Minął tydzień. Tydzień spokojny, lecz pełen ukrywania się i unikania. Strasznie się bałam. Bałam się, że ktoś zauważy mój brzuch, że się domyślą... Zaczęłam ubierać luźne koszulki, żeby to jakoś ukryć. Chciałam odwlec moment wyjawienia prawdy jak najmocniej się dało. Wiedziałam, że to błąd, ale... Bałam się. Na szczęście R5 miało mnóstwo nagrywania, więc większość czasu spędzali w studiu lub na spotkaniach z producentami. Gdy tylko Rocky chciał mnie objąć, lub pocałować, starałam się od tego jakoś wymigać i nawet mi wychodziło.
Zauważył jednak w moich zachowaniu coś dziwnego, ale ja w jego też. Był bardziej spięty, zamyślony... Nie wiedziałam, dlaczego, ale się domyślałam. To pewnie przez moje unikanie go, oraz ten brzuch... Jeśli nie dlatego, to nie mam pojęcia.
- Jesteś głodna? - Mag postawiła przede mną kubek z herbatą. Pokiwałam przecząco głową i chwyciłam napój. Upiłam ostrożnie łyk. - Kiedy chcecie jechać? - spytała mama, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Trwało to jednak tak krótką chwilę, że aż naszła mnie myśl, że tylko mi się przewidziało.
- Jutro. Nie wiem, ile tam zostaniemy - uśmiechnęłam się do mamy pocieszająco.
- Słuchaj... Zostańcie tyle, ile chcecie, ale... Wróćcie - w głosie Mag wyczułam prośbę.
- Jasne - powiedziałam tylko. Gdy wypiłam herbatę, pożegnałam się z Mag i wróciłam do domu Lynch'ów. Zaczęłam pakować się do wyjazdu do NY, a przy tym obmyślałam różne scenariusze mojej rozmowy z Rocky'm o moim wyjeździe. Wiedział, że miałam jechać, ale nie mówiłam mu, że już jutro.
Zauważył jednak w moich zachowaniu coś dziwnego, ale ja w jego też. Był bardziej spięty, zamyślony... Nie wiedziałam, dlaczego, ale się domyślałam. To pewnie przez moje unikanie go, oraz ten brzuch... Jeśli nie dlatego, to nie mam pojęcia.
- Jesteś głodna? - Mag postawiła przede mną kubek z herbatą. Pokiwałam przecząco głową i chwyciłam napój. Upiłam ostrożnie łyk. - Kiedy chcecie jechać? - spytała mama, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Trwało to jednak tak krótką chwilę, że aż naszła mnie myśl, że tylko mi się przewidziało.
- Jutro. Nie wiem, ile tam zostaniemy - uśmiechnęłam się do mamy pocieszająco.
- Słuchaj... Zostańcie tyle, ile chcecie, ale... Wróćcie - w głosie Mag wyczułam prośbę.
- Jasne - powiedziałam tylko. Gdy wypiłam herbatę, pożegnałam się z Mag i wróciłam do domu Lynch'ów. Zaczęłam pakować się do wyjazdu do NY, a przy tym obmyślałam różne scenariusze mojej rozmowy z Rocky'm o moim wyjeździe. Wiedział, że miałam jechać, ale nie mówiłam mu, że już jutro.
Gdy byłam już pewna, że mam wszystko, napisałam do siostry, jak jej idzie i dokładnie w tym samym czasie usłyszałam salwy śmiechu. Odetchnęłam głęboko i pchnęłam drzwi, wychodząc na spotkanie z Lynch'ami. Przylepiłam sobie uśmiech na twarz i weszłam do salonu.
- O, Nel! Nie wiedziałam, że jesteś - Stormie dołączyła do nas niosąc tacę z lemoniadą. Postawiła ją na stolik i gdy tylko to zrobiła, wszyscy rzucili się na napój. - Coś się stało? - jedyna kobieta wyczuła, że coś jest nie tak.
- Ja chciałam powiedzieć, że... - zaczęłam, lecz nikt mnie nie słuchał. Nikt prócz Stormie. Ta nie miała siły uciszyć rodzeństwa, więc chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do kuchni.
- Co się stało?
- Jutro wyjeżdżam. Do NY. Chce znaleźć swojego ojca... - wyszeptałam, a gdy łzy zalśniły w moich oczach, Stormie od razu mnie przytuliła. Była jak moja mama. Czuwała nade mną, szanowała, kochała i traktowała jak członka rodziny. Ja odpłacałam się tym samym.
- Rozumiem... Nie płacz kochana. To dobra decyzja. Jeszcze do nas wrócisz - Stormie uśmiechnęła się lekko i położyła mi dłoń na ramieniu w pocieszającym geście.
- Ale nie wiem kiedy wrócę... To może potrwać tydzień, albo nawet miesiąc. Umówiłyśmy się, że zostaniemy tam tyle, ile będzie trzeba, aż nie znajdziemy ojca. Tylko... Żeby to było możliwe muszę porozmawiać z Markiem... - doszliśmy do tej części rozmowy, której obawiałam się najbardziej.
- Do dla ciebie bardzo ważne, prawda?
- Bardzo.
- Mark będzie musiał ci wszystko powiedzieć. W końcu chodzi o twojego ojca.
Te słowa mi pomogły. Nie byłam pewna, czy mi cokolwiek powie, ale dzięki Stormie zaczęłam mieć iskierkę nadziei. To było najważniejsze.
- Mam nadzieję... - gdy tylko to powiedziałam, do kuchni wszedł Mark. Spuściłam wzrok i namiętnie wpatrywałam się w swoje buty.
- Zostawię was samych - Stormie ostatni raz uśmiechnęła się do mnie zachęcająco i wyszła.
Wtedy nadszedł czas na jedną z ważniejszych rozmów w moim życiu.
- O, Nel! Nie wiedziałam, że jesteś - Stormie dołączyła do nas niosąc tacę z lemoniadą. Postawiła ją na stolik i gdy tylko to zrobiła, wszyscy rzucili się na napój. - Coś się stało? - jedyna kobieta wyczuła, że coś jest nie tak.
- Ja chciałam powiedzieć, że... - zaczęłam, lecz nikt mnie nie słuchał. Nikt prócz Stormie. Ta nie miała siły uciszyć rodzeństwa, więc chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do kuchni.
- Co się stało?
- Jutro wyjeżdżam. Do NY. Chce znaleźć swojego ojca... - wyszeptałam, a gdy łzy zalśniły w moich oczach, Stormie od razu mnie przytuliła. Była jak moja mama. Czuwała nade mną, szanowała, kochała i traktowała jak członka rodziny. Ja odpłacałam się tym samym.
- Rozumiem... Nie płacz kochana. To dobra decyzja. Jeszcze do nas wrócisz - Stormie uśmiechnęła się lekko i położyła mi dłoń na ramieniu w pocieszającym geście.
- Ale nie wiem kiedy wrócę... To może potrwać tydzień, albo nawet miesiąc. Umówiłyśmy się, że zostaniemy tam tyle, ile będzie trzeba, aż nie znajdziemy ojca. Tylko... Żeby to było możliwe muszę porozmawiać z Markiem... - doszliśmy do tej części rozmowy, której obawiałam się najbardziej.
- Do dla ciebie bardzo ważne, prawda?
- Bardzo.
- Mark będzie musiał ci wszystko powiedzieć. W końcu chodzi o twojego ojca.
Te słowa mi pomogły. Nie byłam pewna, czy mi cokolwiek powie, ale dzięki Stormie zaczęłam mieć iskierkę nadziei. To było najważniejsze.
- Mam nadzieję... - gdy tylko to powiedziałam, do kuchni wszedł Mark. Spuściłam wzrok i namiętnie wpatrywałam się w swoje buty.
- Zostawię was samych - Stormie ostatni raz uśmiechnęła się do mnie zachęcająco i wyszła.
Wtedy nadszedł czas na jedną z ważniejszych rozmów w moim życiu.
- Serio chcesz wyjechać? Dopiero wróciłeś do LA... - Rocky pomógł mi wrzucić walizkę do bagażnika taksówki, która miała zawieść nas na lotnisko. - Zostań ze mną! Proszę. Zostań!
- To dla mnie ważne.
- Ważniejsze niż ja? Dopiero co przyjechałaś i teraz znowu chcesz sobie wyjechać. Mogłaś mi chociaż powiedzieć wcześniej. Moglibyśmy spędzić więcej czasu razem... Jesteś mi to winna. Teraz się nie zobaczymy przez dłuższy czas.
- Rocky! To mój ojciec! Chcę go poznać. Zrozum. Chociaż raz postaw się w moim miejscu - powiedziałam trochę zła na chłopaka.
- A niby nigdy tego nie robiłem?
- Nie wydaje mi się - rzuciłam i zatrzasnęłam bagażnik. - Dobra, skończmy. Nie chce się kłócić przed wyjazdem - powiedziałam, gdy chłopak już otwierał usta, by coś powiedzieć. Widziałam, że z trudem odpuszcza. Byłam mu za to wdzięczna, bo rozstanie w kłótni nigdy nie było dobre.
- Mimo że czasami mocno mnie wkurzasz, to jesteś moją dziewczyną i wiedz, że będę tęsknił. I później cię gdzieś zabiorę.
- Wrócę zanim się obejrzysz - odpowiedziałam, ignorując pierwszą część zdania.
Ostatni raz pocałowałam mocno chłopaka i wsiadłam do taksówki. Zanim zamknęłam drzwi, ostatni raz spojrzałam w oczy Rocky'ego, po czym pomachałam do reszty. Wtedy brunet podszedł do okna i wsadził głowę do środka.
- Nie wierz w nic, co piszą. Zawsze szukają sensacji, nic więcej - szepnął szybko i już go nie było. Działo się to tak szybko, że przez chwilkę myślałam, że tylko coś sobie ubzdurałam.
Taksówka ruszyła. Zanim nie zniknęliśmy za zakrętem, wyglądałam za osobami, które dopiero co odzyskałam i które teraz muszę znowu opuścić, a słowa Rocky'ego odbijały się we mnie jeszcze długo echem.
- To dla mnie ważne.
- Ważniejsze niż ja? Dopiero co przyjechałaś i teraz znowu chcesz sobie wyjechać. Mogłaś mi chociaż powiedzieć wcześniej. Moglibyśmy spędzić więcej czasu razem... Jesteś mi to winna. Teraz się nie zobaczymy przez dłuższy czas.
- Rocky! To mój ojciec! Chcę go poznać. Zrozum. Chociaż raz postaw się w moim miejscu - powiedziałam trochę zła na chłopaka.
- A niby nigdy tego nie robiłem?
- Nie wydaje mi się - rzuciłam i zatrzasnęłam bagażnik. - Dobra, skończmy. Nie chce się kłócić przed wyjazdem - powiedziałam, gdy chłopak już otwierał usta, by coś powiedzieć. Widziałam, że z trudem odpuszcza. Byłam mu za to wdzięczna, bo rozstanie w kłótni nigdy nie było dobre.
- Mimo że czasami mocno mnie wkurzasz, to jesteś moją dziewczyną i wiedz, że będę tęsknił. I później cię gdzieś zabiorę.
- Wrócę zanim się obejrzysz - odpowiedziałam, ignorując pierwszą część zdania.
Ostatni raz pocałowałam mocno chłopaka i wsiadłam do taksówki. Zanim zamknęłam drzwi, ostatni raz spojrzałam w oczy Rocky'ego, po czym pomachałam do reszty. Wtedy brunet podszedł do okna i wsadził głowę do środka.
- Nie wierz w nic, co piszą. Zawsze szukają sensacji, nic więcej - szepnął szybko i już go nie było. Działo się to tak szybko, że przez chwilkę myślałam, że tylko coś sobie ubzdurałam.
Taksówka ruszyła. Zanim nie zniknęliśmy za zakrętem, wyglądałam za osobami, które dopiero co odzyskałam i które teraz muszę znowu opuścić, a słowa Rocky'ego odbijały się we mnie jeszcze długo echem.
__________________
Cześć! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobał. Jest trochę... nudny, ale obiecuję, że niedługo będzie się działo trochę więcej. Czekam na komentarze i do napisania koty ^^
Cześć! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobał. Jest trochę... nudny, ale obiecuję, że niedługo będzie się działo trochę więcej. Czekam na komentarze i do napisania koty ^^
Proszę cię, dawaj już next'a bo nie wytrzymam ♥
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial . Ej no chce zeby to dziecko bylo Rocky'ego . Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńTy wez dawaj szybciej te rozdzialy bo umieram z tesknoty ;-; <3 i ta rozmowa...czm nie byla pokazana?! XD chcialam zobaczyc co Mark powie ;( ;**
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń