Wszystko docierało do mnie jakby z oddali. Przez kilka sekund niczego nie czułam, a po chwili ból uderzył mnie w całe ciało. Każdą komórkę przeszły na wylot tysiące igieł, przyprawiając mnie o dreszcze. Czułam się ociężała. Nie mogłam niczym ruszyć. Chciałam coś zrobić, ale... nie mogłam. Przez to pieczenie łzy napłynęły mi do oczu. Tak bolało...
Nie wiedziałam, co się dzieje. Nic nie widziałam, jakby czarna płachta zasłoniła mi oczy. Może to i lepiej?
Nie wiedziałam, co się dzieje. Nic nie widziałam, jakby czarna płachta zasłoniła mi oczy. Może to i lepiej?
I nagle oślepiający błysk. Ta jasność rażąca w oczy. Pisk. Mnóstwo głosów i dźwięków łączących się w jedną, zdeformowaną całość. Ktoś krzyczał. Nie wiem co. Po prostu... Czyjś głos przebijał się przez resztę, choć dalej był niewyraźny.
Nachodziła mnie jedna myśl. Śmierć. Chciałam umrzeć.
Powoli otworzyłam oczy. Sprawiło mi to ból. Tak mały gest, naturalna czynność... Szybko zamknęłam je z powrotem. Czyjś szept dobiegł do moich uszu. Był jakiś stłumiony.
- Nel? Słyszysz mnie? - słowa przebiły się przez szum w moich uszach. Chciałam odpowiedzieć, ale nie miałam siły poruszyć szczęką. - Ściśnij dłoń jeśli tak - czyjeś palce splatające się z moimi.
Zmusiłam mięśnie do pracy i słabo ścisnęłam rękę.
Coś kapnęło mi na policzek. I znowu. Zrozumiałam, że Sarah pochylająca się nade mną płacze. Blond włosy dziewczyny przysłoniły mi twarz.
- Przepraszam... - usłyszałam słaby głos. Chciałam odpowiedzieć ale... Nie mogłam. Nie miałam siły.
Zamknęłam oczy. Oddychałam płytko, lecz próbowałam to zmienić. Uspokoić się. W końcu ponownie zapadła ciemność.
- To zła wiadomość, nie wiemy, jak ją przyjmie.
- Nel? Słyszysz mnie? - słowa przebiły się przez szum w moich uszach. Chciałam odpowiedzieć, ale nie miałam siły poruszyć szczęką. - Ściśnij dłoń jeśli tak - czyjeś palce splatające się z moimi.
Zmusiłam mięśnie do pracy i słabo ścisnęłam rękę.
Coś kapnęło mi na policzek. I znowu. Zrozumiałam, że Sarah pochylająca się nade mną płacze. Blond włosy dziewczyny przysłoniły mi twarz.
- Przepraszam... - usłyszałam słaby głos. Chciałam odpowiedzieć ale... Nie mogłam. Nie miałam siły.
Zamknęłam oczy. Oddychałam płytko, lecz próbowałam to zmienić. Uspokoić się. W końcu ponownie zapadła ciemność.
- To zła wiadomość, nie wiemy, jak ją przyjmie.
- Lepiej powiedzieć to teraz. Później może być gorzej - kroki.
Otworzyłam powoli oczy. Czułam się trochę lepiej. Byłam jakby... Wypoczęta? Ale bardzo obolała. Powoli rozejrzałam się po pokoju.
- W końcu się obudziłaś - pielęgniarka zaczęła majstrować coś przy sprzęcie. Obserwowałam ją, lecz w końcu od patrzenia w jeden punkt zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie wiem dlaczego. Nigdy tak nie miałam.
Zaczęłam powolnymi ruchami obmacywać każdy centymetr mojego ciała, chcąc sprawdzić, jak bardzo ucierpiałam.
- Co się stało? - spytałam, chociaż przez chwilę miałam wątpliwości, czy ja to powiedziałam. Mój głos był zachrypnięty, niski...
- Wpadłaś pod samochód - kobieta powiedziała mi to takim tonem, jakby oznajmiała, co jest dzisiaj na obiad.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Tydzień - znów ten ton.
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i do środka wpadło kilka osób.
- Błagam was, to nie stacja metra - powiedziała pielęgniarka poirytowana i wyszła, zostawiając mnie samą z gośćmi.
- Co wy tu robicie? Przecież macie trasę - spytałam, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
- Tydzień przerwy. Mieliśmy wrócić do domu, mieć trochę wolnego, ale... - Rydel urwała wpół zdania.
Trawiłam informacje od dziewczyny. Mój mózg nie chciał w pełni funkcjonować. Próbowałam zmusić go do pracy, ale średnio mi to wychodziło. Zaczęłam przypominać sobie podstawowe informacje, tak jak kiedyś kazał mi lekarz, po tym, gdy straciłam pamięć. Jak mam na imię. Skąd jestem. Data urodzin. Imiona rodziców.
- Jak się czujesz? - Riker podszedł bliżej, tak, żebym mogła go zobaczyć.
- Jakbym już umarła - dotknęłam bandaża na moim brzuchu.
- Przepraszam, ale musicie wyjść. Później będzie czas na odwiedziny - lekarz wkroczył do sali długimi krokami, mijając moją drugą rodzinę. Wszyscy z ociąganiem wyszli, zerkając na mnie przez ramię. Słabo im pomachałam i skupiam się na mężczyźnie. - Którą wiadomość wolisz najpierw?
- Może dobrą, jeśli taka jest.
- Gdy byłaś w śpiączce, usunęliśmy Ci parę żeber - powiedział lekarz, przeglądając jakieś papiery.
- To jest niby dobra informacja? - czułam, że z twarzy odpływa mi krew. Zaczęłam macać się w okolicach bandaża. - Dlaczego?
- Miałaś prawą kość całą pokruszoną, nie dało jej się złożyć. Musieliśmy ją usunąć, żeby nie uszkodziła żadnego narządu. Miałaś szczęście, że to były tylko żebra wolne. Inaczej mogłoby się to skończyć o wiele gorzej. I tak cudem przeżyłaś - dlaczego oni mieli taki spokojny głos!? W tych okolicznościach doprowadzał do szału!
- Widzę, że umiecie pocieszać - mruknęłam poirytowana pod nosem.
- Przekazuję Ci tylko informacje. Jestem lekarzem.
- Jaka jest zła wiadomość? - zmieniłam temat, nie chcąc drążyć poprzedniego.
- Byłaś w ciąży. Wypadki... Zawsze ciągną za sobą jakieś konsekwencje - przynajmniej zaczął delikatnie. Czekałam na to, co powie dalej i zaczął ogarniać mnie lekki strach, panika.
- Co się stało? - spytałam przez zaciśnięte gardło.
- Straciłaś dziecko.
__________________
Cześć :* mamy nowy rozdzialik! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale szczerze mówiąc mam tak zapełniony "grafik", że w ogóle nie mam czasu... No ale dobra, już jest i obiecuję, że następny dodam wcześniej ^^ więc... Do napisania koty! I zostawiajcie komentarze!
Otworzyłam powoli oczy. Czułam się trochę lepiej. Byłam jakby... Wypoczęta? Ale bardzo obolała. Powoli rozejrzałam się po pokoju.
- W końcu się obudziłaś - pielęgniarka zaczęła majstrować coś przy sprzęcie. Obserwowałam ją, lecz w końcu od patrzenia w jeden punkt zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie wiem dlaczego. Nigdy tak nie miałam.
Zaczęłam powolnymi ruchami obmacywać każdy centymetr mojego ciała, chcąc sprawdzić, jak bardzo ucierpiałam.
- Co się stało? - spytałam, chociaż przez chwilę miałam wątpliwości, czy ja to powiedziałam. Mój głos był zachrypnięty, niski...
- Wpadłaś pod samochód - kobieta powiedziała mi to takim tonem, jakby oznajmiała, co jest dzisiaj na obiad.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Tydzień - znów ten ton.
Nagle drzwi otworzyły się z impetem i do środka wpadło kilka osób.
- Błagam was, to nie stacja metra - powiedziała pielęgniarka poirytowana i wyszła, zostawiając mnie samą z gośćmi.
- Co wy tu robicie? Przecież macie trasę - spytałam, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
- Tydzień przerwy. Mieliśmy wrócić do domu, mieć trochę wolnego, ale... - Rydel urwała wpół zdania.
Trawiłam informacje od dziewczyny. Mój mózg nie chciał w pełni funkcjonować. Próbowałam zmusić go do pracy, ale średnio mi to wychodziło. Zaczęłam przypominać sobie podstawowe informacje, tak jak kiedyś kazał mi lekarz, po tym, gdy straciłam pamięć. Jak mam na imię. Skąd jestem. Data urodzin. Imiona rodziców.
- Jak się czujesz? - Riker podszedł bliżej, tak, żebym mogła go zobaczyć.
- Jakbym już umarła - dotknęłam bandaża na moim brzuchu.
- Przepraszam, ale musicie wyjść. Później będzie czas na odwiedziny - lekarz wkroczył do sali długimi krokami, mijając moją drugą rodzinę. Wszyscy z ociąganiem wyszli, zerkając na mnie przez ramię. Słabo im pomachałam i skupiam się na mężczyźnie. - Którą wiadomość wolisz najpierw?
- Może dobrą, jeśli taka jest.
- Gdy byłaś w śpiączce, usunęliśmy Ci parę żeber - powiedział lekarz, przeglądając jakieś papiery.
- To jest niby dobra informacja? - czułam, że z twarzy odpływa mi krew. Zaczęłam macać się w okolicach bandaża. - Dlaczego?
- Miałaś prawą kość całą pokruszoną, nie dało jej się złożyć. Musieliśmy ją usunąć, żeby nie uszkodziła żadnego narządu. Miałaś szczęście, że to były tylko żebra wolne. Inaczej mogłoby się to skończyć o wiele gorzej. I tak cudem przeżyłaś - dlaczego oni mieli taki spokojny głos!? W tych okolicznościach doprowadzał do szału!
- Widzę, że umiecie pocieszać - mruknęłam poirytowana pod nosem.
- Przekazuję Ci tylko informacje. Jestem lekarzem.
- Jaka jest zła wiadomość? - zmieniłam temat, nie chcąc drążyć poprzedniego.
- Byłaś w ciąży. Wypadki... Zawsze ciągną za sobą jakieś konsekwencje - przynajmniej zaczął delikatnie. Czekałam na to, co powie dalej i zaczął ogarniać mnie lekki strach, panika.
- Co się stało? - spytałam przez zaciśnięte gardło.
- Straciłaś dziecko.
__________________
Cześć :* mamy nowy rozdzialik! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale szczerze mówiąc mam tak zapełniony "grafik", że w ogóle nie mam czasu... No ale dobra, już jest i obiecuję, że następny dodam wcześniej ^^ więc... Do napisania koty! I zostawiajcie komentarze!
Matko, biedna Nel. I nie wiem czemu, ale szkoda mi tego dziecka. Z niecierpliwością czekam na next'a! Mam nadzieję, że dodasz szybko :D
OdpowiedzUsuńSuper blog!
OdpowiedzUsuńBOŻE NIEEEE! Dlaczego?! :( szybko dawaj next! Biedna Nel :(
OdpowiedzUsuńTERA to ty mi mowisz, czy moze byl to lekarz fejk i specjalnie powiedzial ze stracila dziecko, albo przyjade so cb i przywale raz a porzadnie spalona od jajek patelnia -,- noz kuffa ;-; stracila dziecko!!!! Stracila je!! Czemu tak bardzo wczuwam sie w twojego bloga?! ;-; rujnujesz mi psyche ;-; i za to cie kocham ❤ ❤ ❤ /van ;*
OdpowiedzUsuńNieeeee... :c
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*