Wtedy w mojej głowie rozbrzmiał alarm, a światła zabłyszczały czerwienią. Nie wiem, skąd u mnie taki odruch, ale przyjęłam to jednoznacznie. Oddaliłam swoje usta od ust chłopaka, lecz Ross trzymał mnie tam mocno w talii, że dalej stykaliśmy się czołami, bo nie mogłam się odsunąć. Ciężko dyszałam, próbując złapać porządny oddech.
- Masz rację - rzuciłam po chwili, a Ross spojrzał na mnie pytająco. - Rocky świetnie całuje - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Masz rację - rzuciłam po chwili, a Ross spojrzał na mnie pytająco. - Rocky świetnie całuje - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Lepiej ode mnie? - nie spodziewałam się takiego pytania. Oczywiście od razu załapałam, że żartuje. Postanowiłam ciągnąć tę grę.
- O wiele!
- Chciałby. Mnie nikt nie dorównuje.
- Jasne - przewróciłam oczami.
- O błagam! Nie mów, że ci się nie podobało - uniósł kilka razy brwi, aż w końcu zniknęły pod blond włosami. O dziwo ta rozmowa nie była niekomfortowa. Mówiliśmy tak, jakby chodziło o śniadanie, albo w jaki stosik ułożyć ognisko. Zupełnie... Nic nie znacząca rozmowa.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Wtedy zadzwonił telefon.
- Halo? - Ross szybko odebrał. Widziałam jak z sekundy na sekundę twarz mu blednie. Był przerażony i ja też zaczynałam być.
- Co się stało? - zapytałam, gdy tylko się rozłączył.
- On... - głos Rossa ociekał emocjami i drżał przy każdej wypowiadanej literze.
- Co się stało?! - powtórzyłam jeszcze raz.
- Mamy wracać do reszty - wykrztusił tylko. Nie czekałam na nic więcej. Chciałam dowiedzieć się czegoś jeszcze, ale teraz nie było na to czasu. Wstaliśmy i szybko pędziliśmy pod górkę, do pozostałych.
- O wiele!
- Chciałby. Mnie nikt nie dorównuje.
- Jasne - przewróciłam oczami.
- O błagam! Nie mów, że ci się nie podobało - uniósł kilka razy brwi, aż w końcu zniknęły pod blond włosami. O dziwo ta rozmowa nie była niekomfortowa. Mówiliśmy tak, jakby chodziło o śniadanie, albo w jaki stosik ułożyć ognisko. Zupełnie... Nic nie znacząca rozmowa.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie. Wtedy zadzwonił telefon.
- Halo? - Ross szybko odebrał. Widziałam jak z sekundy na sekundę twarz mu blednie. Był przerażony i ja też zaczynałam być.
- Co się stało? - zapytałam, gdy tylko się rozłączył.
- On... - głos Rossa ociekał emocjami i drżał przy każdej wypowiadanej literze.
- Co się stało?! - powtórzyłam jeszcze raz.
- Mamy wracać do reszty - wykrztusił tylko. Nie czekałam na nic więcej. Chciałam dowiedzieć się czegoś jeszcze, ale teraz nie było na to czasu. Wstaliśmy i szybko pędziliśmy pod górkę, do pozostałych.
- Ell, Ross, Rydel składajcie namioty, Nelly pomóż mi przy tych plecakach - Riker z zimną krwią przejął obowiązki "lidera".
Pobiegłam do niego, wcale nie protestując. Zabrałam po drodze kilka porzuconych puszek po jedzeniu oraz puste opakowania po ciastkach. Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałam, co się dzieje.
- Wszystko w porządku? - spytałam Rikera, gdy ten próbował na siłę wepchnąć wszystko na raz, co mu nie wychodziło, więc co chwila wybuchał złością.
Wiedziałam, że było to źle dobrane pytanie. W końcu nie było w porządku,to widać. Nie wiem, dlaczego ludzie tak często je zadają, chociaż zdają sobie sprawę, że świat drugiej osoby właśnie się wali. To chyba jedno z najprostszych pytań i może to jest przyczyną - gdy człowiek nie wie, co powiedzieć to pyta. Nie wie, o co zapytać - Czy wszystko w porządku?
- Wyjaśnisz mi, co się dzieje? - miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się.
Pobiegłam do niego, wcale nie protestując. Zabrałam po drodze kilka porzuconych puszek po jedzeniu oraz puste opakowania po ciastkach. Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałam, co się dzieje.
- Wszystko w porządku? - spytałam Rikera, gdy ten próbował na siłę wepchnąć wszystko na raz, co mu nie wychodziło, więc co chwila wybuchał złością.
Wiedziałam, że było to źle dobrane pytanie. W końcu nie było w porządku,to widać. Nie wiem, dlaczego ludzie tak często je zadają, chociaż zdają sobie sprawę, że świat drugiej osoby właśnie się wali. To chyba jedno z najprostszych pytań i może to jest przyczyną - gdy człowiek nie wie, co powiedzieć to pyta. Nie wie, o co zapytać - Czy wszystko w porządku?
- Wyjaśnisz mi, co się dzieje? - miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się.
Wpadliśmy do szpitala niczym tornado i nie zważając na krzyczące pielęgniarki, wbiegliśmy na drugie piętro, gdzie czekali na nas rodzice Lynch'ów. Rydel od razu wpadła w ramiona Stormie, a ja stałam, starając się poskładać elementy mojej życiowej układanki.
Po kilku dniach poszłam do szpitala, by odwiedzić Rocky'ego. Wcześniej nie chcieli mnie wpuścić, tylko rodzinę, ale w końcu się doczekałam. Nieśmiało zapukałam do drzwi szpitalnej sali, a gdy rozległo się słabe "proszę", weszłam do środka.
O dziwo chłopak wyglądał lepiej, niż sobie to wyobrażałam. Był blady, a jego włosy leżały w nieładzie. Oczy miał mocno podkrążone i właściwie to tylko tyle, co udało mi się zauważyć.
- Jak się czujesz? - próbowałam się uśmiechnąć, ale nie dałam rady.
- Już jest lepiej, ale nie chce o tym rozmawiać. Prawie tydzień wałkuje ten temat - Rocky dał radę się uśmiechnąć. - Opowiadaj, co u was. Jak się udał biwak? Nikt mi nie opowiadał.
- Jasne... Było w porządku. Widać było gwiazdy. Przepiękny widok. W mieście nie można tego zobaczyć. LA ma własne, zaślepiające światło.
- To prawda... - nie byłam pewna, czy Rocky mnie słucha.
- Długo on nie trwał. Ktoś nam pokrzyżował plany, ale już kto to mówić nie będę.
- Ciekawe kto - brunet uśmiechnął się.
- Martwiłam się.
- Naprawdę?
- Jasne! To, że nie jesteśmy razem, nie znaczy, że - "cię nie kocham i że mi na tobie nie zależy" - się nie martwię.
Zapadła krótka cisza.
- Słuchaj, sorry, ale jestem zmęczony. Nie wiem, co jest w tych lekach, no ale... - Rocky ziewnął jakby na podkreślenie swoich słów.
- Jasne. Nie będzie ci przeszkadzało, gdy się tu jeszcze chwilę pokręcę?
- Nie, spoko - Rocky miał zamknięte oczy.
Wstałam ze stołka, na którym usiadłam i wyszłam z pokoju. Poszłam do stołówki na dole i kupiłam sobie wodę, bo nagle kompletnie zaschło mi w gardle. Nie minęło dużo czasu, gdy wróciłam z powrotem.
Brunet już spał. Jego oddech był równy, a w ciszy rozlegało się ciche chrapanie. Podeszłam do łóżka i uklęknęłam. Po chwili zawahania złożyłam na ustach chłopaka delikatny pocałunek, tak krótki, jak mrugnięcie.
- Kocham cię, wiesz? - szepnęłam w ciszy. Wydało mi się to żałosne, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Pora odwiedzin się skończyła - lekarz wkroczył długimi krokami do sali, i aż podskoczyłam. Bez słowa wstałam i podeszłam do drzwi jednak coś mnie zatrzymało.
- Panie doktorze... - zaczęłam dość nieśmiało. - Co mu dokładnie jest?
- Ma dwie rany postrzałowe.
_______________________
Dam dam daaaaam!
Chwila grozy!
Cześć koty ;*
Na początku chciałabym was przeprosić, że tak rzadko dodaje rozdziały... Wcześniej święta, teraz znowu szkoła i nie mogę się wbić z powrotem w jej rytm...
Wiem - ciągle przewija się ten szpital, no ale... Odpowiedzialna jest za to moja wyobraźnia i nic nie mogę na to poradzić...
W każdym razie - mam nadzieję, że wam się rozdział podobał. Chcę poznać wasze opinie na ten temat. Piszcie komentarze, zadawajcie pytania, jeśli czegoś nie rozumiecie, albo coś was nurtuje, no i oczywiście możecie podsuwać jakieś swoje pomysły. Zawsze mogę je wykorzystać.
Postaram się następny rozdział dodać szybciej, bo będę miała ferie. A teraz - na razie ;*
O dziwo chłopak wyglądał lepiej, niż sobie to wyobrażałam. Był blady, a jego włosy leżały w nieładzie. Oczy miał mocno podkrążone i właściwie to tylko tyle, co udało mi się zauważyć.
- Jak się czujesz? - próbowałam się uśmiechnąć, ale nie dałam rady.
- Już jest lepiej, ale nie chce o tym rozmawiać. Prawie tydzień wałkuje ten temat - Rocky dał radę się uśmiechnąć. - Opowiadaj, co u was. Jak się udał biwak? Nikt mi nie opowiadał.
- Jasne... Było w porządku. Widać było gwiazdy. Przepiękny widok. W mieście nie można tego zobaczyć. LA ma własne, zaślepiające światło.
- To prawda... - nie byłam pewna, czy Rocky mnie słucha.
- Długo on nie trwał. Ktoś nam pokrzyżował plany, ale już kto to mówić nie będę.
- Ciekawe kto - brunet uśmiechnął się.
- Martwiłam się.
- Naprawdę?
- Jasne! To, że nie jesteśmy razem, nie znaczy, że - "cię nie kocham i że mi na tobie nie zależy" - się nie martwię.
Zapadła krótka cisza.
- Słuchaj, sorry, ale jestem zmęczony. Nie wiem, co jest w tych lekach, no ale... - Rocky ziewnął jakby na podkreślenie swoich słów.
- Jasne. Nie będzie ci przeszkadzało, gdy się tu jeszcze chwilę pokręcę?
- Nie, spoko - Rocky miał zamknięte oczy.
Wstałam ze stołka, na którym usiadłam i wyszłam z pokoju. Poszłam do stołówki na dole i kupiłam sobie wodę, bo nagle kompletnie zaschło mi w gardle. Nie minęło dużo czasu, gdy wróciłam z powrotem.
Brunet już spał. Jego oddech był równy, a w ciszy rozlegało się ciche chrapanie. Podeszłam do łóżka i uklęknęłam. Po chwili zawahania złożyłam na ustach chłopaka delikatny pocałunek, tak krótki, jak mrugnięcie.
- Kocham cię, wiesz? - szepnęłam w ciszy. Wydało mi się to żałosne, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Pora odwiedzin się skończyła - lekarz wkroczył długimi krokami do sali, i aż podskoczyłam. Bez słowa wstałam i podeszłam do drzwi jednak coś mnie zatrzymało.
- Panie doktorze... - zaczęłam dość nieśmiało. - Co mu dokładnie jest?
- Ma dwie rany postrzałowe.
_______________________
Dam dam daaaaam!
Chwila grozy!
Cześć koty ;*
Na początku chciałabym was przeprosić, że tak rzadko dodaje rozdziały... Wcześniej święta, teraz znowu szkoła i nie mogę się wbić z powrotem w jej rytm...
Wiem - ciągle przewija się ten szpital, no ale... Odpowiedzialna jest za to moja wyobraźnia i nic nie mogę na to poradzić...
W każdym razie - mam nadzieję, że wam się rozdział podobał. Chcę poznać wasze opinie na ten temat. Piszcie komentarze, zadawajcie pytania, jeśli czegoś nie rozumiecie, albo coś was nurtuje, no i oczywiście możecie podsuwać jakieś swoje pomysły. Zawsze mogę je wykorzystać.
Postaram się następny rozdział dodać szybciej, bo będę miała ferie. A teraz - na razie ;*
Cudowny :* fajnie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kto go postrzelił ?
Pozdrowienia :*
Dopiero teraz komentuję, ale co tam ;-;
OdpowiedzUsuńRocky... Kto go postrzelił? Jestem strasznie ciekawa XD Wkurzyło mnie jego zachowanie, gdy olał Nelly. Trochę egoistycznie postąpił i przez to zaczynam woleć Ross'a. Pożyjemy, zobaczymy. Czekam na next'a :)