czwartek, 24 lipca 2014

ROZDZIAŁ 2 - A TERAZ... RUNĘŁAM NA ZIEMIĘ, ZE ZŁAMANYMI SKRZYDŁAMI




   - Cześć, Sarah - przywitałam się z kuzynką, gdy odebrała telefon.
   - Ponad tydzień czekam, aż zadzwonisz! Co się z tobą dzieje? - zmartwiła się dziewczyna.
   - Dwa tygodnie - poprawiłam ją machinalnie i od razu zamilkłam. - Potrzebowałam trochę czasu... Chyba normalne. Tęsknie za wami. Tutaj znowu jestem nikim - powiedziałam po chwili.
   - Przestań! Bardzo się zmieniłaś. Nie jesteś nikim. Tylko musisz przestać myśleć o Lynch'ach i skupić się na sobie. Na tym, co jest teraz - mogłabym przysiąc, że gdyby Sarah tutaj była, to mówiąc to, uśmiechnęłaby się pocieszająco. Znałam ją nie od dziś.
   - Może masz rację...?
   - Nie może, tylko na pewno - powiedziała pewnie.
   - A co u was? - zmieniłam temat.
   - Po staremu - westchnęła. - Nudno, gdy ciebie nie ma. Ostatnio spotkałam Rocky'ego. Trochę z nim gadałam, zabrał mnie nawet na kawę... Był przybity - na te słowa jakieś nieznane wcześniej ciepło rozlało się wewnątrz mnie, od koniuszków palców u stóp, do samych cebulek włosów. Oni się spotkali? I gdzieś razem wyszli? Ale jak to? Przecież Rocky chodził ze mną! I nagle co? - Ale nie jesteś chyba zazdrosna, co? - zaśmiała się Sarah, gdy długo nie odpowiadałam. Byłam zazdrosna. O Rocky'ego i moją kuzynkę! 
   - Nie, co ty - rzuciłam przez zaciśnięte gardło.
   - To dobrze! Już się bałam, bo tak nagle zamilkłaś - zaśmiała się. - Dobra niestety muszę kończyć. Idę z Rydel do centrum.
   - Z Rydel? - zdziwiłam się. Z tego co pamiętam, kiedyś Sarah mówiła, że nie chce mieć z Lynch'ami nic wspólnego! I teraz nagle o co chodzi? Z Rydel idzie sobie na zakupy? Jakoś wcześniej nie była do tego chętna...
   - No... tak. Przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że chce się z nimi zaprzyjaźnić. Przecież Rocky to twój chłopak, a pozostali to twoi przyjaciele... Może być spoko - jestem pewna, że w tym momencie dziewczyna wzruszyłaby ramionami.
   - Jasne... To cześć - pożegnałam się i rozłączyłam. Dziwnie się czułam. To niepohamowane uczucie jeszcze bardziej się nasilało. Ale dlaczego? Byłam zazdrosna o Lynch'ów i Ell'a? Nie chciałam być! Przecież to tylko moi przyjaciele. 
   Przyjaciele mieszkający 2 740 mil od ciebie, których pewnie już nie spotkasz. 
   Dzięki, podświadomości... Potrafisz pocieszać. 
   Gadasz ze swoją podświadomością. Nie jesteś normalna. 
   Och zamknij się wreszcie! 
   Ale Sarah miała rację - nie mogłam żyć ciągle przeszłością, mimo że tego nie chciałam. Musiałam wrócić do rzeczywistości. Spotkanie R5 było jak bajka. Gdy zaczęłam się z nimi przyjaźnić, zamieniło się to wszystko w coś nierealnego. Później chodziłam z Rocky'm. I...Byliśmy w sobie zakochani. A przynajmniej ja go kochałam. I wszystko układało się świetnie, gdy coś nie zaczęło podcinać nam skrzydeł. A teraz... Runęłam na ziemię, ze złamanymi skrzydłami. Z bajki wróciłam do życia.
   W każdym bądź razie... Musiałam zacząć od nowa. Jestem już inną Nelly, niż byłam kiedyś. Bardziej otwartą. Odważniejszą. Może nawet... Towarzyską? Siedzenie w samotności nie było już takie, jak kiedyś. Przed miesiącami, gdy zostawałam sama czułam się dobrze. Lubiłam ciszę i spokój. Teraz... To było uciążliwe.
   Dlatego nie mogłam siedzieć tutaj w pokoju przez całe swoje życie, bo nie udał mi się jeden związek! Trzeba żyć dalej. Podnieść głowę, wyjść do ludzi. Przecież świat nie kończy się tylko na Rocky'm. Bajka tak. Życie nie.
   Wyszłam powoli z pokoju. W domu chyba nikogo nie było, albo szykowali się do wyjścia. I miałam rację.
   - Nelly, zostajesz sama - oznajmił ojciec, chwytając płaszcz wiszący na wieszaku.
   - Gdzie idziecie?
   - Wychodzimy ze znajomymi - rzucił tylko i skierował się do wyjścia, gdzie czekała już matka. W ostatniej chwili jednak zawrócił. Podszedł do mnie i delikatnie pocałował w czoło. - Wiem, że coś się dzieje, ale nie zamykaj się na świat - szepnął i po chwili już ich nie było. Ja stałam w korytarzu dobre dziesięć minut, analizując, co się stało. Zwrócił na mnie uwagę? Znowu powrócił mój stary, dobry tata? O co mu chodziło? Przecież zawsze był wobec mnie obojętny... Wszystko dzieje się tak nagle... Już nie wiem, co mam myśleć.
   Jedno wiedziałam na pewno - nie ważne, co się będzie działo: czy będę z Rocky'm, czy nie i czy znowu zobaczę Lynch'ów, to muszę wrócić do życia. Zostawić to za sobą i zacząć żyć jak każdy inny człowiek na ziemi. Znaleźć sobie chłopaka, przyjaciół... Tam nie było to takie trudne, więc w czym problem? Dam sobie radę!
   I muszę przestać myśleć o Lynch'ach, jako o moich przyjaciołach. Będę więcej czytać, spotykać się z innymi, może nawet znajdę sobie jakąś pracę... Tak zapełnię sobie dzień, że nie będę miała czasu na wspomnieniach. Muszę zacząć dostrzegać ich jako idoli. Tak, jak było kiedyś zanim ich poznałam.
   Dam sobie radę! Jestem Nelly. Wierzę w siebie! Będzie dobrze. Jak kiedyś.

_________________

Cześć ;*
Mamy kolejny rozdzialik. Wiem, trochę nudny, aleeee... Przecież takie są początki, prawda? No cóż... Obiecuję, że niedługo się rozkręci wszystko. A teraz... komentujcie ^^


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz