widzę... - powiedziała. Przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że okłamuję samą siebie. Zastanawiałam się jednak, co takiego Rocky jej nagadał, po tym, jak pomylił jej imię z moim.
   Po chwili na stole wylądowały przeróżne rzeczy z grilla a także sałatka zrobiona przez Stormie. Bardzo jej się podobał pomysł z niespodzianką dla mnie, więc od razu wzięła się do roboty. Było to bardzo miłe. Po dobrym obiedzie, urządziliśmy sobie małe karaoke na zewnątrz. To była serio świetna zabawa. Nawet Mark wziął udział. Później puściliśmy sobie radio i rozmawialiśmy. Nie wiadomo kiedy słońce zaszło. Wtedy ozdoby na zewnątrz zrobiły piorunujące wrażenie.
   - Podoba się? - spytał Ross, obejmując mnie od tyłu i kładąc swój podbródek na moim ramieniu.
   - Bardzo - przyznałam.
   - Zapomnieliście o kimś? - rozległo się za nami pytanie. Błyskawicznie się odwróciłam.
   - Ryland! - krzyknęłam. Podbiegłam do chłopaka i objęłam go mocno. Po chwili odskoczyłam od najmłodszego Lynch'a i oblałam się rumieńcem. - Przepraszam...
   - Nic się nie stało - zaśmiał się chłopak. - Podoba mi się takie przywitanie - przyznał, a ja również się roześmiałam. - Ross do mnie zadzwonił więc pomyślałem, że przyjadę - wyjaśnił chłopak. Pokiwałam głową. - Nie mieliśmy szansy pogadać, ale teraz może trochę to nadrobimy - powiedział do mnie, puszczając oko. Uśmiechnęłam się.
   - RyRy! - krzyknęła Rydel na widok młodszego brata. Podeszła do nas. - Fajnie, że jesteś.
   Stałam tak przy rodzeństwie, gdy nagle ktoś złapał mnie w biodrach. Ross odciągnął mnie od nich i obrócił przodem do siebie. Delikatnie mnie pocałował. Złapałam go za szyję, lecz szybko się opanowałam.
   - Ross... - zaczęłam. Blondyn spojrzał w moje oczy.
   - Dlaczego nie mogą wiedzieć? - spytał mnie chłopak.
   - Nie że nie mogą. Po prostu...
   - Nie chcesz, żeby Rocky to widział - skończył za mnie.
   - To nie tak - rzuciłam tylko.
   - A jak? - spytał mnie. - Przecież wiem, że bardzo go kochałaś. Mnie też nie możesz tak pokochać?
   - Ale ja ciebie kocham - powiedziałam pewnie. Przysunęłam się do chłopaka i mocno go pocałowałam. Wplątałam ręce w jego miękkie włosy, a on złapał mnie w pasie. Chciałam mu tym pokazać, że mi na nim zależy. Że nie jest mi obojętny. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Wtedy rozległy się brawa. Rozejrzałam się. Wszyscy nam się przypatrywali. Oblałam się rumieńcem, a Ross się roześmiał. Nie widziałam tylko Rocky'ego. Serce zaczęło mi bić mocniej. Pewnie widział. A blondyn miał rację. Chodziło o to, żeby brunet tego nie widział.
   Rzuciłam do Rossa coś o łazience i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym instynktownie skierowałam się w stronę pokoju Rocky'ego. Otworzyłam drzwi powoli.
   - Cześć... - burknął brunet, wpatrując się w ścianę.
   - Co jest? - spytałam, chociaż domyślałam się, o co chodziło.
   - Po co pytasz? Właściwie po co tutaj przyszłaś? Idź do Rossa, na urodziny...
   - O co ci chodzi? - spytałam, trochę zdenerwowana.
   - Dlaczego z nim jesteś? - rzucił tylko Rocky, po chwili ciszy.
   - Nie rozumiem, o co ci teraz chodzi.
   - O ciebie i o Rossa! - wyjaśnił brunet. - Myślałem, że jeszcze o mnie nie zapomniałaś. Że mnie kochasz - burknął Rocky.
   - Więc ty masz prawo do szczęścia z Tally, a ja nie? Nie mogę być z Rossem? Ty jesteś zazdrosny i tyle! Przyznaj, że jej nie kochasz.
   - Ja ją kocham - powiedział pewnie Rocky.
   - A ja kocham Rossa - rzuciłam tylko. Skierowałam się do wyjścia, lecz brunet mnie zatrzymał. Chwycił mnie za rękę i poprowadził na łóżko. Usiadł na nim, a ja obok niego.
   - Chcesz znać prawdę? - spytał. Pokiwałam głową. - Prawda jest taka, że nie zapomniałem o tobie. Że czasami nie śpię po nocach, zastanawiając się, czy mogę cię jeszcze odzyskać. Czy nie jest za późno. Prawda jest taka, że jesteś pierwszą dziewczyną, którą traktowałem tak poważnie. Która zawróciła mi w głowie - mówił Rocky. - Nadal o tobie pamiętam - zakończył.  Z każdym słowem czułam, jak coś we mnie odżywa. Ta przepaść dzieląca nas się kurczyła. Chciałam kochać i być kochana. Właśnie przez Rocky'ego.
   - Problem w tym... - zaczęłam ze łzami w oczach. - Problem w tym, że jest już trochę za późno... - powiedziałam, po czym wstałam i wyszłam z pokoju.


________________

Cześć!
Przepraszam, że rozdział jest tak późno. Mam ostatnio problemy z internetem i jeszcze blog coś mi się zacina. Ciężko mi się dodaje rozdziały, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie.Jeszcze laptop był w naprawie i musiałam rozdział pisać od początku, bo wszystko mi się usunęło.Macie tutaj 24 rozdział ^^ Nie wiem, czy wam się spodoba czy nie. Ja nie zaliczam go do jakoś nie wiadomo jak udanych, ale może wy stwierdzicie inaczej. Piszcie komentarze i - jeśli macie - zadawajcie pytania. To chyba tyle, więc do zobaczenia w następnym poście ;)

PS Dzisiaj można na Nickelodeon o 20 zobaczyć KCA po polsku ♥ Kto ogląda??

3 komentarze:

  1. O mój boże! Wspaniały rozdział! Końcówka była taka wzruszająca <3 Jestem taka ciekawa co dalej będzie z Nelly i Rockym :3 XD Ja chce next!!! XD Weny życzę i pisz szybko XD :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Ciekawe co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie coraz bardziej ciekawi kto bedzie ze soba...^.^ rozdzial super.Powodzenia w pisaniu <<3

    OdpowiedzUsuń