poniedziałek, 15 września 2014

ROZDZIAŁ 10 - OKŁAMYWANA NA KAŻDYM KROKU, W KAŻDEJ SEKUNDZIE MOJEGO ŻYCIA.



   - Cii... Spokojnie - usłyszałam po raz kolejny. Płakałam. Dobre kilka godzin. Prawie lot. Na zmianę siedziałam, tępo wpatrując się ze łzami w oczach przed siebie, lub zamykałam oczy i siedziałam pogrążona w myślach, gdy nie miałam już czym płakać.
   Rocky podał mi butelkę wody. Nie miałam ochoty pić, ale brunet nie dałby mi spokoju. Nie mogłam się odwodnić.
   W tamtej chwili miałam ochotę wypłakać się na śmierć. Wiem, że z rodzicami nigdy nie byłam mocno związana, ale czułam się... oszukana. Okłamywana na każdym kroku, w każdej sekundzie mojego życia. Pewnie dalej by tak było, gdybym sama nie odkryła prawdy.
   - Jak mogę być spokojna? - spytałam raz jeszcze.
   To zdecydowanie był najgorszy tydzień mojego życia. Gdybym miała wybrać jakiś jeden dzień, nie potrafiłabym. Całe te siedem dni mam skopane. I... Nie wiem, co mam robić. Muszę pogadać z matką i z ciocią. Znaczy... Odwrotnie. Z ciocią i matką. Po prostu... Z Jean i Mag.
   Wylądowaliśmy. Zgarnęłam walizkę i ruszyłam w stronę wyjścia, nawet nie czekając na Rocky'ego. Byłam zbyt przejęta. I nagle poczułam się miażdżona. Nie byłam pewna, co się dzieje. Wdychałam w płuca mieszające się ze sobą zapachy wody kolońskiej i jakiś słodkich perfum. Gdyby nie owocowy zapach nie domyśliłabym się od razu, że to moja kochana druga rodzinka ściska mnie z całych sił.
   Nagle jakby mój umysł się na nowo odblokował, bo znowu zaczęły dochodzić do mnie dźwięki. Słyszałam przekrzykujące się głosy, ale nie potrafiłam zrozumieć słów. Gdy tylko odsunęli się ode mnie na odległość wyciągniętej ręki, znowu zaczęłam płakać. Tak gwałtownie, że nikt nie wiedział, co się dzieje. Zaczęli coś mówić, jedna wypowiedź przerywana była drugą. Nie rozróżniałam słów. W końcu doszło do mnie jedno pytanie:
   - To przez Rocky'ego? - był to męski głos, ale nie wiedziałam w tamtym momencie, do kogo należy.
   - Dajcie jej chwilę spokoju - ktoś objął mnie ramieniem. Wtuliłam twarz w szeroką, umięśnioną klatkę. To był Riker. No tak... Zawsze zachowywał trzeźwość umysłu. Znaczy prawie. Pewnie gdy brał narkotyki od Tally i reszty jej przyjaciół to wyłączył myślenie.
   - Co się stało? - zapytała Rydel.
   - Ja... - próbowałam coś z siebie wydusić, ale nie mogłam. Wiem... Dziewiętnastolatka siedzi i wypłakuje oczy, zamiast stawić czoła problemom... To nie było tak. Po prostu czułam się słaba. Czułam, że teraz i tak nic nie zrobię, póki nie dam upustu emocją. Więc płaczę.
   - Później wszystko wam powiem. Wracajmy do domu - Rocky. Tak. Wracajmy do domu. Marzyłam tylko o tym, żeby rzucić się na łóżko i zasnąć, a gdy się obudzę, niech to wszystko okaże się chorym snem.
 

 
   - Chodź do pokoju - Rocky poprowadził mnie do łóżka, ciągnąc za sobą nasze bagaże. Bez skrępowania ściągnęłam ubrania, zostając w samej bieliźnie, i założyłam na siebie koszulkę Rocky'ego. Nie miałam siły wygrzebywać z walizki piżamy, czy czegokolwiek luźniejszego.
   Mimo że dochodziła dopiero szesnasta, rzuciłam się pod kołdrę, lecz nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, coraz bardziej zatapiając się w myślach. W końcu powiedziałam sobie: Dość! i zaczęłam spychać każde wspomnienie w ciemny kąt umysłu, zostawiając tylko szarą pustkę. Próbowałam zasnąć, lecz na nic się to zdało. Wstałam więc, poszłam do łazienki, lekko się ogarnęłam i wzięłam zimny prysznic, jakby to miało oczyścić mnie z wydarzeń dzisiejszego dnia.
   Nie chodziłam nigdzie po domu. Pokonywałam tylko trasę: pokój - łazienka ; łazienka - pokój. Nie chciałam usłyszeć jakiejś rozmowy na mój temat i całej tej sytuacji. Położyłam się więc do łóżka i znowu próbowałam na siłę przecisnąć się między chłodnymi kratami snu.
   Zła na samą siebie wstałam ponowie i poszłam do salonu. Nikogo jednak nie było.
   - Nel - usłyszałam i aż podskoczyłam. Myślałam, że jestem sama. Myliłam się jednak. Do salonu wszedł Ratliff. Bardzo go lubiłam. Był moim przyjacielem. Gdy pierwszy raz z nim rozmawiałam poczułam, że będziemy się świetnie dogadywać, jakbyśmy znali się od zawsze.
   - Gdzie reszta? - spytałam. Mój głos brzmiał dziwnie. Przez chwilę zastanawiałam się, czy naprawdę ja to powiedziałam. Byłam zachrypnięta, jakby mój głos stracił swoją barwę. Był pusty.
   - Pojechali do studia. Nie było Rocky'ego, bo pojechał do Miami, więc musieli to nadrobić. Ja akurat nagrałem wszystko z wyprzedzeniem, bo mój anielski głos nie ma żadnej solówki, więc zostałem - Ell wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się delikatnie, nie mogąc zdobyć się na nic więcej.
   Ratliff zaproponował oglądanie filmu. Zgodziłam się, chociaż w ogóle nie miałam na to ochotę. Widziałam, że stara się odwrócić moją uwagę od całej tej sytuacji. Problem w tym, że jeśli zdarzy się coś złego, gdy ktoś wyrządzi mi jakąś nawet najmniejszą krzywdę, lub będzie coś dla mnie wstydliwego, zapamiętuje to. Nie zawsze przeżywam, ale zawsze zapamiętuje. To była moja wada. Wada, której chciałam się pozbyć. Dlatego rzadko zdarzało się, żebym dała komuś drugą szansę. Po prostu nie i koniec.
   Gdy z trudem przebolałam film, podczas którego Ell zabawnie komentował każdą scenę, wróciłam do pokoju, do łóżka.
   Po dwudziestej pierwszej przyszedł Rocky z kolacją, lecz nic nie ruszyłam. Wypiłam tylko herbatę i z powrotem się położyłam. Później brunet wrócił dopiero po północy. Wślizgnął się obok mnie. Chyba myślał, że śpię. Dałam mu jednak znać, że nie.
   - Jak się czujesz? - zapytał więc.
   - Źle - powiedziałam szczerze. Co miałam odpowiedzieć? Że jest ''Okey''? To nie ma sensu... On i tak wie, jaka jest prawda. Przecież przez kilka godzin płakałam w jego ramię jak bóbr. - Jak reszta to przyjęła? - musiałam wiedzieć. Bałam zapytać się o to Ratliff'a.
   - Byli... Zaskoczeni - przyznał Rocky. Wiedziałam, że jest coś jeszcze, ale wolałam nie pytać. Zamiast tego wtuliłam się w bruneta i zamknęłam oczy. Chciałam zniknąć. Wtopić się w kołdrę, ścianę... w cokolwiek! Zniknąć.
   - To najgorszy tydzień w moim życiu. Chce, żeby to wszystko się skończyło - wyszeptałam.
   - Ułoży się.
   - Muszę wyjaśnić tą sprawę. I wiem, co będę robić. Nie będzie mnie kilka tygodni - powiadomiłam od razu.
   - Jak to? Jaki masz pomysł? - Rocky nie ukrywał ciekawości i zdziwienia. Wyczułam nawet małe przerażenie.
   - Odszukam mojego ojca.
 

_________________

Cześć! Tak jak wczoraj obiecałam - dodałam szybko rozdział. Jest taki... nijaki, ale obiecuję, że następne będą lepsze. Mam już nawet kilka pomysłów i myślę, że będą one dla was miłym (lub niemiłym) zaskoczeniem ^^ Zachęcam do komentowania i do napisania!

2 komentarze:

  1. Jezu no ;-; ptzez Nel teraz rycze ;-; a Rocky i Nel...cud miód <3 tez bym chciala miec takiego chlopaka...<3 czekam na neeeext ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mam wrażenie że ojcem Nel będzie Mark. Bo skoro Mag jest matką Nel a Mag coś kręciła i potajemnie kontaktowała się z Markiem i zakazała Nel spotykać się z Lynchami. Wszystko by się zgadzało :) a po za tym rozdział świetny :) - ~ Karina

    OdpowiedzUsuń