poniedziałek, 17 listopada 2014

ROZDZIAŁ 22 - CZEKAŁAM NA NAJGORSZE





   Dwa dni. Dwa koszmarnie długie dni, w czasie których czekałam na swoje wyniki badań i modliłam się, żeby były dobre. Chciałam już stąd wyjść. Leżenie bezczynnie w sali było irytujące i nudne. Nie miałam nawet telewizora, żeby przynajmniej coś sobie obejrzeć... Nie byłam fanką telewizji, nienawidziłam tych wszystkich ogłupiających reklam, które trwały dłużej, niż sam film, ale w takiej sytuacji marzyłam, żeby telewizor tu był! Przynajmniej wieczorem przenieśli mnie do innej sali, gdzie leżały jeszcze dwie osoby. Jedna dziewczyna była mniej więcej w moim wieku. Nazywała się Kate, a druga była już dorosłą kobietą o imieniu Jane. Miałam z kim pogadać i zapełnić jakoś czas. 
   Jednak mocno się pomyliłam.
   Czekając dwa dni z nowo poznanymi osobami, czas wcale nie leciał szybko. Dalej wlekł się powoli, doprowadzając mnie do szału i rozpaczy jednocześnie. Pewnie dlatego, że Kate, przefarbowana na rudo dziewczyna o brązowych oczach była bardzo gadatliwa i ciekawska. Wypytywała mnie o mnóstwo rzeczy z mojego życia, o których nie miałam ochoty rozmawiać. Jane natomiast była trochę opryskliwą kobietą i nie dało się z nią normalnie pogadać.
   - A ty? Masz chłopaka? - spytała Kate wyrywając mnie z zamyślenia, kończąc swoją historię miłosną, której w ogóle nie słuchałam.
  - Tak... - "chyba", dodałam w myślach. Kate wpatrywała się we mnie, żądającym szczegółów wzrokiem. Nie wiedziałam, co mam jeszcze jej powiedzieć i tak właściwie wcale nie chciałam o tym mówić. Nie lubię rozmawiać o swoich uczuciach, nie jestem aż tak otwartą osobą... 
   Nagle oczy Kate zabłyszczały.
   - Wiem! Ty chodzisz z Rocky'm? Czytałam o tym ostatnio, więc nie zaprzeczaj! To prawda, że cię zdradza? - dziewczyna była żądna szczegółów. Błagałam w myślach, żeby wszedł jakiś lekarz i zabrał mnie, albo ją na badania.
   - Nie... Tak... Znaczy nie. No... Sama nie wiem - schowałam twarz w dłonie. - Gdy zerwaliśmy to zaczął umawiać się z Tally, ale ona była zdzirą więc z nią skończył... A co do tej drugiej to nie mam pojęcia... Mówi, że nic nie zaszło, ale ja nie wiem, co mam o tym myśleć... - skończyłam z miną mówiącą: "daj mi spokój, nie drążmy tematu".
   Na szczęście dziewczyna milczała. Po południu zabrali ją na badania, a chwilę po tym przyszli wziąć mnie. Matko, jak się cieszyłam, gdy powiedzieli, że mnie wypiszą! Wręcz rzuciłam się na swoje rzeczy i zaczęłam je pakować. Szybko pożegnałam się z Jane, która tylko spojrzała na mnie wzrokiem mordercy, ale nawet to nie popsuło mi humoru. Wreszcie będę mogła zaczerpnąć świeżego powietrza! Chciałam jak najszybciej wrócić do hotelu, a później zarezerwować bilety powrotne do LA.
   Zadzwoniłam po taksówkę, która już po chwili po mnie była. Powoli przemieszczaliśmy się przez zakodowane miasto, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Z impetem wpadłam do pokoju z uśmiechem na twarzy. Ta radość nie trwała jednak długo. Pokój był pusty, ale nie to mnie wytrąciło z równowagi.
   Rzeczy leżały nie ruszone. Jakby nikt ich nie dotykał przez kilka dni. W powietrzu nie unosiła się żadna słodka woń perfum czy owocowej herbaty. Łóżko nie miało znajomego wgniecenia.
   Trochę się przestraszyłam, nie zaprzeczę. Szybko zbiegłam na dół do recepcji.
   - Przepraszam, widział Pan może moją siostrę, z którą przyjechałam? - spytałam wysokiego mężczyznę, tego samego, co stał w recepcji gdy przyjechaliśmy. - Blondynka, mniej więcej mojego wzrostu...
   - Wyszła jakieś dwa dni temu i jeszcze nie wróciła - rzucił jakby od niechcenia po chwili namysłu i wrócił do przeglądania papierów.
  Wróciłam do pokoju i spróbowałam dodzwonić się do dziewczyny, ale telefon miała wyłączony. To dziwne...
   Nagle do głowy wpadła mi jedna myśl - Sam. Może jest u niego? W końcu to jej ojciec, nie widziała go kilka lat... To normalne, jakby go odwiedziła.
   Ponownie zadzwoniłam po taksówkę. Czekając, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czyste ciuchy. Po dwudziestu minutach byłam pod domem Sama. Nieśmiało zadzwoniłam, odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Po chwili mężczyzna mi otworzył. Był zaskoczony na mój widok.
   - Jest Sarah? - spytałam od razu nawet się nie witając. Martwiłam się. Jeszcze niedawno była u mnie w szpitalu, a teraz zniknęła na dwa dni... To nie jest normalne. Bardzo się bałam, że coś jej się stało. Nigdy nic nie wiadomo...
   - Nie ma. Coś się stało? - Sam zmarszczył brwi. Na jego odpowiedź zrobiło mi się gorąco.
   - Wyszła z hotelu dwa dni temu i jeszcze nie wróciła. Myślałam, że może jest u ciebie - wyjaśniłam. Starałam się zapanować nad swoim głosem, by nie słychać było mojego strachu. Na szczęście mi się udało.
   - Nie ma, ale jakby się pojawiła, to dam ci znać - obiecał mężczyzna i zamknął mi drzwi przed nosem. Nie powiem, trochę zabolało, ale miałam inne zmartwienie na głowie.
   Spróbowałam jeszcze raz się do niej dodzwonić, ale telefon dalej miała wyłączony. Nie mogłam spokojnie czekać, aż wróci. Muszę pójść na policję i zgłosić jej zaginięcie.
   I tak zrobiłam. Po godzinie siedziałam na komisariacie, opowiadając policjantowi wszystko, co istotne. On zbytnio się tym nie przejął. Notował wbrew woli to, co mówiłam i tyle... Powiedział, że będą robili co w ich mocy i takie tam, po czym kazał mi wyjść. Świetnie.
   Ruszyłam przez miasto, a moją głowę ogarnęły niechciane myśli. Co, jeśli coś jej się stało? Jeśli ktoś ją napadł? Nie, nie mogą tak myśleć... Na pewno jest cała i zdrowa. Nic jej nie jest.
   Próbując samą siebie przekonać do tej myśl, szłam powoli przez miasto, ciągle sprawdzając telefon, jakby Sarah zadzwoniła. W końcu zrezygnowana wróciłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i leżałam, wpatrując się w sufit. Może naprawdę coś jej się stało? Dochodziła dwudziesta druga... Gdzie ja tyle chodziłam? Właściwie to nigdzie... Nawet nic nie jadłam przez całą tą sytuację.
   Gdy tylko o tym pomyślałam, usłyszałam pukanie do drzwi. Odetchnęłam i poszłam otworzyć. Nie ujrzałam siostry, tak, jak się spodziewałam. Za drzwiami stali dwaj umundurowani mężczyźni. Policjanci, konkretniej.
   - Nelly Moran? - spytał jeden, niższy i starszy od towarzysza. Powoli pokiwałam głową, bojąc się, co usłyszę. - Doniosła pani dzisiaj o zaginięciu siostry.
   Otworzyłam drzwi, wypuszczając policjantów do środka.
   - Co z nią? - spytałam roztrzęsionym głosem. Bałam się tego, co mają mi do powiedzenia. Bardzo się bałam. Nie wiem, czego miałam się spodziewać, ale czekałam na najgorsze. Gdzie jest Sarah? Co z nią? Chciałam o to zapytać, ale słowa nie chciały ze mnie płynąć.
   - Ona nie żyje.


___________________

Cześć koty! 
Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział... Ostatnio dużo prób na występ (na co nie narzekam, lubię te wszystkie próby i przygotowania) i nie miałam za bardzo czasu, żeby ten rozdział poprawić. No ale dobra, w końcu dodałam! Mam nadzieję, że wam się rozdział podoba. Zaskoczeni?? Piszcie, co myślicie, czekam ;* 


3 komentarze:

  1. chcesz żebym ryczała jeszcze bardziej? Nie, nie wierze nadal :( dodaj szybko next'a :(((

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Sarah nie żyje o kurde porobiło sie czekam <3
    Monika ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Srah nie żyjeee!?
    Nie no nie mogęee XD
    Dawaj szybko nextaaaaaaaa

    ~Roxanna ♥
    http://never-without-you-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń