piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 1 - Nowy Dom

Dobra skończyłam! Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)

ROZDZIAŁ 1

NOWY DOM

   - Nel, pośpiesz się! - usłyszałam z dołu zniecierpliwiony głos mamy. Szybko zgarnęłam ostatnie rzeczy do walizki. Zawartość kosmetyczki zagrzechotała, gdy rzuciłam na nią trampki.
   - Już idę! - krzyknęłam w stronę korytarza przez otwarte drzwi. Zwinęłam szybko ładowarkę i niedbale wrzuciłam ją do jednej z przegródek. Telefon zaś schowałam do torby razem ze słuchawkami, książką i notesem, do którego przyczepiony był długopis. Chwyciłam swoje rzeczy i z trudem wytargałam je na korytarz. Właśnie wtedy pod drzwiami stanęła mama, ubrana już w lekki płaszczyk.
   Sięgnęła za jedną rączkę walizki a ja za drugą i razem zanieśliśmy ją do samochodu. Słońce świeciło dzisiaj bardzo mocno i wiał wiatr. Idealna pogoda na surfing. Szkoda, że akurat dzisiaj musiałam wyjeżdżać...
   - Gotowa? - spytała mama.
   Skinęłam tylko głową. W duchu byłam przygotowana na wyjazd. Nie miałam się z kim żegnać. Gdy chodziłam do szkoły, nikt ze mną nie rozmawiał. Sama też się do nikogo nie odzywałam. Teraz nikt nie będzie za mną tęsknić. Mama może tak... Ale ona też przestała mi poświęcać uwagę odkąd skończyłam osiemnaście lat. Tata jest w delegacji. Dla niego najważniejsza jest praca. To dlatego postanowili z mamą, że wyślą mnie do Los Angeles, do cioci. Szkoda, że najpierw nie spytali co ja o tym myślę...
   Wsiadłam do samochodu, ostatni raz spoglądając na dom, w którym się wychowywałam. Gdzie zostaną wspomnienia z mojego dzieciństwa. Prawdopodobnie nie przyjadę tu przez najbliższy rok jak nie więcej.
   Mama chyba to zobaczyła. Moją tęsknotę za dzieciństwem odbitą w mych oczach. Te wspólne niedzielne obiady. Rodzinne wypady do kina, czy plażę. Tylko to było kiedyś. Gdy jeszcze rodzice nie zobaczyli, że sama potrafię o siebie dobrze zadbać.
   - Jeszcze to wrócisz - odezwała się mama. - Zobaczysz. Poza tym u cioci Mag też jest fajnie! Miasto, nowi znajomi... Pomyśl o tym - Jean dała mi zaczepnego kuksańca w bok.
   Uśmiechnęłam się do niej słabo.
   Nie wiedziała, o co naprawdę chodzi. Nie wiedziała, że nie mam żadnych znajomych tutaj, więc tam pewnie też nie. Nie wiedziała, że będę tęsknić za domem.
   - Wiem... - odpowiedziałam z westchnieniem.
   Siedziałyśmy w milczeniu w samochodzie jeszcze przez chwilę. Patrzyłam na znajomą fasadę. Na ogródek. Na podjazd. To nigdy nie miało dla mnie znaczenia. Teraz jednak, gdy musiałam pożegnać to miejsce na ponad rok czasu, zrobiło mi się żal.
   W końcu ruszyłyśmy. Ostatni raz rzuciłam okiem na naszą ulicę, która po chwili zniknęła za zakrętem. Opadłam na fotel i westchnęłam cicho.
    Dom... Nigdy nie myślałam, że tak szybko go opuszczę.

   Na lotnisko dojechałyśmy tak szybko, że miałam wrażenie, że mama chce się mnie jak najszybciej pozbyć. To było bardzo możliwe.
   Zanim się obejrzałam, a już siedziałam w samolocie. Już leciałam, słuchając muzyki.
   - Przepraszam - powiedziała dziewczyna, która siedziała obok mnie. Chciała przejść.
   Wstałam bez słowa, zbyt nieśmiała, bo powiedzieć chociaż ,,Proszę''. Byłam na siebie wściekła. Ale ja już taka byłam. Nieśmiała. Bojąca się do kogoś odezwać.
   Wstając pociągnęłam słuchawki, które z cichym łoskotem spadły na ziemię. Gdy chciałam je podnieść, ktoś mnie już uprzedził.
   Dziewczyna, która chciała przejść, trzymała teraz moje duże słuchawki w ręcę. Podała mi je i usiadła z powrotem na swoje miejsce.
   - Ja... no... Dziękuję - wydukałam w końcu. Spuściłam wzrok i znów zaczęłam słuchać swojej ukochanej muzyki. R5. Uwielbiałam ten zespół. Kiedyś nie raz myślałam, jak to by było pójść na ich koncert. Poczuć te emocje.
   Mimo, iż miałam okazję, to nigdy nie byłam na ich koncercie. Zawsze przeklinałam siebie za to w duchu.
   Ułożyłam się wygodnie, wsłuchana w If I Can't Be With You. Gdy po raz pierwszy usłyszałam tą piosenkę, zastanawiałam się, dla kogo była pisana. I dalej krążą mi myśli po głowie, czy ten tekst jest tak po prostu, czy śpiewając to o kimś myślą. Może o Kelly? Przecież była z Ratliffem tak długo...
   Pogrążona w myślach, zasnęłam.

   Wyrwałam się ze snu dopiero, gdy oznajmiono, że za chwilę lądujemy. Jeszcze pół przytomna zapięłam pasy i zgarnęłam słuchawki leżące na ziemi. Musiały mi spaść, gdy spałam.
   Wrzuciłam je z powrotem do torby, razem z telefonem.
   Bałam się spotkania z ciocią. Nie widziałam jej tak długo... Bardzo rzadko ją odwiedzałam. Wiedziałam jednak, że teraz już nie ma odwrotu. Już wcześniej nie miałam nic do gadania na temat mojej przeprowadzki, a co dopiero teraz, gdy już wylądowałam w Los Angeles.
    Jedną z rzeczy, które podtrzymywały mnie na duchu, było to, że tutaj mieszka też rodzina Lynch! Ratliff na pewno też tu jest! Będę miała mnóstwo czasu, by zobaczyć miasto i może uda mi się wyczaić gdzieś kogoś z R5. Miałam taką nadzieję.
    Nie raz wyobrażałam sobie spotkanie z nimi. Pewnie w środku szalałabym jak nienormalna. Jednak próbowałabym zachować spokój i pogadać z nimi jak człowiek z człowiekiem. Bo przecież to też są ludzie. Też mają potrzeby, pragnienia, marzenia... Żyją jak wszyscy inni, tylko teraz są rozpoznawani.
    Trzymając się tej myśli, ruszyłam za resztą pasażerów do wyjścia. Po chwili miałam już swój bagaż i czekałam na ciocię Mag na parkingu. Tu miała na mnie czekać.
    Kątem oka dostrzegłam dziewczynę z samolotu. Dopiero teraz trochę się jej przyjrzałam. Miała czarne włosy i jasną, mleczną cerę. Tylko tyle udało mi się zobaczyć.
    Z zamyślenia wyrwał mnie głos dochodzący zza pleców.
    - Nelly!
   Odwróciłam się błyskawicznie. Ciocia Mag pędziła do mnie, machając ręką. Lekko do niej pomachałam, nie zdolna wypowiedzieć żadnego słowa. Nieśmiałość.
    Chwyciła mnie w ramiona i uścisnęła mocno. Zesztywniałam. Lekko tylko ją poklepałam po plecach, i po chwili się odsunęłam. Uśmiechnęłam się delikatnie.
    - I co u ciebie? Opowiadaj. Tak dawno cię nie widziałam! - mówiła ciocia. - Jak urosłaś! Ostatnio, jak u mnie byłaś miałaś z czternaście lat!
    Ruszałam tylko ustami, nie wypowiadając żadnego słowa. Przypominałam sobie samej rybę.
    - Jest dobrze ciociu - odpowiedziałam po chwili.
    - No tak... Ty dalej taka nieśmiała. Już zapomniałam - zaśmiała się ciocia. - Choć. Musimy wrócić przed osiemnastą, bo kuzynka Sarah przyjeżdża, żeby się z tobą przywitać. Samochód mam tam -wskazała kierunek Mag.
    Chwyciłam walizkę i pociągnęłam ją za sobą, a kółka klekotały na rozgrzanym od słońca asfalcie.
     - Opowiadaj, Nelly. Jak ja cię dawno nie widziałam! I zdjęłaś aparat. Ślicznie teraz wyglądasz - zagadywała ciocia.
     - Tak... - zaczęłam. Mag spojrzała na mnie. - Zdjęłam całkiem nie dawno.
    Pamiętam, jak chodziłam z aparatem. Dziewczyny z klasy często się ze mnie przez to naśmiewały. Od tamtej pory z nimi nie rozmawiam.
    - Ciociu... Może ty poopowiadasz, co? - spytałam niewinnie.
    Mag uśmiechnęła się do mnie, otwierając bagażnik. Nawet się nie zorientowałam, kiedy doszłyśmy do samochodu.
    Wrzuciłam walizkę do środka i wskoczyłam na siedzenie w tym samym czasie, co ciocia. Przekręciła kluczyk w stacyjce i po chwili zaczęłyśmy przedzierać się przez parking w stronę wyjazdu.
    - U mnie wszystko po staremu, Nelly - powiedziała z westchnieniem. - Trochę męczy mnie ta codzienność... Ale ty przyjechałaś, to może coś się zmieni? - mówiąc to, uśmiechnęła się do mnie promiennie.
    Odwzajemniłam uśmiech.
    - Może... - szepnęłam, myśląc bardziej o swoim życiu, niż Mag, wpatrzona w zachodzące słońce na horyzoncie.

______________________________

To tyle! Zostawiajcie komentarze ;) Chce znać wasze opinie ^^ 

3 komentarze:

  1. WoW ! genialny rozdział ! Nie mogę się doczekać następnego ;) Naprawdę świetnie piszesz :D Jeżeli chodzi o mnie to ja nie mam żadnych uwag, a rozdział bardzo mi się podobał :D No ale nic nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ To naprawdę bardzo miłe, że ci się podoba, ale to dopiero początek ;)

      Usuń