wtorek, 9 września 2014

ROZDZIAŁ 8 - ZOSTAŃ ZE MNĄ DZIŚ





   Pukanie.
   I jeszcze raz. I znowu. Po chwili zmieniło się w walenie. Miałam wrażenie, że drzwi za chwilę wyskoczą z zawiasów. Słyszałam dochodzący z zewnątrz głos. Oddychałam powoli, głęboko, próbując się uspokoić. Ale nie mogłam. Gdy wydawało mi się, że jest już dobrze, kolejne słowa dochodzące z zza drzwi sprawiły, że znowu mój oddech zaczynał się wahać.
   Źle się czułam. I mam tu na myśli moje uczucia do Rocky'ego.
   Po kolejnej serii pukania wstałam. Podeszłam jak robot do drzwi i powoli je uchyliłam. Na zewnątrz stał zrezygnowany brunet, a wyraz skruchy wypłynął na jego twarz, gdy tylko mnie zobaczył.
   - Nel... - zaczął, lecz zawahał się, nie wiedząc, czy mówić dalej i co mówić. Patrzyłam na niego, dając znać, że ma kontynuować. - Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Powiedziałem to... bezmyślnie.
   - Powiedziałeś, że się mnie wstydzisz. ''Zespół na tym ucierpi'' - powiedziałam z ironią w głosie. Nie wiem dlaczego, ale gdy sytuacja robiła się napięta, albo zaczynałam ironicznie mówić, albo głupio żartować.
   Rocky przez chwilę stał wpatrzony w swoje buty.
   - Powiedziałem to, ale... Nie o to mi chodziło.
   - Więc o co?
   - Fani nie daliby ci spokoju. Już teraz zaczynają wypisywać na Twitterze o tobie i o mnie. Wszyscy szukają sensacji.
   - Marne wytłumaczenie - rzuciłam sucho, ale powoli wymiękałam. Może miał trochę racji? Przecież pamiętam, gdy szłam z Ross'em przez miasto i gdy on robił sobie zdjęcia z fankami, to inne dziewczyny czekające w kolejce mierzyły mnie zabójczymi spojrzeniami. No i wcześniej widziały mnie z Ross'em, a teraz z Rocky'm! Co oni sobie o mnie pomyślą? Że jestem jakąś zdzirą i chce tylko wykorzystać ich sławę, a tak nie jest.
   - ... więc przepraszam - końcówka wypowiedzi Rocky'ego wyrwała mnie z zamyślenia.
   Nagle poczułam dłoń na moim nadgarstku. Nie zdążyłam zareagować, gdy brunet podwinął rękaw mojej bluzy. Ja wpatrywałam się w buty, a on w moje ręce.
   - Dlaczego to zrobiłaś?
   - Bo nie daje sobie rady. Z sobą. Z uczuciami. Z całą tą sytuacją - po polikach spłynęły mi łzy. Wyrwałam rękę z uścisku Rocky'ego i z powrotem zakryłam rany na nadgarstkach. Ból fizyczny odwracał uwagę od bólu psychicznego. To pomagało, chociaż tylko chwilowo. Zdawałam sobie sprawę, że moje problemy w ten sposób nie znikną, ale musiałam odreagować.
   - Wiesz, że cię kocham - powiedział to tak dobitnie, że nie miałam wątpliwości w jego słowa. Nie umiałam być na Rocky'ego zła.
    Chłopak odwrócił się i już miał odejść. Patrzyłam na jego lekko zgarbione plecy i usłyszałam, jak śpiewa pod nosem piosenkę R5, Stay With Me. Uśmiechnęłam się na myśl tekstu. Podświadomie wiedziałam, że śpiewa to specjalnie.
   - Zostań ze mną dziś - powiedziałam za Rocky'm, gdy ten doszedł do refrenu. Zatrzymał się i obejrzał, a widząc moją uśmiechniętą twarz sam się wyszczerzył i podbiegł do mnie, łapiąc za rękę i wciągając do środka. Zaśmiałam się.
   - Jesteś zła? - spytał, gdy byliśmy w moim pokoju.
   - Jestem. Będziesz musiał jakoś zapracować na moje wybaczenie - powiedziałam i żeby podkreślić te słowa lekko zadarłam podbródek i skrzyżowałam ręce na piersi.
   - Coś wymyślę - Rocky spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Nim się obejrzałam chłopak wziął mnie na ręce, rzucił na łóżko i zaczął mnie... łaskotać.
   Patrzyłam na niego z rozbawieniem, a ten jeszcze bardziej próbował mnie połaskotać.
   - Co jest? - brunet zmarszczył brwi.
   - Nie mam łaskotek - wzruszyłam ramionami.
   - I jesteś niby człowiekiem?
   - Niby tak - powiedziałam i nagle coś przyszło mi do głowy. Błyskawicznie wydostałam się spod Rocky'ego wywaliłam go na bok i gdy leżał rozłożony na łóżku również zaczęłam swój łaskotkowy atak. Chłopak zaczął wić się i śmiać. Ja również. Moje palce smyrały jego brzuch, po chwili znajdując się pod koszulką, by wzmocnić swój atak. Zaczęłam się śmiać na widok min robionych przez chłopaka.
   - Nie mam jak się bronić! To nie fair! - wydusił między jedną salwą śmiechu a drugą. - Przestań! Przestań, przestań, przestań! - wykrztusił Rocky, lecz ja jeszcze bardziej zaczęłam go łaskotać. I nagle brunet podniósł się na łokciach i namiętnie mnie pocałował, a moje ręce zamarły. Oderwałam je od brzucha chłopaka i wplątałam w jego brązowe włosy. To tak chciał zakończyć mój atak? Cóż... udało mu się. Podświadomie wiedziałam, na czym to wszystko może się skończyć, szczególnie, że już siedziałam na Rocky'm okrakiem, gdy go łaskotałam.
   Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, ciężko dysząc. Przeczesałam jeszcze dłonią włosy chłopaka, a ten przystawił się bliżej, co przypominało mi psa. Zaśmiałam się, Rocky również.
   Panowała między nami cisza, w czasie której ''głaskałam'' bruneta po włosach. Nagle chłopak przekręcił się tak, bym to ja leżała pod nim. Chwyciłam Rocky'ego za szyję, a ten zaczął całować mnie po ramionach, szyi, aż w końcu doszedł do ust. Zawisł nad nimi, delikatnie je muskając, lecz mnie nie pocałował.
   - Wybaczysz?
   - No nie wiem... - wydyszałam, ponieważ jeszcze nie mogłam odzyskać równego oddechu po naszym pocałunku. Wtedy Rocky zrobił to znowu. Mocno wbił mi się w usta, jeżdżąc przy tym swoimi rękoma po moim ciele, moim brzuchu, ramionach... Ja robiłam to samo. Po chwili odsunął się, podwinął mi koszulkę i zaczął całować mnie od piersi w dół, po całym brzuchu. Gdy doszedł do końca, do paska moich spodni, myślałam, że zacznie jeszcze raz, lecz on tylko zawisł nade mną, ciężko dysząc
   - Wybaczysz? - spytał ponownie.
   - Wybaczę - westchnęłam, a Rocky ostatni raz ucałował mój pępek i położył się obok mnie, na co zaprotestowałam cichym jęknięciem. Brunet nadstawił się, bym znowu zajęła się jego włosami, co zrobiłam.
   - Kiedy wracasz? - odezwałam się po chwili ciszy.
   - Tydzień.
   Cisza.
   - Wróć ze mną - powiedział brunet, a ja aż zamarłam. Rocky podniósł się i siedząc lekko zgarbiony zaczął przeszukiwać swoje kieszenie. Po chwili wyjął z nich coś i podał mi. Spojrzałam na to, co teraz trzymałam w dłoniach i zaniemówiłam. - Wziąłem tak na wszelki wypadek - wyjaśnił, a ja dalej wpatrywałam się w ręce.
   - Bilety? - spytałam dla upewnienia, a chłopak pokiwał głową. - Dziękuję, ale... Wątpię, że skorzystam - westchnęłam i mimo wszystko mocno przytuliłam bruneta.
   - Tak myślałem, ale... warto.
   - Dzięki - wyszeptałam. Wtedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi i domyśliłam się, że to któreś z rodziców. Podniosłam się razem z Rocky'm z łóżka.
   - Idę już. Jest dość późno - powiedział, zerkając na zegarek w moim pokoju, który wskazywał dwudziestą.
   - Gdzie? - zmarszczyłam brwi.
   - Do hotelu.
   - Nie możesz zostać? - zaproponowałam. - Mamy mało czasu. Chciałabym go spędzić z tobą.
   - A ty nie możesz pójść do mnie? Nie byłoby... spokojniej? - Rocky podniósł kilkakrotnie brwi.
   - Mogę - rzuciłam, ignorując jego nieczyste myśli i podeszłam do szafy. Było mi wszystko jedno, czy będziemy u mnie, u niego, czy gdziekolwiek indziej. Mieliśmy tydzień! Jeden króciutki tydzień! Chciałabym, żebyśmy spędzili ten czas ze sobą. Zgarnęłam więc kilka rzeczy i pociągnęłam bruneta na korytarz. Weszliśmy do kuchni, a tam krzątała się mama wraz z ojcem. Zamarli na widok Rocky'ego.
   - Czy to... Rocky Lynch? - spytał ojciec, a mnie aż zamurowało.
   - Ksawery? Co ty tutaj robisz? - Rocky uśmiechnął się, po czym uścisnął mocno dłoń mojego taty. - Ile ja cię nie widziałem!
   - Skąd go znasz? - zdziwiłam się, nic nie rozumiejąc.
   - Podpisywałem z Markiem kiedyś umowę. Tak... To była duża inwestycja, ale opłacała się. Jest z nich teraz kawał zespołu! Coś dziwnego, że się spotykamy!
   - Umowę? Jaką umowę? Skąd wy się znacie? - myśli krążyły mi po głowie i nie mogłam nad nimi zapanować.
   - Dotyczącą ich jednej z pierwszych tras. Moja firma była sponsorem kilku koncertów. Był to dla nas duży krok - zamyślił się mój ojciec, lecz szybko wrócił na ziemię. - A z Markiem poznaliśmy się całkiem przypadkiem. Szukał sponsora, a ja akurat byłem w delegacji, w Los Angeles. Dobrze, że się spotkaliśmy.
   - Pamiętam to... - wtrącił Rocky, zatapiając się we wspomnieniach. - To był świetny koncert!
   - No dobra, ale co ten chłopak tutaj robi? - wtrąciła się matka i wtedy sobie o niej przypomniałam.
   - On tylko mnie odwiedzał... Poznaliśmy się w LA - wzruszyłam ramionami. - Właśnie mieliśmy wychodzić, więc... - powiedziałam i nie czekając na nic, pociągnęłam Rocky'ego w stronę wyjścia. Słyszałam, jak matka coś za mną mówi, ale nie zwracałam na to uwagi.
   Rocky. Rocky w Miami. To była prawda?

__________________


Cześć <3 Mamy następny rozdział ^^ Wiem, że dodaję rzadko, ale po prostu nie mam czasu ;-; Codziennie na 8, a najwcześniej kończę o 15 i później i tak mam dodatkowe próby, także słabo... ale postaram się poprawić. Komentujcie i do następnego napisania ;*

2 komentarze:

  1. Ciekawy :) Nie spodziewałabym się że tata Nel był tym menagerem :) Cieszy mnie to że teraz Rocky spędzi trochę czasu z Nel . Ciekawa jestem jak zareaguje na to że jest ona w ciąży :/ Czekam na next'a : D

    OdpowiedzUsuń