- Wychodzę - usłyszałam, gdy tylko weszłam do pokoju. Zaskoczona przystanęłam w progu, śledząc ruchy mojej... Siostry. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Grzebała trochę w walizce, chwyciła leżącą na szafce grzankę z serem i szybko zjadła ją w biegu. Ale byłam głodna...
- Jak to? Gdzie idziesz? - nie ukrywała zdziwienia. W głębi duszy wiedziałam, że Sarah nie ma ochoty ze mną rozmawiać, ale... Miałyśmy razem mieszkać! Musiałyśmy się przynajmniej tolerować. Byłyśmy rodziną nie mogliśmy się długo na siebie złościć.
- A czy to takie ważne? - Sarah pospiesznie założyła swoje dość wysokie kuturny i nie mówiąc nic więcej wyszła, zostawiając mnie samą. Kręciłam się przez chwilę bezsensu aż w końcu postanowiłam, że też wyjdę. Nie miałam ochoty siedzieć sama w pokoju.
Szybko się przebrałam. Miałam na sobie zwykłe szare rurki i malinową koszulkę, koronkową na ramionach i karku. Nie pamiętam, kiedy ją kupiłam i czy kiedykolwiek ją nosiłam. Przez te kilka miesięcy dużo się zmieniło, także mój styl ubierania. Założyłam swoje czarne trampki, zabrałam jeszcze torbę z telefonem, portfelem i kilkoma innymi drobiazgami i wyszłam.
Miałam plan rozejrzenia się za mieszkaniem mojego ojca. Dostałam adres. Wyciągnęłam go od Marka, po dość długiej, pełnej moich łez rozmowie. Nie lubię brać ludzi na litość, ale tym razem nie miałam wyjścia. Mark był nieugięty. Rozumiem, że obiecał mojemu ojcu. Że są/byli przyjaciółmi, ale to dla mnie ważne. Chciałam spotkać go chociaż raz w życiu. Przynajmniej udało się wyciągnąć coś od Marka i dzięki temu mam od czego zacząć. Miałam tylko nadzieję, że Sam się nie przeprowadził. Że ciągle tkwi w jednym miejscu. Musiałam go znaleźć!
Mijałam sklepy i kawiarnie, mnóstwo restauracji, klubów i barów, wiele wysokich, nowoczesnych wieżowców, oraz starszych, niższych bloków, nie będąc do końca pewna, gdzie idę.
Weszłam do jakiegoś kiosku. Powinni mieć jakiś plan miasta. Nie myliłam się. Wzięłam więc go i jakąś gazetę plotkarską i poszłam zapłacić. Po chwili byłam z powrotem na ciepłym słońcu.
Kompletnie nie orientowałam się w mieście. Wszystkie ulice wydawały mi się takie same. Nie wiedziałam, gdzie skręcić, którędy iść, gdzie będzie szybciej. Nic. Nigdy nie byłam w NY.
Zaczęłam pytać miejscowych, o drogę. Próbowałam dotrzeć na ulicę, przy której powinien mieszkać Sam. Niektórzy słabiej tłumaczyli, inni lepiej, ale z pomocą ludzi dotarłam na miejsce przed siedemnastą. Byłam bardzo głodna. Żołądek dawał mi się we znaki, ale starałam się go ignorować. Zaczęłam powoli iść ulicą, szukając odpowiedniego numeru domu. Nie miałam zamiaru teraz podejść, zapukać i się przedstawić. Musiałam to zrobić, ale nie teraz i nie sama. Po prostu chciałam już przynajmniej wiedzieć, gdzie mieszka, żeby później nie błądzić, tylko od razu wkroczyć z siostrą. Nie miałyśmy planu, jak to zrobimy, ale zakładałyśmy, że Sarah zostanie rozpoznana przez Sama.
- Jak to? Gdzie idziesz? - nie ukrywała zdziwienia. W głębi duszy wiedziałam, że Sarah nie ma ochoty ze mną rozmawiać, ale... Miałyśmy razem mieszkać! Musiałyśmy się przynajmniej tolerować. Byłyśmy rodziną nie mogliśmy się długo na siebie złościć.
- A czy to takie ważne? - Sarah pospiesznie założyła swoje dość wysokie kuturny i nie mówiąc nic więcej wyszła, zostawiając mnie samą. Kręciłam się przez chwilę bezsensu aż w końcu postanowiłam, że też wyjdę. Nie miałam ochoty siedzieć sama w pokoju.
Szybko się przebrałam. Miałam na sobie zwykłe szare rurki i malinową koszulkę, koronkową na ramionach i karku. Nie pamiętam, kiedy ją kupiłam i czy kiedykolwiek ją nosiłam. Przez te kilka miesięcy dużo się zmieniło, także mój styl ubierania. Założyłam swoje czarne trampki, zabrałam jeszcze torbę z telefonem, portfelem i kilkoma innymi drobiazgami i wyszłam.
Miałam plan rozejrzenia się za mieszkaniem mojego ojca. Dostałam adres. Wyciągnęłam go od Marka, po dość długiej, pełnej moich łez rozmowie. Nie lubię brać ludzi na litość, ale tym razem nie miałam wyjścia. Mark był nieugięty. Rozumiem, że obiecał mojemu ojcu. Że są/byli przyjaciółmi, ale to dla mnie ważne. Chciałam spotkać go chociaż raz w życiu. Przynajmniej udało się wyciągnąć coś od Marka i dzięki temu mam od czego zacząć. Miałam tylko nadzieję, że Sam się nie przeprowadził. Że ciągle tkwi w jednym miejscu. Musiałam go znaleźć!
Mijałam sklepy i kawiarnie, mnóstwo restauracji, klubów i barów, wiele wysokich, nowoczesnych wieżowców, oraz starszych, niższych bloków, nie będąc do końca pewna, gdzie idę.
Weszłam do jakiegoś kiosku. Powinni mieć jakiś plan miasta. Nie myliłam się. Wzięłam więc go i jakąś gazetę plotkarską i poszłam zapłacić. Po chwili byłam z powrotem na ciepłym słońcu.
Kompletnie nie orientowałam się w mieście. Wszystkie ulice wydawały mi się takie same. Nie wiedziałam, gdzie skręcić, którędy iść, gdzie będzie szybciej. Nic. Nigdy nie byłam w NY.
Zaczęłam pytać miejscowych, o drogę. Próbowałam dotrzeć na ulicę, przy której powinien mieszkać Sam. Niektórzy słabiej tłumaczyli, inni lepiej, ale z pomocą ludzi dotarłam na miejsce przed siedemnastą. Byłam bardzo głodna. Żołądek dawał mi się we znaki, ale starałam się go ignorować. Zaczęłam powoli iść ulicą, szukając odpowiedniego numeru domu. Nie miałam zamiaru teraz podejść, zapukać i się przedstawić. Musiałam to zrobić, ale nie teraz i nie sama. Po prostu chciałam już przynajmniej wiedzieć, gdzie mieszka, żeby później nie błądzić, tylko od razu wkroczyć z siostrą. Nie miałyśmy planu, jak to zrobimy, ale zakładałyśmy, że Sarah zostanie rozpoznana przez Sama.
Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Nie zastanawiając się długo, odebrałam.
- Wszystko wiesz... - usłyszałam od razu. - ...ale to nie powód, żeby uciekać!
- Jean? - pierwszy raz słyszałam ją taką złą.
- To ten twój chłoptaś, prawda? Namówił cię do tego? Planowaliście to? Wiedziałam, że nie jest bez winy - syknęła do słuchawki. Miałam wrażenie, jakby mówiła do mnie obca osoba. Nie wiedziałam, co się dzieje. - Zapewniałam ci dach nad głową, bogate życie, wszystko! Wszystko, co tylko chciałaś. I co? Uciekłaś od własnej matki!
- Tylko gdy ty nigdy nie byłaś moją matką! - przerwałam jej podniesionym głosem. Ludzie przechodzący obok dziwnie na mnie spojrzeli, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. - Nigdy nie zwracałaś na mnie uwagi! Byłam dla ciebie ciężarem, po co miałam z tobą zostać?
- Nigdy nie byłaś dla mnie ciężarem. Dlaczego tak myślisz?
- Miałaś mnie gdzieś. Gdy miałam się wyprowadzić, cieszyłaś się...
- Może masz rację? Czasami udawałam, że jesteś dla mnie nikim, bo tak naprawdę nie byłaś moim dzieckiem. To ciągle mi się przypominało i... Wiesz jak to boli, gdy nie możesz mieć własnego dziecka, podobnego do ciebie z charakteru i z wyglądu? Tylko gdy musisz zadowolić się bachorem kogoś innego? Nie masz pojęcia, jak to jest! - głos Jean był niebezpieczną mieszanką żalu i złości.
- To nie znaczy, że musiałaś traktować mnie jak śmiecia, jak... niewidzialną - głos mi się załamał. - Zgodziłaś się mnie wychowywać. Mag mnie oddała pod twoją opiekę, a ty...
- Coś takiego powiedziała ci moja siostra? Ja się wcale nie zgodziłam! Ona sama mi ciebie przywiozła i powiedziała, że mam się tobą zająć, że mieszkasz u nas! Przywitała się, wepchnęła cię w moje ręce i uciekła, zostawiając jedynie krótką wiadomość - oczy zaszły mi łzami, które już po chwili zaczęły płynąć wartkimi strumieniami. - Ale możesz jej wierzyć. Mi to i tak nie robi większej różnicy - gdy tylko to powiedziała, Jean się rozłączyła.
Stwierdziłam, że starczy na dziś i powoli szłam w stronę hotelu, ciągnąc za sobą nogi. Moje policzki cały czas były mokre od łez, których nie mogłam powstrzymać. Chciałam zniknąć w pokoju, zostać sama z dala od innych ludzi. Zaszłam jednak jeszcze do małej knajpki.
Zamówiłam najprostsze danie, jakie mogło być i wyciągnęłam gazetę. Chciałam się zrelaksować, oczyścić umysł od uciążliwych myśli.
Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Na stronie były cztery zdjęcia, a na każdym inna dziewczyna w objęciach bruneta. Na jednym zobaczyłam... Siebie! I Rocky'ego. Ale... O co chodziło z pozostałymi?
Zaczęłam pospiesznie czytać artykuł. Moje oczy nie nadążały za tekstem. Przejrzałam się kolejnym zdjęciom. Na drugim była Tally. Zdjęcie zrobione było dawno. Na następnym byłam również ja. Tylko z Rossem. Ale kolejne... Jakaś piękna brunetka o długich, prostych włosach w objęciach Rocky'ego. Moje oczy ponownie zaszkliły łzy.
Przecież zdjęcie nie mogło być zrobione dawno. Pewnie gdy wróciłam do Miami...
Jedna łza za drugą zaczęły spływać mi po polikach. Starałam się szybko uspokoić. Byłam w restauracji.
Jeszcze raz przeczytałam artykuł. Skąd oni znali moje nazwisko? I Tally? A ta dziewczyna... Lily... Weszłam na Facebooka, w celu poszukania tej brunetki. Gdy tylko strona się załadowała, zobaczyłam... 41 nieprzeczytanych wiadomości! Nie mialam pojęcia, co się dzieje. Dopiero, gdy zaczęłam czytać pierwszą, zrozumiałam, co się stało. To wszystko były fanki R5...
Nagle coś rzuciło mi się w oczy. Na stronie były cztery zdjęcia, a na każdym inna dziewczyna w objęciach bruneta. Na jednym zobaczyłam... Siebie! I Rocky'ego. Ale... O co chodziło z pozostałymi?
Zaczęłam pospiesznie czytać artykuł. Moje oczy nie nadążały za tekstem. Przejrzałam się kolejnym zdjęciom. Na drugim była Tally. Zdjęcie zrobione było dawno. Na następnym byłam również ja. Tylko z Rossem. Ale kolejne... Jakaś piękna brunetka o długich, prostych włosach w objęciach Rocky'ego. Moje oczy ponownie zaszkliły łzy.
Przecież zdjęcie nie mogło być zrobione dawno. Pewnie gdy wróciłam do Miami...
Jedna łza za drugą zaczęły spływać mi po polikach. Starałam się szybko uspokoić. Byłam w restauracji.
Jeszcze raz przeczytałam artykuł. Skąd oni znali moje nazwisko? I Tally? A ta dziewczyna... Lily... Weszłam na Facebooka, w celu poszukania tej brunetki. Gdy tylko strona się załadowała, zobaczyłam... 41 nieprzeczytanych wiadomości! Nie mialam pojęcia, co się dzieje. Dopiero, gdy zaczęłam czytać pierwszą, zrozumiałam, co się stało. To wszystko były fanki R5...
Kim ty jesteś!? Odwal się od Rocky'ego!
Dziwka! Wiem, że chcesz go tylko wykorzystać! I Ross'a! Cały zespół! Zależy Ci tylko na sławie.
Dziwka! Wiem, że chcesz go tylko wykorzystać! I Ross'a! Cały zespół! Zależy Ci tylko na sławie.
Ty jesteś niby jego dziewczyną? Przecież oni mogą mieć każdą dziewczynę! Dlaczego miałby spotykać się z takim pasztetem?
Zdzira! Czego Ty chcesz od zespołu??
''Przyjaźnicie'' się? Błagam! Tacy ludzie jak oni mogą kolegować się z każdą gwiazdą na świecie, nie mówiąc już o szukaniu sobie jakiś dziewczyn. Dlaczego niby wybrali ciebie?? Z urody jesteś przeciętna, jesteś dla świata nikim, nikt cię nie zna... A R5?? Niby jak ich poznałaś?? Jakim cudem kolegują się z kimś takim, jak ty?? I jeszcze najpierw chodziłaś z Rossem, a później z Rocky'm... Chcesz ich tylko wykorzystać. Także odwal się od nich, albo sama cię od nich odciągnę.
I wiele, wiele więcej... Chciałam płakać. Te wszystkie wiadomości... I widok Rocky'ego z jakąś laską. To wszystko odebrało mi apetyt. Więc gdy kelner przyniósł mi zamówione danie, tylko je rozgrzebałam i jak najszybciej wróciłam do hotelu.
Myśl o koncercie R5 w przyszłym tygodniu, która tak bardzo mnie cieszyła, teraz doprowadzała mnie do płaczu. Nie chce stanąć twarzą w twarz z Rocky'm.
On mnie... Zdradzał? Znalazł sobie inną, gdy ja byłam w Miami?
Myśl o koncercie R5 w przyszłym tygodniu, która tak bardzo mnie cieszyła, teraz doprowadzała mnie do płaczu. Nie chce stanąć twarzą w twarz z Rocky'm.
On mnie... Zdradzał? Znalazł sobie inną, gdy ja byłam w Miami?
To był zdecydowanie najgorszy miesiąc w życiu... Nie wiedziałam już, co mam myśleć. Albo Mag, albo Jean mnie okłamała, Rocky też i jeszcze Peter zostawia mnie samą z jeszcze nienarodzonym dzieckiem...
Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. To Rydel. Odebrałam, choć chwilę się wahałam.
- Cześć! - wesoły głos dziewczyny w ogóle nie pasował do mojego nastroju. - Nie mam dużo czasu, bo właśnie jedziemy do studia. Wzięłam ci wejściówkę na koncert. Jakoś się zgadamy przed nim. Rocky pewnie będzie chciał się z Tobą spotkać, więc...
- Jasne - powiedziałam głosem bez emocji. Nie słuchałam uważnie dziewczyny i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co mówię. - Nie. Ja nie chce go widzieć.
- Co? Jak to? Co się stało? - Rydel była wyraźnie zdziwiona, lecz jednocześnie zmartwiona.
- Poczytaj sobie gazety. Zresztą... Wasi fani też nie są zadowoleni, że z nim jestem... Pogadamy o tym, gdy przyjedziecie. Cześć - nie czekając na nic, rozłączyłam się.
Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Znowu. Po prostu.
__________________
Cześć koty!
Mamy kolejny rozdział. Miałam go dodać wcześniej, ale tak jakoś wyszło... Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Piszcie co myślicie i do następnego rozdziału! ;*
Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. To Rydel. Odebrałam, choć chwilę się wahałam.
- Cześć! - wesoły głos dziewczyny w ogóle nie pasował do mojego nastroju. - Nie mam dużo czasu, bo właśnie jedziemy do studia. Wzięłam ci wejściówkę na koncert. Jakoś się zgadamy przed nim. Rocky pewnie będzie chciał się z Tobą spotkać, więc...
- Jasne - powiedziałam głosem bez emocji. Nie słuchałam uważnie dziewczyny i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co mówię. - Nie. Ja nie chce go widzieć.
- Co? Jak to? Co się stało? - Rydel była wyraźnie zdziwiona, lecz jednocześnie zmartwiona.
- Poczytaj sobie gazety. Zresztą... Wasi fani też nie są zadowoleni, że z nim jestem... Pogadamy o tym, gdy przyjedziecie. Cześć - nie czekając na nic, rozłączyłam się.
Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Znowu. Po prostu.
__________________
Cześć koty!
Mamy kolejny rozdział. Miałam go dodać wcześniej, ale tak jakoś wyszło... Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Piszcie co myślicie i do następnego rozdziału! ;*
Jeny jakie to smutne :c Jean była nie zbyt miła ...akurat musiała jej to wypominać dlaczego u ciekła i w ogóle . A ta gazeta hmmm uważam że nie powinna jeszcze osądzać Rockyego o zdradę, gdyż mówił jej że ma nie wierzyć w to co przeczyta . Hmm ...ale okaże się sie gdy się z nim spotka, jeżeli się z nim spotka . A te wiadomości , łoo to było bardzo i to bardzo chamskie że te fanki tak jej ubliżały :/ . Szkoda mi Nel że to wszystko musi przeżywać to wszystko, a po za tym jest w ciąży . Myślę że może poronić skoro tyle steru zachodzi w jej życiu, dużo płacze . To się źle skończy.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next'a :))
Rozdział smutny, i zaskakujący
OdpowiedzUsuń... jednym słowem Genialny
Czekam na nexta :*
~pozdrawiam~