wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 21 - Udawane Szczęście

Cześć! Wczoraj skończyłam ten rozdział, ale internet mi się zacinał i nie mogłam go dodać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i, oczywiście, że wam się spodoba.



ROZDZIAŁ 21

UDAWANE SZCZĘŚCIE


   Na cały tydzień wyłączyłam telefon. Nie obchodziło mnie, czy ktoś dzwonił, czy nie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, a co dopiero kogoś spotykać. Zrezygnowałam nawet ze spacerów. Mimo że ruch mnie uspokajał, nie chciałam na nikogo wpaść. Szczególnie na Tally, a ona mieszkała tylko przecznicę dalej. Ją chciałam widzieć teraz jako ostatnią.
   Dzień przed wyjściem na obiad do Lynch'ów, dzwoniła Sarah. Zapraszała mnie do kina i może na miasto. Oczywiście się wtedy zgodziłam, żeby się nie martwili. Musiałam się pozbierać po zerwaniu z Rocky'm. Przynajmniej oni musieli się uspokoić. Nie martwić o mnie. Gdy Sarah do mnie zadzwoniła, nie odbierałam, a jak przyszła siedziałyśmy w ciszy. Najpierw na spokojnie wysłuchała tego, co się stało, a później myślała o całej tej historii. Oczywiście nie powiedziałam jej, że byłam na obiedzie u Lynch'ów. Skłamałam. Opowiedziałam, że spotkałam ich po prostu na mieście. Sarah była usatysfakcjonowana tym, że jednak miała racje co do Tally. Dalej lubiłam szatynkę. Nie myślałam, że mogła to zrobić specjalnie. Nawet nie wiedziała, że znam Lynch'ów. To nie jej wina, że zaczęła się spotykać z Rocky'm. Jednak najbardziej dołujące w tej sytuacji było to, że akurat polubiła tego, kogo ja tak bardzo kochałam.
   W każdym razie siedziałyśmy i rozmawiałyśmy, a właściwie tylko na początku, bo później już tylko milczałyśmy. Sarah jednak bardzo mi pomogła. Nawet, gdy nie rozmawiałyśmy tylko siedziałyśmy w ciszy, trzymając się delikatnie za ręce. To mi w jakiś sposób pomagało.
   Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłam się z podłogi, z miejsca, gdzie miałam piękny widok na różany ogród cioci i zeszłam na dół. Mag mnie jednak uprzedziła. Słyszałam jej lekko podniesiony, lecz spokojny głos. Stanęłam za jej plecami, bezskutecznie próbując zobaczyć, kto przyszedł. Domyślałam się jedynie, że to ktoś z Lynch'ów, lub Ratliff.
   - Przepraszam, ale nie życzę sobie, by Nelly was widziała. Ani miała cokolwiek...
   - Ciociu - przerwałam jej. - Mogę porozmawiać sama? - spytałam. Mag odwróciła się do mnie przodem. Spojrzała na mnie z niechęcią w oczach. Wiedziałam, że ich nie lubi. Coś sobie ubzdurała i przez to muszę cierpieć też ja.
   - Szybko - zgodziła się ciocia i wróciła do kuchni. Wiedziałam, że będzie podsłuchiwać, więc wyszłam na zewnątrz i starannie zamknęłam za sobą drzwi.
   - Czego chcesz? - spytałam od razu. - Po co tutaj przychodzisz?
   - Chciałem wyjaśnić parę spraw - odpowiedział od razu Rocky, nawet na mnie nie patrząc.
   - Co chcesz wyjaśniać? - przerwałam mu, a łzy napłynęły mi do oczu, lecz szybko je zbyłam kilkoma mrugnięciami. - Przecież jesteś z Tally.
   - Ja wcale z nią nie jestem - tym razem brunet mi przerwał. - Właściwie skąd ją znasz?
   - Przyjaźnimy się - opowiedziałam krótko. - Poza tym nie jestem ślepa. Widziałam, że trzymacie się za ręce. Wiem, że coś między wami jest. Szkoda tylko, że to co czułam ja już się dla ciebie nie liczy. A może nigdy nie liczyło? - spytałam, znowu ze łzami w oczach.
   - Liczyło. Liczy - poprawił się. - Ale przecież... Sama tego chciałaś.
   - Zrobiłam to, bo wiedziałam, że i tak do tego dojdzie. To nie jest sen ani bajka - wyjaśniłam, po czym otworzyłam za sobą drzwi. - Cześć - rzuciłam krótko, po czym nie zważając na Rocky'ego, weszłam do środka.
   - Ale każdy ma prawo do szczęścia - usłyszałam jeszcze za sobą, zanim zatrzasnęłam przed chłopakiem drzwi. Opuściłam głowę, a opadające włosy przysłoniły moją zapłakaną twarz. Szybko przeszłam obok cioci i ruszyłam po schodach do pokoju.
 

   - Nie możesz tutaj siedzieć całą wieczność! - sprzeciwiła się Sarah. - Musisz w końcu stąd wyjść.
   - Muszę, masz rację, ale to nie ten dzień.
   - To ten dzień! Już. Wstawaj! - rozkazała kuzynka. Spojrzałam się na nią z uniesioną brwią i pokręciłam głową. - Dlaczego dziewczyno?
   - Słuchaj... Ja go kocham.
   - Nadal?
   - Nadal - potwierdziłam, a do oczu napłynęły mi łzy. Byłam bardzo wrażliwa, ale akurat w tej sytuacji nie mogłam nic zrobić. Sarah przysiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ramieniem.
   - Przepraszam, Nelly, ale ja muszę iść. Ivy... - powiedziała po chwili. Pokiwałam tylko głową. Sarah podniosła się na nogi i uścisnęła mnie ostatni raz. - Trzymaj się.
   Rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak wpatrując się w sufit. Puściłam sobie radio, jednak miłosne piosenki mnie nużyły, więc je wyłączyłam. Po chwili podniosłam się na łokciu i chwyciłam zeszyt. Na początku coś bazgrałam, lecz po chwili znudzona rzuciłam notes z powrotem na szafeczkę. Wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły, a ja aż podskoczyłam.
   - Przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała od razu dziewczyna, widząc moje zdezorientowanie.
   - Nic się nie stało - burknęłam. Nie miałam ochoty teraz z nikim gadać. Już wystarczy, że Sarah cały czas coś ode mnie chce. - Co tutaj robisz?
   - Chciałam pogadać - wyjaśniła od razu. - I zapytać, jak się czujesz. To musi być dla ciebie ciężkie...
   - Tak. Jest dla mnie ciężkie. Szczególnie po tym, jak zobaczyłam was razem, Tally.
   - Nie wiedziałam, że chodziłaś z Rocky'm. Na serio. I w ogóle, że znasz R5. Tego też mi nie mówiłaś. A na Rocky'ego wpadłam przypadkiem. Po kilku dniach dopiero się lepiej poznaliśmy i, prawda, umówił się ze mną - przyznała Tally. - Nie mieliśmy pojęcia, że tam będziesz. A ja już w ogóle, że ich znasz i się z nimi przyjaźnisz.
   - Nie ma sprawy, Tally. W sumie to powinnam ci powiedzieć. To dlatego czasami chodziłam taka przybita. Chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam, czy mogę. Przepraszam - powiedziałam ze skruchą. Szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
   - To ja ciebie powinnam przepraszać.
   - Ja ciebie też.
   - Mogę przestać spotykać się z Rocky'm, jeśli chcesz - zasugerowała dziewczyna, lecz ja wiedziałam, że byłoby to dla niej tak trudne, jak dla mnie zerwanie z nim.
   - Nie. Zerwaliśmy. To wasza sprawa. Nie chce się do tego mieszać - westchnęłam ciężko.
   - Na pewno? - spytała dla upewnienia. Pokiwałam tylko głową, na co dziewczyna zareagowała radosnym uśmiechem. Przytuliła mnie, a później wyszeptała w moje włosy jedno słowo: Dziękuję''. Było mi z tym ciężko. Kochałam Rocky'ego, ale zasługiwał na szczęście. Chciałam do niego wrócić, ale to była moja decyzja. Z resztą jak widać chyba już o mnie zapomniał. Ta myśl mnie przytłoczyła.
   - Pójdziesz ze mną na zakupy? Umówiłam się z Rocky'm, ale nie wiem, co założyć... - powiedziała zadowolona, a ja tylko się słabo uśmiechnęłam. Ogarnij się dziewczyno! Sama tego chciałaś! 
   - Jasne! - odpowiedziałam od razu, poprawiając swój ton głosu, na bardziej radosny. To było ciężkie. Okłamywanie samej siebie. Tally wiedziała, że coś jeszcze czuję do Rocky'ego, ale nie mogła wiedzieć, jak bardzo mi na nim zależy. - Dzisiaj?
   - Teraz - rzuciła od razu szczęśliwa przyjaciółka.
   - Poczekaj na dole, zaraz przyjdę.
   - Dobra - powiedziała Tally, wychodząc. Zamknęła za sobą drzwi, a gdy tylko usłyszałam znajomy trzask, z oczu popłynęły mi łzy.


   Starałam cieszyć się szczęściem przyjaciółki, chociaż nie było to łatwe. Żeby trochę się oderwać od szarych myśli, wyobrażałam sobie, że Tally nie idzie na tą randkę z Rocky'm, tylko z kimś zupełnie innym. W pewien sposób mi to pomogło, chociaż wiedziałam, że to nie jest prawda.
   Tally nie zauważyła mojego kiepskiego nastroju. Cały czas miała uśmiech na twarzy. Ja też, jednak mój nie był prawdziwy. Szatynka albo to ignorowała, albo była tak podekscytowana, że nie zwracała na to uwagi. Nawet nie wymagała ode mnie odpowiedzi. Wystarczyło, że pokiwam głową, albo rzuciłam krótkie zdanie, lub samo słowo. Chciałabym wyglądać teraz jak ona. Taka szczęśliwa.
   - Tylko nie wiem, która z tych dwóch sukienek jest lepsza. A ty jak myślisz? - przebiła się wypowiedź przyjaciółki przez moje myśli. Spojrzałam na dwie wiszące sukienki. Obie były bardzo ładne. Jedna była koloru miętowego. Miała wydłużony tył i ściągnięta była w pasie. Druga była kremowa ze złotymi akcentami. Góra była przylegająca do ciała, przez co świetnie podkreślała kształty, a na dole była rozkloszowana.
   - Miętowa - zadecydowałam w końcu. - Bardziej do ciebie pasuje.
   - Chyba masz rację - przyznała, kiwając wolno głową i odwieszając kremową sukienkę na swoje miejsce. Szczęśliwa poszła do kasy. Dodatki wybrałyśmy już wcześniej, a właściwie to Tally wybrała, bo ja kompletnie jej nie słuchałam. Zapewniła, że ma dużo butów, więc nie musimy żadnych kupować. Pokiwałam na to tylko głową. Dziewczyna nie zwracała uwagi na mój zły humor, zadowolona ruszyła do wyjścia. Idąc do głównych drzwi w centrum, wychwyciłam wzrokiem blondyna, otoczonego przez dziewczyny. Od razu domyśliłam się, że to Ross. Riker raczej nie byłby w stanie iść do centrum handlowego.
   - Tally... - powiedziałam nagle. - Zapomniałam, że ciocia mnie prosiła... Po prostu muszę zajść w jedno miejsce - wyjaśniłam szybko, gdy szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
   - Och... Przepraszam, Nelly, ale ja muszę iść. No wiesz... Randka, a ja jeszcze nie wyszykowana... - Tally spuściła wzrok.
   - Dobra. Nie ma sprawy. Pójdę sama - odpowiedziałam szybko. - To cześć - rzuciłam odchodząc. Dziewczyna tylko do mnie pomachała. Nie chciałam, żeby szła ze mną. Miałam wręcz nadzieję, że odmówi. Dobrze, że tak się stało.
   Ruszyłam w stronę grupki dziewczyn. Stanęłam za nimi i wspięłam się na palce.
   - Nelly! - odezwał się Ross, gdy tylko zobaczył czubek mojej głowy. - Cześć - powiedział, wyciągając do mnie rękę. Zignorowałam ją i tylko przecisnęłam się pomiędzy dziewczynami, które niechętnie robiły mi miejsce. Oparłam się o barierkę obok chłopaka. - Co tutaj robisz? - spytał, dając autograf jednej z fanek. Ta uśmiechnęła się do niego słodko i o coś zapytała. Nie usłyszałam o co. Ross już nawet nie chciał mnie słuchać, wciągając się z powrotem do przerwanej przeze mnie rozmowy z dziewczynami. Przewróciłam oczami. Po co w ogóle pytał skoro i tak nie miał zamiaru słuchać? 
   Nie czekając dłużej, przecisnęłam się przez dziewczyny. Czułam na sobie spojrzenie Rossa. Mój wzrok jednak padł na blond włosy pomiędzy wieszakami. Rydel! Szybko ruszyłam w jej stronę. Weszłam do sklepu i zaczepiłam ją od tyłu. Dziewczyna podniosła wzrok. To nie była Rydel.
   - Przepraszam... - powiedziałam i się zarumieniłam. Szybko ruszyłam w inną stronę.
   - Cześć.
   - Rydel! - krzyknęłam odwracając się. Blondynka stała za mną, trzymając w rękach kilka wieszaków z ciuchami. Za nią stał Ratliff, spoglądając niecierpliwie na zegarek.
   - Ile jeszcze? - spytał błagalnym tonem.
   - Tyle, ile będzie trzeba - powiedziała tylko dziewczyna. Chłopak jęknął. Uśmiechnęłam się do nich. Tym razem to był szczery uśmiech. Nie jak przy Tally.
   - Nie martw się - powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu w geście pocieszenia. - Też nie przepadam za zakupami.
   - Serio? - zdziwił się.
   - Serio - potwierdziłam.
   - Nie moja wina, że idę na randkę. Muszę jakoś wyglądać - broniła się Rydel. Spojrzałam na nią zaskoczona. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej... Było mi tak jakoś smutno. Rydel gdzieś wychodziła, Tally gdzieś wychodziła, a ja? Siedziałam w domu. Jeszcze jeśli chodziło o blondynkę, to potrafiłam się cieszyć. W końcu nigdy nie miała chłopaka, ale Tally... Ona wychodziła gdzieś z Rocky'm, a ja go kochałam. - Ej nie płacz - powiedziała przyjaciółka, uśmiechając się do mnie delikatnie.
   - Nie, nie... Po prostu się cieszę - skłamałam. Rydel przytuliła mnie. Spojrzałam na Ella. - Ty tutaj? Myślałam, że będziesz podrywał dziewczyny, tak jak Ross przed sklepem.
   - Co? Jakie dziewczyny? - spytał zaskoczony.
   - Zgaduję że te, które się do niego tak przykleiły... - powiedziałam tylko, a Ratliff od razu ruszył przed sklep do przyjaciela.
   - Idę wykorzystać mój najlepszy tekst... - usłyszałyśmy tylko. Zaśmiałyśmy się zgodnie.
 

   Rydel postanowiła zaprosić mnie na wieczór filmowy. Nie dało jej się odmówić. Prosiła mnie, dopóki się nie zgodziłam. Była bardzo przekonująca, a poza tym mogłaby gadać bez końca. Do niej dołączył się Ratliff, a później Ross. Oczywiście oni dopiero po tym, jak Rydel przepędziła wszystkie te dziewczyny. Nie wyglądały na szczęśliwe, ale blondynka miała władczy ton głosu i po prostu nie mogły postąpić inaczej, niż odejść. Rocky i tak wychodził, więc miało go nie być, a Mark i Stormie wyjechali na tydzień do San Diego. Rydel wyjaśniała, że stwierdzili, że muszą odpocząć.
   Na początku bałam się, że będzie jak z obiadem, ale w końcu się zgodziłam. Bolało mnie to, że chłopak tak szybko o mnie zapomniał. Wychodził z Tally - moją przyjaciółką. To było... dziwne i bolesne.
   Rydel była umówiona na randkę dopiero jutro wieczorem. Było to dla niej wielkie przeżycie. Może się okazać, że to będzie jej pierwszy chłopak. Z tego co mi mówiła, zawsze marzyła o takim ciepłym i czułym chłopaku, ale to chyba jak każdy.
   - Pomożesz mi zanieść ten popcorn? - spytała, biorąc dwie miski do rąk. Wzięłam pozostałe dwie i ruszyłyśmy do salonu. Chłopacy rozsiedli się na kanapie, przeglądając przygotowane filmy. Był tam jeden horror, komedia i film romantyczny, na co chłopcy zareagowali protestami. Właściwie to najgłośniej z nich odmawiał Ratliff. Ross lubił romantyczne filmy, więc mu on nie przeszkadzał, chociaż też nie był zadowolony wyborem - nienawidził horrorów. Riker też nie był za romansami, no ale w końcu każdy miał gatunek filmu, którego nie lubił. Ja na przykład dzisiaj chętnie bym rzuciła w kąt (tak jak chłopacy) romantyczne filmy. Jedyna Rydel nie narzekała.
   Cicho już! - krzyknęła nagle. Wszyscy zamilkliśmy. - Oglądamy to i już. Nie po to łaziłam do wypożyczalni i sterczałam tam prawie godzinę, żeby każdemu coś pasowało, po to, żebyście teraz mieli pretensje. Po prostu zacznijmy oglądać.
   Po tych słowach Rydel włożyła płytę z komedią do odtwarzacza i usiadła. Nikt już nie protestował. Ratliff rozsiadł się na podłodze, opierając się plecami o kanapę, Rydel zajęła fotel, a mi przypadło miejsce pomiędzy Rikerem a Rossem. Chciałam się przesiąść, ale w końcu dałam za wygraną, gdy blondyni złapali mnie za rękę, gdy chciałam wstać.
   Starałam się podczas tego wieczoru zachowywać normalnie. Tak jakby wesoła Nelly cały czas siedziała pomiędzy rodziną Lynch'ów i Ratliff'em. Gdzieś ta ja jeszcze byłam, tylko pytanie, gdzie?
 

   - Było super! Najlepsze, gdy ten psychopata...
   - Skończ, Ratliff! - powiedziała podenerwowana Rydel. Skończyliśmy właśnie ostatni film, a konkretnie horror. Przez cały film siedziałam wtulona w Rossa. Po prostu tak strasznie się bałam. Rydel spoglądała na to od czasu do czasu z uśmiechem, znacząco unosząc brwi. Normalnie to bym się do niego tak nie zbliżyła, ale nie miałam wyjścia. Riker był połamany i jeszcze nie wyszedł na prostą, a ja... nie przepadałam za takimi horrorami.
   - Chcecie coś do picia? - spytał Ross, idąc w stronę kuchni. Wszyscy przytaknęli. Po chwili blondyn wrócił ze szklankami i wodą. Porozlewał ją do naczyń.
   - To było straszne - powiedziałam, a po plecach przebiegł mi dreszcz.
   - Przesadzacie... - mruknął Ell.
   - Nie prawda! To była istna masakra - poparła mnie Rydel.
   Ratliff westchnął i popatrzył się na nas jak na dzieci. Nie zwracałyśmy na niego uwagi.
   - Słuchajcie... - odezwała się po chwili Rydel. - Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Jest późno, a ja mam jutro randkę. Muszę się wyspać.
   Wszyscy pokiwaliśmy głowami, na znak zgody. Dziewczyna odwróciła się i poszła do swojego pokoju, rzucając przez ramię ,,Dobranoc!''. Dziwnie się czułam siedząc sama z trzema chłopakami. Szczególnie, że zaraz może wrócić czwarty, a nie miałam ochoty na spotkanie z nim. Już i tak dzisiaj gadaliśmy.
   - Ja chyba będę już wracać... - mruknęłam pod nosem, po czym wstałam z kanapy.
   - Wiesz, która jest godzina? - spytał Riker. - Nie pozwalam.
   - No właśnie! A jak zaatakuje ciebie ten psychopata? Co wtedy zrobisz? Zero szans... - poparł kolegę Ratliff, kręcąc ze smutkiem głową. Przewróciłam oczami.
   - Przenocuj u nas, a rano wrócisz sobie do domu - powiedział Ross.
   - Ale Rocky... - zaczęłam, lecz Ratliff mi przerwał.
   - Nie przejmuj się Rocky'm. Będzie spał do południa, jak nie dłużej.
   Przygryzłam wargę. Chłopacy patrzyli na mnie wyczekująco. Oczywiście nie miałam za dużego wyboru. Riker i tak by mi nie pozwolił wrócić, zważając na to, że jest już po północy.
   - Dobra... - zgodziłam się niechętnie.
   - Możesz spać w pokoju Rossa. Ma go z Ryland'em, ale go w końcu nie ma, więc jest wolne łóżko - stwierdził Riker. Przytaknęłam.
   Ruszyłam za młodszym blondynem do jego pokoju. Otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie do środka.
   - Ja śpię tutaj, a ty możesz tam - wskazał na łóżko po drugiej stronie pokoju.
   - Tylko nie mam żadnych ubrań...
   - Mi to nie przeszkadza - mruknął Ross, znacząco unosząc brwi. Parsknęłam śmiechem.
   - Śmieszny jesteś - powiedziałam, wychodząc z pokoju. Chłopak wydawał się być zszokowany. Ja jednak poszłam na chwilkę do łazienki, a po chwili wróciłam przebrana.
   - Skąd to masz? - spytał.
   - Ustaliłam kiedyś z Rocky'm, że będzie na mnie czekać w łazience, w razie jakbym miała niespodziewanie u was zostać - wyjaśniłam. Chwyciłam rąbek koszulki bruneta, tej samej, którą miałam poprzednio. Do oczu napłynęły mi łzy. Zbyłam je jednak szybko. - Jak widać się przydało - stwierdziłam, wzruszając ramionami. Blondyn pokiwał w zamyśleniu głową.
   Usiadłam na łóżko i rozpuściłam z warkocza włosy. Ross obserwował to, co robię, a po chwili usiadł obok mnie. Nawinął sobie pasmo moich włosów na palca.
   - Co robisz? - spytałam zdziwiona.
   - Masz śliczne włosy - powiedział z uśmiechem. Zaśmiałam się delikatnie.
   - Dzięki. To dość... miłe.
   - Miłe? Tylko tyle?
   - Wiesz... To co mówisz jest pochlebiające i tak dalej, ale... - zaczęłam, lecz urwałam.
   - Ale co? - spytał chłopak, patrząc mi w oczy.
   - Teraz się mną tak interesujesz, a jak jest jakaś inna dziewczyna, to mnie ignorujesz. Jak na przykład w centrum - zauważyłam. - Tylko wtedy było dość sporo dziewczyn.
   - Przepraszam - powiedział szczerze.
   - Nic się nie stało, ale to trochę... dołujące - odwróciłam się przodem do chłopaka. - I nie w porządku.
   - Ale i tak patrzę tylko na ciebie - szepnął mi do ucha Ross, przybliżając się do mnie.
   - Jakoś w centrum tak nie było - zauważyłam. Chłopak nie wytrzymał dłużej. Zbliżył swoje usta do moich, lecz zatrzymał się centymetr nad nimi. Nie pocałował mnie. Zamarłam. Spojrzałam mu w oczy. On też się na mnie patrzył. Moje serce zabiło mocniej. Nie czekając dłużej, namiętnie pocałowałam chłopaka, chwytając go przy tym za kark i przyciągając bliżej siebie. Ross chwycił mnie delikatnie ręką w talii, a drugą wplótł w moje włosy.
   Uświadamiając sobie, co robię, gwałtownie odsunęłam się od chłopaka. Ross nie wyglądał na zranionego tak nagłym skończeniem pocałunku. Był bardziej... zadowolony. Dotarło do mnie, co zrobił.
   On chciał sprawdzić, czy jestem w nim zakochana. Jak na niego zareaguję. Dlatego mnie nie pocałował. Czekał na to, co ja zrobię. 
   - A jednak - mruknął pod nosem z uśmiechem. Wstał i ściągnął bluzę przez głowę, a za nią spodnie. Spoglądałam na jego umięśnione ciało. Po chwili jednak odwróciłam wzrok. Chłopak w samych bokserkach  (różowych) przeszedł przez pokój i położył się do swojego łóżka przy drzwiach. - Dobranoc - powiedział, mrugnął do mnie i zgasił lampkę. Wsunęłam się pod kołdrę na łóżku Ryland'a.
   Tej nocy nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, płacząc. Nie dlatego, że całowałam się z Rossem. Po prostu musiałam dać upust emocją. Temu całemu smutkowi i żalowi zgromadzonemu przez cały dzień. W końcu nie wytrzymałam. Wstałam w łóżka i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je cicho i wyszłam na korytarz. Skierowałam się do pokoju Rydel. Byłam pewna, że śpi, ale musiałam z nią pogadać. Chociaż chwilkę. Otworzyłam ostrożnie drzwi i weszłam do środka. Stanęłam jak wryta. To nie był pokój Rydel, tylko Rocky'ego! Chłopak spał na łóżku, a obok rozłożony był materac, na którym cicho chrapał Ratliff. Chciałam wyjść, lecz nie mogąc się powstrzymać, zakradłam się na palcach do łóżka. Stanęłam przy Rocky'm i ostrożnie się pochyliłam. Przez chwilę się zawahałam. Spojrzałam na jego zamknięte oczy. Na rysy twarzy. Po chwili delikatnie pocałowałam go w policzek, a później odgarnęłam mu włosy z twarzy. Ten ruch mnie uspokoił. Tak jakby nic pomiędzy nami się nigdy nie stało. Chwilę jeszcze na niego patrzyłam, po czym odwróciłam się i wyszłam. Ze łzami w oczach oparłam się plecami o ścianę, po czym zsunęłam się po niej w dół, siadając i chowając głowę pomiędzy kolana.

________________

I jak? Mam nadzieję, że wam się podobało ^^ Piszcie komentarze - opinie, pytania. To pomaga i motywuje. I pamiętajcie o stronie na Fb ;) - https://www.facebook.com/pages/R5-My-Story-Blog/365343923603451

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Czekam oczywiście na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny czekam na next PS świetny sposób jak chcesz dowiedzieć się czy jest się w kimś zakochanym <33 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ,czekam na następny ,jestem wielką fanką tego bloga i Ciebie ,blog jest fantastyczny ! <33 ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki wam wszystkim ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten blog jest mega! Najlepszy jaki kiedykolwiek czytalam (a bylo ich sporo ;) ) pisz dalej i nie koncz! :D

    OdpowiedzUsuń