poniedziałek, 10 listopada 2014

ROZDZIAŁ 21 - ZAWSZE MUSI BYĆ ŹLE ŻEBY PÓŹNIEJ MOGŁO BYĆ LEPIEJ







   Schowałam twarz w dłonie. Chciałam ukryć łzy, których za nic nie mogłam powstrzymać. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Cała ta podróż do NY miała wyglądać inaczej. Oddała bym wszystko, żeby okazało się to żartem. Jakimś potwornym kawałem, wykręconym przez życie. Miałam cichą nadzieję, że ktoś zaraz wleci tutaj z kamerą. Wiedziałam jednak, że to prawda. Inaczej by mi czegoś takiego nie powiedział.
   - Ale jak to? - spytałam zachrypniętym głosem, dalej nic nie rozumiejąc. Chciałam zrozumieć. Naprawdę. W tej chwili nie pragnęłam niczego innego. To wszystko było takie niezrozumiałe, zagadkowe... Miliony pytań i myśli przepychały się w moim umyśle, bo wszystkie chciały być zauważone. W efekcie pędziły jak oszalałe, a ja nie byłam w stanie połączyć wątków. 
   - Również chciałbym wiedzieć... Wiem tyle, ile mi powiedziała - Sam przeczesał palcami swoje blond włosy. Widziałam zmartwienie w jego zielonych oczach. Wpatrywał się w podłogę. Unikał mojego wzroku, jakby zabijał. Nie wiedziałam, dlaczego. W tamtym momencie niczego nie wiedziałam. 
   - Powiedz mi jeszcze raz chociaż tyle, ile wiesz. Proszę... - w moich oczach ponownie zabłyszczały łzy. To było... Trudne. Cała ta sytuacja mnie przerastała. Może Sama też? Dlatego był taki przygaszony? Taki... Nieśmiały? Nie, to nie jest dobre określenie...  
   - Kiedyś... - Sam zaczął opowiadać, lecz przez chwilę się zawahał. Zdawałam sobie sprawę, że ciężko mu o tym mówić, ale mógł mi wierzyć, że ja też z trudem tego słuchałam. - Kiedyś przyszedłem do domu i pierwsze co usłyszałem, to słowa "jestem w ciąży". Nawet nie wiesz, jaki byłem w tamtym momencie szczęśliwy! W końcu Sarah będzie miała rodzeństwo, a moje marzenie o większej rodzinie się spełni! Wiązałem taką nadzieję, z tym dzieckiem, nie wyobrażasz sobie... - Sam delikatnie uniósł kąciki ust pod nosem, jakby coś sobie przypomniał, lecz uśmiech nie trzymał się długo. - To trwało jednak krótko, bo uświadomiłem sobie, że nie jest w ciąży ze mną. To byłoby niemożliwe. Nie wiem, czemu tak stwierdziłem, ale... Takie miałem przeczucie - łza wolno spłynęła po policzku mężczyzny. - Kiedy o to zapytałem, Mag po prostu przyznała się, że to nie moje dziecko. Nie mówiła nic więcej, na temat kto jest ojcem, chociaż bardzo naciskałem. Chyba bała w, że coś temu mężczyźnie zrobię, ale ja tylko chciałem wiedzieć, z czystej ciekawości. Później... Później wyjechałem. Miałem jechać tylko na tydzień, ale nie potrafiłem wrócić. Nie czułem się w Los Angeles jak w domu, bardziej jak intruz. Mark miał nikomu nie mówić, a jednak wy wiecie - zauważył Sam.
   - To było dla nas ważne. Żeby poznać prawdę. Szczególnie dla mnie... - głos mi się trząsł. Nie mogłam opanować emocji. Mimo że odpowiedziałam, to moje myśli wędrowały do historii opowiadanej przez Sama. 
   - Cóż... Nie mam pojęcia, co się z wami później działo. Ja ułożyłem sobie życie tutaj. I jestem szczęśliwy. A teraz... Jesteście ostatnimi osobami, których się spodziewałem - Sam spojrzał na mnie spod rzęs. 
   - Po twoim wyjeździe, Mag oddała mnie do ciotki, do Jean. Miałam się nie dowiedzieć, kto jest prawdziwą matką, ale się dowiedziałam. Dlatego chciałam cię znaleźć. Ale... Wychodzi na to, że ty nie jesteś moim ojcem... - nie umiałam patrzyć przy tym Samowi w oczy. Teraz to ja wbiłam wzrok w podłogę.
   - Dlaczego? - mężczyzna zmarszczył brwi.
   - Mi powiedziała, że nie miała wystarczająco środków, żeby mnie utrzymać, a moja ciotka miała wszystko. Ale wiem, że Mag po prostu mnie nie chciała - westchnęłam głęboko, próbując doprowadzić się do porządku. - To chyba po części przez ciebie... Nie, żebym miała pretensje, ale... Może źle to ujęłam... 
   - Przykro mi - Sam uśmiechnął się do mnie i pocieszająco położył dłoń na ramieniu. Przez chwilę panowała między nami cisza. 
   - Chyba niedługo będę wracać do LA... Jak tylko wypuszczą mnie ze szpitala - zmieniłam temat, nie chcąc się więcej zastanawiać nad słowami Sama, które powoli lokowały się we mnie i oswajały. 
   - Cieszę się, że cię poznałem. Byłabyś zapewne świetną córka - mężczyzna roześmiał się, a na moich polikach zawitał szkarłatny rumieniec. Nie odpowiedziałam. Czułam się trochę niekomfortowo w towarzystwie Sama. Nie wiem, dlaczego... - Muszę już iść. Zaraz koniec mojego czasu... - zauważył Sam i ciężko podniósł się z krzesła obok mojego łóżka. - Do zobaczenia, Nelly - blondyn położył mi rękę na ramieniu i przez krótką chwilę patrzył mi w oczy. Dziwnie się z tym czułam, ale nie chciałam tego okazywać.
   Sam wyszedł, zostawiając mnie samą z tysiącami myśli i pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Próbowałam jakoś je poukładać do odpowiednich szufladek w mojej głowie, ale bez skutku... Dlaczego moje życie musi być takie trudne?





   - Kiedy będę mogła wyjść? - spytałam następnego dnia po raz setny pielęgniarkę. Dochodziła dziesiąta wieczorem.
   - Dziecko, nie wiem, coś ty brała, ale nie męcz mnie. To, kiedy wyjdziesz zależy tylko od twoich wyników badań - odpowiedziała znudzona pielęgniarka kolejny raz.
   - A tak mniej więcej? - chciałam już wracać do LA. Musiałam pogadać z Mag na temat mojego ojca! Dlatego musiałam wracać...
   - Jeśli jutro wyniki również będą poprawne, to wyjdziesz za dwa dni - pielęgniarka dała w końcu za wygraną. Po chwili już jej nie było.
   Przynajmniej tyle dobrego... Zastanawiało mnie ciągle jedno - dlaczego Mag to zrobiła? Zdradziła Sama? Myślałam, że bardzo go kocha. Do tej pory w salonie wiszą ich wspólne zdjęcia. No i jeśli nie Sam, to kto jest moim ojcem? Musiałam się tego dowiedzieć... Chciałam w końcu poznać całą prawdę, ale życie i tak co chwila mnie czymś zaskakiwało.
    Chciałabym żyć jak normalna dziewczyna, wychowywana przez normalnych rodziców, która ma normalne problemy. Cóż... Chodzenie z idolem, przy czym moim jednym z problemów są jego fanki, oraz poszukiwania własnego ojca, na pewno nie należą do elementów normalnego życia.
   To nie znaczy, że żałuję tego wszystkiego, co się stało, bo nie żałuję. Wydarzyło się mnóstwo cudownych rzeczy i przeżyłam wiele wspaniałych chwil. Chciałabym żeby moje życie było spokojne, ale jednocześnie chce zachować je takie, jakie jest teraz. To skomplikowane.
   Mimo wszystko chyba nie zamieniła bym swojego życia na żadne inne. Jest trudne, ale może to nawet i lepiej? Miałam kilka lat łatwego życia, teraz czas się pomęczyć. Może później będzie lepiej? Na pewno. W końcu zawsze musi być źle żeby później mogło być lepiej. 


__________________


Cześć wam! ;*
Przepraszam, że tak długo, ale - nie ukrywam -  złapał mnie leń i trochę trwało, aż wzięłam się za poprawianie rozdziału... Przepraszam... Mam nadzieję, że mi wybaczcie, i że rozdział jest mniej więcej na poziomie waszych oczekiwań. 


Od razu mówię, że ostatnie zdanie, to chyba mój ulubiony cytat przeze mnie wymyślony ^^


Piszcie, jak wrażenia i jak wam się rozdzialik podobał. I do napisania! 


2 komentarze:

  1. <3 Chcem nexta ;3 I nie ma wymówek, że leń :P Może być jedna wymówka... KOŃ! :D <3
    ~Kami <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, boję się co będzie dalej. Z niecierpliwością czekam na next'a!

    OdpowiedzUsuń