poniedziałek, 1 września 2014
ROZDZIAŁ 7 - RZECZYWISTOŚĆ CZY SEN? CO TO W TEJ CHWILI BYŁO?
- Co ty tutaj robisz? - otworzyłam szerzej oczy. Stałam tak kilka minut, wpatrzona w osobę stojącą przede mną i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. To było takie... dziwne i wręcz niemożliwe. Zamrugałam kilkakrotnie, jakby to miał być sen, z którego i tak za parę chwil się przebudzę, ale nic się nie działo. Rzeczywistość czy sen? Co to w tej chwili było?
Po dłuższej chwili takiego stania i patrzenia się, na mojej twarzy zaczął wypływać uśmiech i w końcu z piskiem rzuciłam się w ramiona chłopaka. Ten podniósł mnie w górę a moje stopy oderwały się od ziemi. Moje włosy zasłoniły twarz brązowookiego, lecz ten nie zwracał na to uwagi, wręcz przeciwnie. Chwycił pukle moich jasnych włosów i bawił się nimi przez chwilkę.
- Jak ty się tu znalazłeś? - spytałam, gdy chłopak odstawił mnie na ziemię. Stałam tak w jego ramionach, gdy ten zaczął jeździć swoimi szorstkimi rękoma po moich biodrach i wtedy... zakręciło mi się w głowie, a znajoma twarz zniknęła, ustępując okropnemu uśmiechowi gwałciciela. Na chwiejnych nogach odsunęłam się od chłopaka, zaczynając dyszeć ciężko, a po plecach przebiegały mi dreszcze. Nie mogłam się powstrzymać. Ten napad był tak niedawno... Mogło to się skończyć dla mnie źle. Bardzo.
Do oczu napłynęły mi łzy i po prostu zaczęłam płakać. Niepohamowany potok spływał mi po policzkach i kapał na ziemię.
- Mała, co się dzieje? - chłopak objął mnie ramieniem i wprowadził do środka. Usiedliśmy w kuchni, a gość podał mi szklankę wody.
- Ja... Wieczorem... - jąkałam się, nie wiedząc, jak to powiedzieć. - Chcieli mnie zgwałcić... - wydusiłam z siebie, a łzy jeszcze mocniej pociekły mi po polikach. Chłopak otarł je kciukiem i mocno do siebie przytulił.
- Spokojnie. Jestem tu. Wszystko będzie dobrze - szeptał mi we włosy, głaszcząc przy tym po plecach.
- Dobrze, że tutaj jesteś Rocky - przytuliłam się mocniej do bruneta. Nagle znowu poczułam jak żółć podchodzi mi do gardła i to brutalnie ściągnęło mnie na ziemię. Złapałam się za brzuch, wyrwałam z ramion chłopaka i pobiegłam do łazienki. Gdy tylko wbiegłam do pomieszczenia, całe moje śniadanie zapragnęło się wydostać.
- Wszystko w porządku? - brunet wszedł do łazienki i od razu z niej wyszedł, na co zachciało mi się śmiać, chociaż cała sytuacja nie była do śmiechu. Szybko umyłam zęby i ogarnęłam twarz. Co teraz miałam zrobić? Byłam w ciąży! Z Peter'em! Można powiedzieć, że zdradziłam Rocky'ego! Bo to zrobiłam! Przecież wtedy byliśmy razem tylko on był w trasie a ja w Miami! A właściwie zdradziłam Ross'a, bo wtedy to z nim chodziłam... Ale dalej kochałam Rocky'ego. Więc można powiedzieć, że zdradziłam ich obu! Chociaż nic nie pamiętałam... Nie pamiętałam ich... Pogmatwane!
- Nie, Rocky. Nic nie jest w porządku. Chciałabym, żeby wszystko było takie, jak wcześniej. Chciałabym znowu mieszkać z ciocią, mieć cię zawsze przy sobie, no i resztę też. A nie mam. Straciłam sporą część siebie, wracając do Miami - słowa wylewały się ze mnie potokiem razem ze łzami. Mówiłam prawdę. Musiałam wyrzucić z siebie coś, co ciągle męczyło mnie w nocy. Komuś, kto to zrozumie. Teraz miałam Rocky'ego przy sobie. Blisko. Ale tylko na chwilkę. W końcu będzie musiał wracać do LA.
Brunet przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Ten gest dodał mi siły a jednocześnie wzmocnił ból kujący mnie w sercu.
- Tęskniłam, wiesz? - odezwałam się szeptem po chwili ciszy. Byłam pewna, że chłopak tego nie usłyszał, ale się myliłam, gdy odpowiedział.
- Wiem. Ja też. To dlatego tutaj jestem.
Wzdrygnęłam się, gdy szorstkie ręce Rocky'ego zahaczyły o moją odsłoniętą skórę.
- Spokojnie. To tylko ja. Rocky. Nikt inny - wyszeptał w moje włosy, chcąc mnie uspokoić. Poczułam, jak wewnętrzne ciepło połączone z bólem i tęsknotą rozlewają się po moim ciele, przechodząc w przyjemny dreszczyk. Uśmiechnęłam się słabo pod nosem, lecz ten uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Jak miałam mu powiedzieć, że jestem w ciąży? I do tego nie z nim, tylko z Peter'em! Zawsze chciałam mieć dziecko, ale z osobą, którą będę kochała, a nie z pierwszym lepszym... Co ja narobiłam!?
- Miami jest świetne! Nigdy nie miałem okazji go tak dobrze pozwiedzać - rzucił Rocky, nie odrywając wzroku od widoku na plaże i morze, oraz całą promenadę. - Zawsze jesteśmy tutaj tylko przejazdem, na chwilkę. Zagrać koncert, pokręcić się trochę i wrócić do hotelu, żeby nie zostać zmiażdżonym lub porwanym przez fanki.
- Mam nadzieję, że to nas teraz nie spotka, bo siedzimy w tym razem - zaśmiałam się. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka i Rocky odebrał szybko telefon. Powiedział do mnie bezgłośnie: ''To Riker'' i włączył na głośny.
- Rocky, do cholery, gdzie ty jesteś? Znikasz sobie nagle, a potrzebujemy cię w studiu! - zdenerwowany głos blondyna sprawił, że łzy napłynęły mi do oczu, lecz mimo wszystko musiałam się uśmiechnąć.
- Uspokój się, mamy podsłuch - Rocky przewrócił oczami.
- Jasne - prychnął brat. - Gdzie jesteś?
- Poza LA.
- Konkretniej Rocky, konkretniej - westchnął Riker, jakby mówił do małego dziecka.
- Cześć - odezwałam się i przez chwilę panowała cisza.- Powinnam przeprosić, że Rocky jest ze mną, ale nie miałam pojęcia, że przyjedzie.
- Nelly? - Riker nie mógł chyba uwierzyć, że mnie słyszy.
- Już nawet mnie nie poznajesz? Nie wyjechałam aż tak dawno temu - zaśmiałam się, chociaż w środku coś mocno wbijało mi się w serce.
- Jasne, że poznaje! Dlaczego nie dzwoniłaś? Co u ciebie? Jesteście w Miami?
- Tak, jesteśmy w Miami.
- Dlaczego nie dzwoniłaś?
- Jakoś... nie dałam rady - westchnęłam. Zapanowała między nami cisza. - Wszystko wróciło do normy. No... tak prawie. Brakuje mi was.
- Pogadałbym jeszcze, ale musimy wracać do nagrywania. Chociaż nie wiem, czy dzisiaj coś z tego będzie. Za... bije Rocky'ego, jak tylko wróci - zaśmiałam się, słysząc to zawahanie w głosie Riker'a.
- Też cię kocham bracie - wtrącił się brunet.
- Zadzwoń jeszcze. Cześć - pożegnał się Riker i się rozłączył. Łzy napłynęły mi do oczu, lecz szybko je wytarłam wierzchem dłoni. Nie chciałam, żeby Rocky je zobaczył, ale niestety... zauważył. Objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie. Wtuliłam się w niego śmiało i wtedy zobaczyłam serię błysków. Zdezorientowana podniosłam wzrok, lecz brunet szybko mnie zasłonił.
- Co się dzieje? - spytałam nic nie rozumiejąc.
- Paparazzi - warknął. Rocky chwycił mnie za rękę i pociągnął w przeciwną stronę, niż zmierzaliśmy.
- Czego chcą?
- Szukają sensacji.
- Nie rozumiem...
- Po prostu gdyby dowiedzieli się, że ze sobą chodzimy, to byłaby dla nich sensacja. Nie byłoby dla mnie i zespołu dobrze. Chociaż i tak już nas razem widzieli - westchnął, a ja gwałtownie się zatrzymałam. Rocky nawet nie zwrócił na to uwagi, tylko rozglądał się za paparazzi. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Wstydzisz się mnie?
- Nie! No co ty! - brunet w końcu na mnie spojrzał.
- To o co ci chodzi? ''Nie byłoby dla zespołu dobrze''?
- Nie o to mi chodziło! Kocham cię, przecież wiesz!
- Wiem, ale... nie rozumiem tego! Jeśli mnie kochasz dlaczego nie chcesz tego pokazać? Bo nie byłoby dobrze dla zespołu? Bo co? Zniszczyłabym wam reputację, bo z tobą chodzę?
- Jezu, nie! Nie rozumiesz, Nel - Rocky odgarnął włosy do tyłu w geście poirytowania.
- To mi wyjaśnij!
- Możemy się teraz nie kłócić? Wracajmy do domu.
- Masz rację. Wracam do domu. Ale lepiej będzie, jak pójdziemy osobno, bo jeszcze zniszczę ci twoją zasraną gwiazdorską reputację! - wrzasnęłam i ignorując krzyki Rocky'ego ruszyłam w stronę domu.
_________________
Cześć! Mamy kolejny rozdział ^^ Jak wam się podoba? No i jak pierwszy dzień szkoły?? Komentujcie i do napisania :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aww cudowny ♥ Czekam z niecierpliwością na nex'ta i powodzenia jutro w szkole! :D
OdpowiedzUsuńA więc z Peter'em jest w ciąży ... Fajnie że Rocky przyjechał :) jestem ciekawa o co mu chodziło dokładniej że nie chciał być widziany z Nel . Hmm ,jestem ciekawa co dalej . Nie wiem czego się podziewać . Super rozdział . Czekam na next'a :))
OdpowiedzUsuńO nie :( To dziecko Petera... Świetnie, żę jest Rocky :) Mam nadzieję, że on się nie wstydzi Nelly. < 3 Czekam na next
OdpowiedzUsuń