czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 23 - Nadzieja cz.2


ROZDZIAŁ 23

NADZIEJA cz. 2


   - Rusz się, Ratliff! - poganiał przyjaciela Ross. - Fale są świetne! A jak będziemy się tak grzebać, to już miną.
   - Wyluzuj blondi - rzucił brunet, czochrając włosy przyjaciela. Młodszy chłopak zmierzył go groźnym spojrzeniem, po czym rzucił torby na chodnik i zaczął gonić starszego. Ten również pozbył się szybko ciężaru i pobiegł pomiędzy stoiskami, uciekając przed Rossem.
   - Jak dzieci... - skomentowała cicho Rydel.
   - Bawicie się beze mnie? - spytał Rocky i pobiegł za chłopakami, zostawiając mi, Rydel i Tally wszystkie rzeczy. Teraz byłyśmy już wściekłe. A przynajmniej ja i druga blondynka, ponieważ dziewczyna Rocky'ego się śmiała i obserwowała biegających w kółko braci. Zmierzyłyśmy ją wzrokiem.
   - Może ty przynajmniej nam pomożesz? - spytała Rydel, robiąc wyniosłą minę. Tally machnęła ręką, lecz widząc spojrzenie blondynki, chwyciła kilka dodatkowych rzeczy. - Deski zostawimy chłopakom - oznajmiła Delly. Obładowana ruszyła w stronę plaży. Ja również chwyciłam kilka rzeczy i poszłam za nią. Tally jednak nigdzie się nie śpieszyło. Nie wiem dlaczego, ale zdenerwowało mnie to. Starałam się jednak nic nie mówić.
   Rydel długo szukała odpowiedniego miejsca. Było to trudne, ponieważ ludzi na plaży było dzisiaj naprawdę sporo. Po pewnym czasie byłyśmy już jednak rozłożone.
   - Idę zobaczyć, co się tam dzieje i zaraz wracam - oznajmiła Tally, po czym zostawiła niedbale rzeczy i poszła w stronę, gdzie zostawiłyśmy chłopaków.
   - Nie wkurza cie ona? - spytała Rydel, gdy szatynka już odeszła.
   - Teraz trochę tak. Ale Tally jest spoko - rzuciłam tylko, wzruszając ramionami. - Zmieniła się, gdy zaczęła chodzić z Rocky'm.
   Po chwili dołączyli do nas bracia i Ratliff. Blondynka od razu zerwała się na nogi.
   - Co wy sobie myślicie? Jesteście dziecinni. I oczywiście jesteście idiotami. Dorośli... - parsknęła blondynka.
   - Wyluzu... - zaczął tak jak wcześniej Ratliff.
   - Nie mów do mnie blondi - przerwała mu Rydel, przez zaciśnięte zęby. Ell podniósł ręce w obronnym geście. Patrząc na to wszystko, chciało mi się śmiać, że tak podkulają ogony ze strachu przed Rydel. Nie mogąc wytrzymać, zachichotałam. Wszyscy przenieśli na mnie wzrok, a ja (tak samo jak Ratliff) podniosłam ręce. Chłopcy się zaśmiali. Spojrzałam na Rocky'ego. W jego czekoladowe, wesołe oczy.
   Rydel. Cały czas jej głos w mojej podświadomości, ale w ogóle nie zwracałam na niego uwagi. Wyłapywałam pojedyncze słowa. Dziecinne. Zostawiliście same. Idioci... Dopiero teraz odkryła, że nimi są? Na tą myśl, uśmiechnęłam się. Nie trwało to jednak długo. Moją głowę zaprzątało coś zupełnie innego, a tym ,,czymś'' był Rocky. Śmiał się cały czas z całej tej sytuacji. Jak zwykle nie brał tego na poważnie. I jeszcze Tally. Broniła braci i Ella? Po co? Przecież i tak oberwie im się od Rydel. To nie ma sensu. Ona chyba ich w ogóle nie zna. A może zna, tylko jest za bardzo w nich wpatrzona...
   Nie, nie, nie! Przecież Tally to dziewczyna Rocky'ego. I fanka R5 - nasunęło mi się od razu. Nie. Przecież to nic dziwnego, że broni swojego chłopaka. Prawda...?
   - Już bez spiny! - krzyknął nagle Ross, wyrywając mnie z zamyślenia. - Chodźmy się trochę pobawić, surfować...
   - Blondi ma racje - przytaknął Ell. Młodszy chłopak ponownie zmierzył groźnym wzrokiem bruneta, lecz tym razem powstrzymał się od pogoni, na co starszy zareagował uśmiechem.
   - Właśnie. Ross dobrze mówi - przytaknął bratu Rocky. - Przyjechaliśmy się tutaj bawić, a nie po to, żebyś prawiła nam kazania.
   - Dokładnie! - krzyknął Ross. - Idziemy! - rzucił blondyn, po czym zdjął koszulkę i pobiegł do wody. To samo zrobili Rocky i Ell. Rydel patrzyła na to naburmuszona. Poklepałam miejsce obok siebie na kocu, a blondynka usiadła obok mnie. Tally rozłożyła sobie osobny koc, po czym posmarowała się kremem do opalania. Ułożyła się na wygodnie.
   - Słuchaj... - zaczęłam szeptem. - A jak w Peter'em? - spytałam naprawdę ciekawa. Blondynka uśmiechnęła się.
   - Gadałam z nim, ale...
   - Ale...? - powiedziałam niecierpliwie, gdy dziewczyna umilkła.
   - Nie wiem, czy jestem gotowa na chłopaka - Rydel wzruszyła ramionami.
   - Jak to? - spytała zaskoczona. - Przecież go lubisz!
   - Lubię go jak na pierwszy rzut oka - poprawiła mnie. - Nie znam go...
   - Już o tym rozmawiałyśmy - przypomniałam z westchnieniem. - Dlaczego się z nim nie umówiłaś?
   - Umówiłam... - mruknęła blondynka. Wytrzeszczyłam na nią oczy, a później uśmiechnęłam.
   - Dlaczego od razu nie mówiłaś! - spytałam. Udawałam oburzenie, ale Rydel wiedziała, że się ciesze. Tak było. Nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu, chwycił w biodrach i podniósł na nogi. Zaskoczona spojrzałam na Rydel. Ta tylko uśmiechnęła się. Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Rossa. Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, po czym nagle chwycił mnie za kolana i przerzucił sobie przez ramie. Pisnęłam zaskoczona, na znak protestu.
   - Puszczaj! - krzyknęłam przez śmiech. - Ross! - blondyn tylko się roześmiał. Uderzyłam lekko chłopaka kilka razy pięściami w plecy, lecz ten nic sobie z tego nie zrobił. Ludzie, których mijaliśmy, przyglądali się nam zaciekawieni i rozbawieni. - Zostaw! - krzyknęłam ponownie.
   - Jak chcesz... - mruknął chłopak, po czym ściągnął mnie z ramienia. Pisnęłam, wpadając do wody. Ross roześmiał się jeszcze bardziej. Po chwili wyciągnął mnie z powrotem i postawił na nogi. Blondyn zbliżył się do mnie. Rozejrzałam się. Rydel oczywiście nam się przyglądała. Nigdzie nie widziałam jednak Rocky'ego i Ella.
   - Nelly... - zaczął, lecz nie wiedział, co dalej. - Ja ciebie kocham. Zawróciłaś mi w głowie od chwili, gdy spotkaliśmy się w pizzeri. Byłaś zupełnie inna. Wyluzowana, roześmiana... Nie próbowałaś się nam podlizać, czy zaimponować.
   - Zawróciłam ci w głowie tak bardzo, że chciałeś mnie utopić? - rzuciłam rozbawiona, a chłopak się roześmiał. - Do czego zmierzasz? - spytałam po chwili cicho. Spoglądając w brązowe oczy blondyna, serce przyśpieszyło swoje bicie. Domyślałam się oczywiście, do czego to wszystko prowadzi.
   - Czujesz to samo co ja? - spytał pewnie. Widziałam nadzieję, malującą się na jego twarzy. Czy tego chciałam? Być z Rossem? Czy go naprawdę kochałam? Nie czułam się przy nim jak przy Rocky'm, ale musiałam przyznać, że jest on dla mnie ważniejszy, niż na przykład Riker. Był kimś więcej niż przyjacielem, lecz kimś zupełnie innym, niż był dla mnie Rocky.
   - Tak, Ross - odpowiedziałam cicho. Blondyn uśmiechnął się do mnie szeroko. Wiedziałam, że przymierza się do pocałunku. Ja jednak byłam szybsza. Po chwili błyskawicznie się pochyliłam i ochlapałam Rossa wodą w twarz. Blondyn zrobił urażoną minę, po czym również się schylił.
   - Robicie wodną bitwę beze mnie!? - krzyknął Rocky, biegnąc w naszym kierunku. - Wy robicie wszystko beze mnie! - rzucił, udawając złość i mocno ochlapał młodszego brata. Ten odpowiedział brunetowi tym samym. Po chwili obaj spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a ja wiedziałam już, co się dzieje. Rzuciłam się do ucieczki. Oczywiście w wodzie było to znacznie trudniejsze. Poza tym, braci było dwóch, a ja tylko jedna. Po chwili jeden z chłopaków zaczął swój wodny atak. Próbowałam dalej uciekać, lecz nagle poczułam, jak czyjeś silne dłonie oplatają mnie od tyłu, unieruchamiając przy tym ręce. Moje stopy oderwały się od ziemi. Zaczęłam się rzucać, chcąc oswobodzić się z uścisku. Wiedząc, że to i tak na nic, roześmiałam się. Byłam naprawdę szczęśliwa. Obaj chłopacy również zaczęli się śmiać.
   Nagle jeden z trzymających mnie braci, postawił mnie na nogi, a ja błyskawicznie się odwróciłam. Serce mi zamarło, gdy stanęłam twarzą w twarz z Rocky'm. Spojrzałam w jego roześmiane, czekoladowe oczy. Uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że świat nagle zwolnił. Jakby czas się zatrzymał. Wszystko do mnie wróciło. Wspólne wyjście na plaże, dotyk bruneta dłoni na moich, podczas nauki gry na gitarze, pocałunek... Wszystko. Miałam ochotę go przytulić. Pocałować. Jakby nasze rozstanie nie miało miejsca.
   Uświadamiając sobie, że wszyscy z Lynch'ów się nam przyglądają, odsunęłam się. Ross zamarł z ręką w wodzie, a idąca w naszą stronę Rydel zatrzymała się przy brzegu. Zauważyłam również Ella, który z osłupiałym wyrazem twarzy wypuścił z rąk loda z bitą śmietaną. Wtedy zobaczyłam Tally. Podniosła się na równe nogi. Byłam pewna, że jest wściekła. Na taką wyglądała nawet z daleka. Ja dalej się uśmiechałam. Próbowałam przestać, ale nie mogłam. Podbiegła do nas w tempie błyskawicy.
   - Co ty sobie myślisz? - krzyknęła do mnie. Dalej nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Byłam w dobrym humorze i czułam się naprawdę szczęśliwa. Tally nie mogła tego zepsuć. - Jak możesz podrywać  m o j e g o  chłopaka? - spytała, a jej błękitne oczy pociemniały. Wyglądały teraz jak burzowa chmura.
   - Ja go wcale nie podrywałam - broniłam się. Szatynka zmierzyła mnie wzrokiem. Durny uśmiech... - Tally, przestań. My się tylko wygłupialiśmy.
   - Wygłupialiśmy... - powtórzyła kpiąco dziewczyna. - Jesteś wredną suką i tyle! - krzyknęła. Zabolało.
   - Nie mów tak to niej! - podniósł głos Ross, stając w mojej obronie. Zasłonił mnie lekko ramieniem, jakby to miało w czymś pomóc.
   - Miałaś swoją szansę! - mówiła dalej Tally. - Więc czego teraz chcesz?
   - Uspokój się - powiedziała spokojnie Rydel, podchodząc do nas. Przez całą tą kłótnię zwróciliśmy na siebie uwagę nie jednej osoby. Nie uśmiechało mi się to, bo nie lubiłam być w centrum uwagi. Poza tym Lynch'owie są sławni, więc całe to zamieszanie szybko mogło pojawić się w gazetach. Tego nie chciałam jeszcze bardziej. W końcu ciocia Mag nie wie, że się z nimi cały czas spotykam i nie miałam ochoty myśleć, co by się stało, gdyby się dowiedziała. - Możemy się nie kłócić? A przynajmniej nie tutaj...
   - Dlaczego? - spytała sarkastycznie szatynka. - Boicie się, że wszyscy się dowiedzą, jaką macie kłamliwą przyjaciółeczkę? Niby się z wami zadaje, bo was lubi, a tak naprawdę chce was wykorzystać...
   - A ty po co tutaj jesteś? - spytał Ross, przerywając dziewczynie. Szatynka prychnęła tylko.
   - Tally... Ja serio nie chciałam... - powiedziałam słabo. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. - Przecież wiesz, że ja i Rocky tylko się przyjaźnimy.
   - Teraz tak - zakpiła dziewczyna. - Ale czy się nie spotykaliście? Chyba tak. Więc teraz chcesz to wykorzystać, żebym ja wyszła na idiotkę?
   - Przecież Nelly niczego takiego nie chciała zrobić! - odezwała się Rydel. - Skoro w to wierzysz, to jej nie znasz - stwierdziła. To prawda. Nie byłabym to czegoś takiego zdolna. Byłam za wrażliwa i zbyt nieśmiała.
   - Nel nie mogłaby czegoś takiego zrobić! Jest empatyczna, a to znaczy, że liczy się z uczuciami innych - poparł Ross Rydel.
   - Oczywiście - parsknęła Tally. - Więc wychodzi na to, że ja jestem ta zła, tak? - spytała coraz bardziej zdenerwowana.
   - Tally, przecież wiesz, że mnie i Nelly nic już nie łączy! - wtrącił się Rocky.
   - Jeszcze jej bronisz!? - szatynka spojrzała na swojego chłopaka wielkimi oczami, które dalej miały ciemny, burzowy kolor.
   - Serio powinniśmy się uspokoić. Zaraz może zjawić się masa dziennikarzy, jeśli już gdzieś tutaj nie są... - powiedział Ratliff, podchodząc do całego naszego towarzystwa. Położył rękę na ramieniu Tally, na co ta spojrzała na nią jak na zdechłego karalucha.
   - I co z tego? - spytała wściekła dziewczyna. - Nelly to zwykła suka i teraz to wiem. Jest taka sama, jak jej kuzynka...
   - Przestańcie wszyscy! - krzyknął nagle Rocky, przerywając wypowiedź Tally. Miałam już łzy w oczach. Jedno słowo więcej, a bym się rozryczała. Nie wiem, dlaczego tak bardzo ufałam Tally, zamiast uwierzyć swojej kuzynce. Miała rację. A może to tylko przez tą całą sytuację? Chciałam w to wierzyć. Bardzo przywiązałam się to Tally. Ona mi pomogła.
   Obraz już rozmazywał mi się przed oczami. Ratliff rzucił coś do Rocky'ego. Ten chwycił szatynkę za rękę. Dziewczyna spojrzała na niego tylko i nic nie mówiąc odeszli. Ell od razu chwycił mnie w ramiona. Przytuliłam go mocno, zalewając się łzami. Brunet odprowadził mnie na koc.
   - Nie płacz mała. Nie przejmuj się nią - próbował pocieszyć mnie Ratliff. Chwycił delikatnie moją brodę i podniósł moją głowę to góry tak, żebym na niego spojrzała. - Masz nas.
   - Nie przejmuję się Tally... - powiedziałam słabo. - Przejmuję się jej słowami, bo to one zawsze najbardziej bolą. I prawda jest taka, że zawsze bierzemy je pod uwagę. Jak bardzo byśmy się starali tego nie robić, to i tak to zrobimy.
   Na te słowa, Ratliff spojrzał na mnie zdziwiony, a po chwili się uśmiechnął.
   - Nie wiedziałem, że mam do czynienia z tak mądrą blondynką - rzucił, siadając obok mnie.
   - Sugerujesz, że większość blondynek, które spotkałeś są głupie? Czy że ja jestem jakaś wyjątkowo mądra? - spytałam. Chłopak roześmiał się. Po chwili doszedł do nas Ross, a za nim Rydel. Poszli za Rocky'm. Nie wiem po co, ale nie obchodziło mnie to teraz.
   - Jak tam? - rzucił blondyn. Nie wiem, do kogo było skierowane pytanie, więc tylko pokiwałam głową.
   - Mam jednak wielkiego pecha... - westchnęłam, po czym wstałam z koca. Ratliff zrobił to samo, a Rydel i Ross gotowi byli żeby ruszyć za mną. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to rozśmieszyło. Nie roześmiałam się jednak. Po części nie byłam w humorze. Z drugiej strony to, co się wydarzyło, napełniło mnie głupią nadzieją. Poczułam to, co czułam tylko przy Rocky'm. Wróciły wszystkie wspomnienia. Coś, co próbowałam od siebie odsunąć. Tylko brunet mógł doprowadzić mnie do takiego stanu. Mimo że miał dziewczynę (na dodatek moją przyjaciółkę, a może... eks przyjaciółkę?) to cały czas chodziło za mnę idiotyczne wrażenie, że dalej możemy ze sobą być. - Sama - rzuciłam tylko, po czym ruszyłam w stronę licznych stoisk. Zebrało mi się na płacz. Przecież to nie możliwe. Spotyka się teraz z Tally, a ja sama z niego zrezygnowałam.
   Pomiędzy stoiskami mignęła mi czarna burza kręconych włosów. To musiała być Tally. Obok niej stał Rocky. Coś do niej mówił. Podeszłam bliżej. Stanęłam sobie z boku tak, żeby mnie nie zobaczyli. Dziwnie się czułam podsłuchując ich rozmowę. Zaraz jednak sobie uświadomiłam, że to nie pierwszy raz, kiedy to robię.
   - Dlaczego to zrobiłaś? Przecież wiesz, że ja i ona już ze sobą nie chodzimy! - powiedział zdenerwowany brunet.
   - Jasne - rzuciła kpiąco szatynka. - Widziałam chyba, co zrobiłeś! Nie jestem ani ślepa, ani nie jestem idiotką.
   - Już to mówiłaś... - burknął Rocky. - A ja już mówiłem ci, że nic mnie z Nelly nie łączy! - powiedział głośniej. - Nie wiem, dlaczego jesteś taka zazdrosna. Tylko się wygłupialiśmy!
   - Wygłupiałeś się, gdy ganiałeś się jak dziecko pomiędzy straganami. Wygłupiałeś się, gdy robiliście z Rossem tą waszą bitwę wodną. Ale  t o  nie były wygłupy!
   - Przestań. Przecież...
   - Widziałam, jak na nią patrzysz! - przerwała mu dziewczyna. - Myślisz, że nie zauważyłam? - spytała już łagodniej.
   - Tally... - zaczął słabo brunet. - Ile razy mam ci mówić? Nie chce być z Nelly. Tylko z tobą.
   - Na pewno?
   - Tak - odpowiedział pewnie Rocky. - Nelly... Kocham cię.
   Na te słowa serce mi zamarło. Tally chyba tak samo. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i uciekła, a Rocky pognał za nią. Ja tym czasem stałam jak wryta. Nie mogłam się poruszyć. W końcu zniknęły łzy, a ich miejsce zastąpił uśmiech.
   Ale, ale, ale... Przecież chodziłam teraz z Rossem, tak? Wyznał mi miłość, a ja... Też to zrobiłam. Nie mogłam tak.
   Mimo tej myśli, ruszyłam z powrotem w kierunku plaży, z kiełkującą nadzieją.

________________

Cześć ;)
I oto jest! Nowy rozdział, a właściwie kontynuacja poprzedniego. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piszcie komentarze. I przepraszam was, ale rozdziały mogą się pojawiać teraz trochę rzadziej, bo po 1 - mam coraz więcej nauki, a egzamin z panina się zbliża :/ A po drugie - mój internet strasznie mi zamula i po prostu nie mogę dodawać rozdziałów, bo albo go nie mam, albo mi się tak zacina, że nie mogę nic włączyć. Więc już tak ostrzegam. I to chyba tyle ^^ Więc do zobaczenia ;)

4 komentarze:

  1. Aww. Jaka słodka końcówka *,* W ogóle wspaniały rozdział! Tyle się wydarzyło w tym rozdziale! Nagle Ross wyznaje miłość Nelly a kilka minut później robi to Rocky <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Kiedy next? ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju! Fantastyczny rozdzial ^.^ Jestem ciekawa co sie bedzie dalej dzialo <<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń