niedziela, 27 lipca 2014
ROZDZIAŁ 3 - UWOLNIĆ SIĘ OD WSPOMNIEŃ
Gdy się obudziłam, była ósma, a słońce padało mi prosto na twarz. Obiecałam sobie zmiany i od dzisiaj je zaczynam. Kończę bezczynne siedzenie w domu.
Pozytywnie nastawiona wstałam z łóżka i po chwili ubrana jadłam śniadanie. Rodziców już nie było. Nie miałam pojęcia, gdzie mogli pójść. Szczególnie mama. W końcu ona nie pracuje. Pewnie znowu u sąsiadki albo na zakupach, chociaż było dosyć wcześnie... A tata w pracy. Ostatnio nabrałam do niego trochę zaufania. Zdziwiło mnie to, co mi powiedział. Zainteresował się mną. To już było dziwne. Dziwne, ale i miłe. W końcu poczułam, że mam rodziców, a przynajmniej jednego.
Zgarnęłam wcześniej naszykowaną torbę i wyszłam, ruszając w stronę miasta. Miałam dzisiaj zacząć pracę w restauracji u mamy Sophie - mojej byłej przyjaciółki. Zadzwoniłam do niej pierwszy raz od kilku tygodni. Obiecała, że pogada z mamą i tak się stało. Kilka godzin później dostałam telefon, że mogę spróbować.
Dochodziła dziesiąta, gdy śmiało weszłam do klimatyzowanej restauracji i od razu podeszła do mnie Sophie.
- Super, że w końcu się odezwałaś! I że będziemy pracować razem - dziewczyna przytuliła mnie, a po chwili podeszła do nas jej mama, Lena.
- Dobrze, że zadzwoniłaś. Akurat szukaliśmy kogoś do pracy. Powinnaś dać sobie radę, nie jest to jakaś trudna robota. Sophie ci pomoże - Lena uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Akurat wtedy drzwi się otworzyły i do środka wszedł jakiś młody chłopak. - A to jest Nick. Będzie pracował z wami na sali.
- O co chodzi? - Nick podszedł do nas.
- To jest Nelly. Będzie z nami pracować - przedstawiła mnie Sophie. Podałam rękę chłopakowi.
- Nick - szatyn uśmiechnął się lekko, a kosmyki jego ciemnych włosów przysłoniły lekko jego brązowe oczy.
- Dobra ja lecę dzieciaki. Otwórzcie za dziesięć minut - wtrąciła się Lena, zerkając na zegarek. Przytuliła Sophie i już po chwili jej nie było.
- I jak się czujesz? - spytała dziewczyna, a jej orzechowe, falowane włosy zakołysały się delikatnie.
- Stresik jest - przyznałam pocierając sobie ramiona, żeby trochę się ogrzać. Zawsze, gdy się denerwowałam robiło mi się zimno.
- Uspokój się, dobrze będzie. To dziecinnie proste. Nauczyć się dzisiaj i później już będzie łatwiutko. Pierwszy dzień zawsze najgorszy, ale to akurat nie jest trudna robota - Sophie uśmiechnęła się do mnie. Po chwili otworzyła drzwi i oficjalnie zaczął się mój pierwszy dzień w pracy.
Gdy wracałam było po dwudziestej. Niby restaurację zamykają o dziewiętnastej, ale zanim się posprzątało bajzel całego dnia... Trochę to zajmuje. W każdym razie byłam bardzo zadowolona. Na początku wszystko wydawało się takie trudne i kłopotliwe. Okazało się, że wcale takie nie jest! Tak jak Sophie to mówiła - to dziecinnie proste. Mój pierwszy dzień w pracy uważam za udany. Mam iść jeszcze jutro. Tym razem będzie też Lena, mama Sophie. W końcu to moja szefowa. Ona musi ocenić, czy mogę zostać, czy nie. Mam nadzieję, że tak. Praca zupełnie odciągnęła moje myśli od całej tej sytuacji i pozwoliła mi wciągnąć się w wir codzienności. To pomocne.
- Gdzieś ty była? - ojciec podbiegł do mnie, gdy tylko przekroczyłam próg domu.
- W pracy - powiedziałam krótko i rzuciłam buta na podłogę, w którą uderzył z głuchym plaskiem.
- Pracy?
- Tak! Postanowiłam, że zacznę pracować. Nie chce siedzieć ciągle w domu - westchnęłam.
- Przecież mamy pieniądze. Po co chcesz pracować? - zdziwił się ojciec.
- Żeby coś robić tato! Zdobywać doświadczenie! - ''i uwolnić się od wspomnień z R5'' - dodałam w myśli.
- No tak, ale po co?
- Och, tato! To bardzo proste! Chce osiągnąć coś w życiu. Dlatego poszłam do pracy.
- A gdzie pracujesz?
- W restauracji - rzuciłam i wyminęłam ojca.
- W restauracji? I jakie tam chcesz niby zdobyć doświadczenie? No i co chcesz osiągnąć? - prychnął mężczyzna, podążając za mną.
- To zawsze jakieś nowe przeżycie. Właściwie co to za różnica? Nigdy się mną nie interesowałeś - zmarszczyłam brwi.
- Pracuje w dużej firmie, przecież wiesz. A ty chcesz zacząć pracować w restauraji? - ojciec wyraźnie zignorował drugą część mojej wypowiedzi.
- Tak! Na co ja się przydam się w tej twojej firmie? Chciałabym mieć jakąś normalną, spokojną pracę.
- Po co ty w firmie? Przydałaby nam się jakaś sekretarka. Lidia się właśnie zwolniła. Możesz zająć jej miejsce i to jest doskonały pomysł! A normalną i spokojną to możesz sobie chcieć mieć. Najważniejsze jest to, czy jest dostatecznie dochodowa. Bez pieniędzy nie ma życia.
- Mi na razie starczy - rzuciłam tylko na zakończenie rozmowy i ruszyłam na górę. Wtedy poczułam nieprzyjemne uczucie w brzuchu i wszystko podeszło mi do gardła. Pobiegłam do łazienki, a całe moje śniadanie wylądowało w toalecie.
- Nel! Nic ci nie jest? - mama wpadła za mną do pomieszczenia.
- Niedobrze mi - stwierdziłam i znowu poczułam żółć w gardle.
- Zabiorę cię do lekarza - Jean pomogła mi wstać i poprowadziła mnie do samochodu. - Może zjadłaś coś nieświeżego?
- W pracy... Mieliśmy przerwę na lunch... Może wtedy.
Ruszyliśmy spod domu i już po chwili byliśmy w poczekalni przed gabinetem. Nie wiem, ile tam siedzieliśmy. Mamie bardzo się śpieszyło, więc ciągle zerkała na zegarek i stukała obcasem o podłogę. Westchnęłam.
- Mamo, idź. Ja poczekam. Jak mnie przyjmie, to do ciebie zadzwonię, albo do taty - powiedziałam w końcu, gdy już sama nie mogłam wytrzymać tej jej niecierpliwości.
- Dobrze... Ale poradzisz sobie?
- Tak. Jestem dorosła. Idź - popędziłam ją, a Jean już po chwili nie było. Po kilku minutach weszłam do gabinetu. Przedstawiłam się, a doktor Brown zaczął dokładnie mnie przepytywać i badać. Nie mogłam teraz zachorować. Dopiero zaczynałam pracę! Jak tak dalej pójdzie, to nigdy jej nie dostanę! Jestem przecież na okresie próbnym. Jak teraz zawalę, to...
Doktor zaczął przyglądać mi się uważnie. Już miał się odzywać, gdy mu przerwałam.
- Proszę pana. Nie mogę być teraz chora. To chwilowa słabość, raz się zdarzyło - próbowałam go przekonać. Wiedziałam jednak, że on wie lepiej i to, co robię było żałosne, ale...
- Nic pani nie jest. Spokojnie - przerwał mi lekarz. Zaraz po tym pociemniało mi przed oczami. Zemdlałam.
___________________
Cześć! Mamy kolejny rozdzialik! Nudnyyyy ;-; Kolejny nudny rozdzialik. Mam tyle pomysłów, ale nie mogę ich wpakować tak na początek, bo... chce was trochę potrzymać w takiej nudnawej niepewności. Ale czekajcie, troszeczkę cierpliwości i wszystko się pozmienia, obiecuję. A teraz... komentujcie ;*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Omg boski dodaj szybko nexta!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny chyba nawet się domyślam co jej jest :) Szybko dawaj nexta :)
OdpowiedzUsuńWow! Świetny.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. <3
Pisz szybciutko next. ;)
W wolnej chwili zapraszam do siebie :
http://here-comes-forever-r5-story.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny. :*
B.